Somali Brytyjskie 1940
MAREK SOBSKI
Już w 1935 roku Somali Brytyjskie znajdowało się na horyzoncie ówczesnej włoskiej polityki. Francja oświadczyła, że nie sprzeciwi się podbojowi Etiopii przez Włochy; postawa Wielkiej Brytanii była inna – oponowała, także dlatego, że to afrykańskie państwo było członkiem Ligi Narodów. Dla wiarygodności Ligi należało zapobiec inwazji. 8 czerwca tegoż roku Robert Vansittart, Podsekretarz Stanu w Foreign Office, zauważył, że należy zapłacić jakąś cenę, inaczej Etiopia zginie wraz z całą Ligą Narodów, a Mussolini zostanie wepchnięty w objęcia Niemiec. Ową ceną miało być przekazanie Somalilandu Włochom. Jak wyraził się Vansittart: Ziemi mamy aż nadto. Taki zatem był łup Włoch w 1940 roku. Prezentował sobą pewne korzyści, ale główna rozgrywka toczyła się wokół prestiżu obu mocarstw.
Latem 1940 roku rychły koniec wojny wydawał się nieuchronny. Marszałek Badoglio, włoski Szef Sztabu Generalnego, adresował do Księcia Amadeo di Savoia-Aosta, wicekróla Włoskiej Afryki Wschodniej (Africa Orientale Italiana, znanej także pod skrótem A.O.I.) i głównodowodzącego włoską armią w tym rejonie, uwagę, że podczas negocjacji pokojowych dla Włoch nie może zabraknąć także zdobyczy kolonialnych. Oczy Włochów skierowały się ku Somali Brytyjskiemu (Somalilandowi), które leżało nad Zatoką Adeńską. Kiedy brytyjski Rezydent w Berberze, stolicy Somalilandu, stwierdził, że kolonia leży zaledwie sześć stóp nad otworem odbytu Imperium Brytyjskiego1, w pewnym stopniu oddawał rzeczywistość. Był to suchy region, usłany małymi drzewami i ciernistymi zaroślami, pośród których koczowniczy pasterze wlekli swoje kozy, owce i wielbłądy. Kraj przecinały suche koryta strumieni i pasy wzgórz biegnących równolegle do wybrzeża, od którego były odległe na około 80 kilometrów. Ta ostatnia przeszkoda dawała największe szanse obronie, owe pasma były trudne do pokonania. Środki zmotoryzowane mogły je przekroczyć jedynie drogami prowadzącymi do Hargejsa i Burao (obecnie Burco).Maksymalne wypiętrzenie terenu liczyło sobie 1952 m n.p.m. Po minięciu wzniesień teren był otwarty i równy. Nie było tam już żadnych przeszkód naturalnych, na których można było oprzeć obronę i opóźniać postępy silniejszego przeciwnika.
Granica z Etiopią była długa i otwarta, nie oferowała żadnych dogodnych pozycji do obrony podejść do Berbery. Uderzenie na kraj także stwarzało problemy, istniały właściwie trzy dogodne kierunki, by dotrzeć do stolicy. Pierwszy to zajęcie Zeila (dzisiaj Saylac) w pobliżu granicy z Somali Francuskim, a następnie marsz wzdłuż wybrzeża na wschód. Drugi prowadził przez Hargejsa, trzeci natomiast przez Burao.
Płaskowyż przecinało sześć dróg (a właściwie szlaków) nadających się dla pojazdów: jedna prowadziła do Zeila, gdzie znajdował się mały port, jedna do Dżibuti, stolicy sąsiedniego Somali Francuskiego, dwie inne prowadziły do Berbery (te zaczynały się w Burao i Hargejsa), a stolicę osiągało się po przekroczeniu wzniesień odpowiednio na przełęczach znanych ówcześnie jako Sheikh Pass i Tug Argan Gap. Istotnie szeroka na ponad sześć kilometrów Tug Argan Gap, jak prawidłowo przewidział głównodowodzący na Środkowym Wschodzie gen. Archibald P. Wavell, była drogą, którą Włosi planowali osiągnąć Berberę.
Pełna wersja artykułu w magazynie TWH Nr Specjalny 2/2016