Stan polskiego lotnictwa na przełomie lat 20. i 30. XX wieku w świetle raportów Generalnego Inspektoratu Sił Zbrojnych
![Stan polskiego lotnictwa na przełomie lat 20. i 30. XX wieku w świetle raportów Generalnego Inspektoratu Sił Zbrojnych](files/2016/Lotnictwo/07/7_raport.jpg)
Mariusz Niestrawski
W II Rzeczypospolitej dla lotnictwa przewidywano rolę wsparcia broni głównych: piechoty, kawalerii i artylerii. Mimo tego faktu znaczenie jednostek lotniczych nie było lekceważone i w miarę szczupłych środków finansowych administracja armii starała się podnosić jego wartość. Dbanie o to nie należało do wyłącznych kompetencji najwyższych władz lotnictwa, lecz zajmował się tym także najważniejszy organ polskiej armii czasu pokoju – Generalny Inspektorat Sił Zbrojnych. Raporty przygotowywane przez inspektorów armii oraz generałów do prac przy GISZ miały na celu określać rzeczywistą siłę Wojska Polskiego. Dziś jest to znakomite źródło wiedzy między innymi o stanie polskiego lotnictwa w końcu lat 20-tych i na początku lat 30-tych.
W broniach technicznych takich jak lotnictwo czynnik techniczny odgrywał i nadal odgrywa rolę równie doniosłą co czynnik ludzki. Doskonale zdawali sobie z tego sprawę inspektorowie armii i generałowie do prac przy GISZ, którzy w czasie swoich inspekcji zwracali uwagę zarówno na stan sprzętu jak i na poziom wyszkolenia lotników. Znakomicie jest to widoczne w raportach gen. dyw. Władysław Junga, który w 1927 roku odwiedził kolejno trzy polskie pułki lotnicze: 4. Pułk Lotniczy w Toruniu, 1. Pułk Lotniczy w Warszawie i 11. Pułk Myśliwski w Lidzie. Jung na tle innych oficerów pracujących w GISZ wyróżniał się pochodzeniem z armii austriackiej i starannym wykształceniem oficerskim. Był bowiem absolwentem Wydziału Artylerii Akademii Wojskowo-Technicznej w Wiedniu. W czasie pierwszej wojny światowej służył nieprzerwanie w artylerii, dowodził kolejno dywizjonem, pułkiem i wreszcie brygadą artylerii. Dostał się do niewoli włoskiej, skąd trafił do Francji, a tam został przyjęty do Armii Hallera. W wojnie polsko-ukraińskiej dowodził brygadą artylerii, a w wojnie polsko-bolszewickiej dywizją piechoty. W maju 1926 roku opowiedział się po stronie wojsk rządowych.
Wizytując w 1927 roku 4. Pułk Lotniczy były oficer armii austriackiej pozytywnie wypowiedział się o samolotach i stosowanych na nich karabinach maszynowych Vickersa i Lewisa. Niżej ocenił zawodzącą czasem amunicję do tych wysłużonych kaemów. Zwrócił też uwagę, że znajdujące się na stanie radia nie zostały jeszcze wypróbowane.
Zdecydowanie więcej zastrzeżeń doświadczony generał miał do personelu latającego. Wspominając o podoficerach przyznał, że byli dobrymi pilotami, ale mieli być oni również pijakami i karciarzami. Jung niejednoznacznie ocenił też korpus oficerski. Oficerowie starsi wiekiem byli promowani z podoficerów i za jedyny swój obowiązek uważali latanie. Powszechnie panował wśród nich alkoholizm. Zdecydowanie lepsze wrażenie na generale zrobili młodsi oficerowie – absolwenci szkół lotniczych. Cały jednakże korpus oficerski był pozbawiony autorytetu wśród podkomendnych. Absolwent Akademii Wojskowo-Technicznej pozytywnie ocenił proces szkolenia żołnierzy kontyngentu, dobre wrażenie zrobili też na nim piloci myśliwscy. Niższy poziom umiejętności miał za to panować w eskadrach wywiadowczych. Pilotów charakteryzował wysoki kunszt wyszkolenia indywidualnego, ale byli słabi pod względem taktycznym. Inspektor armii wymienił z nazwiska lotników „mało wartościowych”, byli to: kpt. Romuald Strobel, por. Janisław Goligowski, por. Gabriel Milczewski, por. Edward Szmidt. Pozytywnie wyróżniali się natomiast porucznicy: Kazimierz Benz, Jerzy Bohuszewicz, Adolf Gicala, Franciszek Farlik i podporucznik Jan Scheller-Stablewski.
Zapytany przez Junga dowódca pułku, ppłk pil. Jan Kieżun, niską wartość pułku wytłumaczył faktem, że poprzedni komendant pułku – ppłk pil. Roman Florer, odchodząc ze stanowiska zabrał najlepszych oficerów ze sobą. Z raportu gen. Junga emanuje pewność, że wyznaczony na nowego dowódcę 4. Pułku Lotniczego ppłk pil. August Menczak doprowadzi toruńską jednostkę do porządku. Weteran Armii Hallera zdecydował się ocenić też kilku innych ważniejszych oficerów w pułku. Dowodzącego dywizjonem liniowym Kazimierza Olechnowicza ocenił jako dobrego pilota, ale oficera nie nadającego się do piastowania tego stanowiska. Nie potrafił bowiem wychowywać i kierować ludźmi, był bardzo słaby pod względem wiedzy taktycznej i ogólnowojskowej, charakteryzowała go przeciętna inteligencja. Niejednoznacznie został oceniony również dowodzący dywizjonem myśliwskim mjr pil. Juliusz Gilewicz, który był co prawda dobrym pilotem i bardzo dobrym taktykiem, ale w jego przypadku Jung miał zastrzeżenia do moralności. Oficer taktyczny pułku, kpt. pil. Adolf Wiesiołowski, był według Junga pod każdym względem bardzo dobry. Odwrotnie został oceniony mjr Mieczysław Przybyłowicz, według inspektora armii jako kwatermistrz b. słaby. Kpt. Mieczysława Konarskiego uznał natomiast za dobrego oficera.
Pełna wersja artykułu w magazynie Lotnictwo 7/2016