Stary Śmierdziel
Leszek Erenfeicht
Stary Śmierdziel:
sto lat na straży imperium
Karabin „Short, Magazine, Lee-Enfield”, w skrócie SMLE, służył wiernie wojskom Ich Królewskich Mości oficjalnie przez pół wieku, od przyjęcia do uzbrojenia w roku 1902 do zastąpienia w roku 1956 przez L1A1 – ale w rzeczywistości ponad dwukrotnie dłużej. Jego potomka w prostej linii, karabin wyborowy L42A1 można w armii brytyjskiej spotkać nawet dziś!

Historia brytyjskich karabinów systemu Lee także nie zaczęła się w roku 1902 – SMLE był modyfikacją karabinu przyjętego w roku 1888. Tak naprawdę jest to więc żywa skamielina, przedstawiciel pierwszej generacji małokalibrowych karabinów powtarzalnych, na równi z niemiec - kim Kommissionsgewehrem, austriackim Mannlicherem M.88, duńskim Kragiem m/89, czy francuskim Lebelem Mle 1886. W odróżnieniu od nich wyprzedzał jednak swą epokę tak, że do dziś strzela w walce, gdy jego rówieśnicy od dawna łykają jedynie kurz muzealnych sal. Żaden pojedynczy artykuł nie jest w stanie szczegółowo omówić historii tego Matuzalema karabinów wojskowych. Temat jest po prostu olbrzymi: ponad sto lat służby w szeregach wojsk brytyjskich, kolonialnych, Wspólnoty Brytyjskiej, niepodległych państw i ruchów wyzwoleńczych na wszystkich kontynentach, produkowany przez czternaście fabryk w siedmiu krajach (Wielka Brytania, Australia, Indie, Kanada, Stany Zjednoczone, Pakistan i Nepal) na czterech kontynentach, ponad 130 oficjalnych odmian pięciu kalibrów – na naboje .22 LR, .230 CF, .303-in., 7,62 mm x 51 NATO i .410 śrutowy. Karabiny Lee weszły do uzbrojenia Czerwonych Kubraków za czasów królowej Wiktorii i służyły sześciu z rzędu monarchom (Wiktorii, Edwardowi VII, Jerzemu V, Edwardowi VIII, Jerzemu VI i Elżbiecie II), a łączna ich produkcja przekroczyła 13 milionów egzemplarzy.
Jak zwał, tak zwał
W ciągu lat służby karabinów Lee kilkukrotnie doszło do zmiany nomenklatury. SMLE był rozwinięciem karabinów MLM (Magazine, Lee- Metford) i MLE (Magazine, Lee-Enfield). Wcześniejsze modele wycofano lub przebudowano na SMLE, a od 1926 roku nazwy modeli zastąpiono numerami. Rifle, Short, Magazine, Lee- Enfield, Mark III* stał się Rifle, No.1 Mark III*, zaś od 1944 roku numery wzorów zaczęto zapisywać cyframi arabskimi, i nowe karabiny nosiły już oznaczenia w stylu Rifle, No.4 Mark 1/2. Ten zmodyfikowany system w roku 1953 ustąpił kolejnemu, w którym używano oznaczeń w stylu Rifle, 7.62 MM, L8A1. L oznaczało w nim Land Model, czyli model wojsk lądowych – ale używały ich wszystkie rodzaje sił zbrojnych, numer nadawano arbitralnie, zaś „A1” oznaczało odmianę podstawową, jak dawniej Mk I. Reforma z 1926 roku skasowała nazwę SMLE, której pamiątką pozostała popularna wśród brytyjskich żołnierzy nazwa Old Smelly – Stary Śmierdziel. Brytyjskim Tommies w ogóle broń kojarzyła się głównie ze smrodem: Sten dorobił się przezwiska Stenchgun (Śmierdzistrzał), a L85 znany jest powszechnie jako Stinker, czyli znów – śmierdziel. Jeśli jednak smród można kwalifikować jako kategorię ocenną, nazwa Smelly świadczy o raczej ciepłych uczuciach, jakimi darzono Lee-Enfieldy. Stink i stench to słowa, które oznaczają odór znacznie gorszy niż zwykły smell.
Wunderwaffe szkockiego Amerykanina
Konstruktorem karabinu, który stał się pierwowzorem Lee-Enfielda był James Paris Lee – urodzony w Szkocji (1831) Amerykanin, który do Massachusetts trafił via Kanada. Syn zegarmistrza, sam prowadził za młodu własny warsztat, zanim zajął się konstruowaniem broni powtarzalnej. W odróżnieniu od większości współ czesnych, Lee widział przyszłość nie w stałych magazynkach rurowych, lecz w wymiennych, pudełkowych. W roku 1877 opatentował broń, która ustaliła charakterystyczne cechy systemu Lee. Czterotaktowy zamek ślizgowo-obrotowy z ruchomym tłokiem zaporowym miał symetryczne rygle na tyle trzonu, a iglicę napinało się w III takcie. Dwa rygle symetryczne, wówczas nowość, pozwalały zmniejszyć obrót zamka przy ryglowaniu z 90 do 60°, a rączkę zamkową cofnięto tak, że zwisała niemal nad spustem, co znacznie skracało czas przeładowania. Strzelec nie musiał sięgać do niej w przód z szyjki kolby, a jedynie skręcał nadgarstek, prowadząc kulkę rączki nie palcami, lecz wnętrzem dłoni – po zamknięciu zamka palce same trafiały do spustu (STRZAŁ 8/07). Co komu jednak po szybko strzelającym karabinie, skoro po kilku strzałach trzeba od nowa mozolnie napełniać stały magazynek? Lee zaradził temu, stosując wymienne magazynki z własną sprężyną podajnika, dołączane od dołu – nie dość, że szybsze w użyciu, to jeszcze eliminujące wędrówkę środka ciężkości, nierozerwalnie związaną z magazynkiem rurowym. Przed Mauserem 98 zamki ślizgowo-obrotowe przypominały zwykle szaszłyk z części nanizanych na iglicę. Lee ograniczył ich liczbę do niezbędnego minimum: w długi trzon z ryglami wkręcany był od przodu tłok zaporowy z wyciągiem, a wewnątrz znajdowała się sprężyna uderzeniowa nawleczona na iglicy wkręconej w kurek (wybór przez naszą literaturę przedmiotu tak mylącej nazwy może być do pewnego stopnia tłumaczony możliwością ręcznego napięcia iglicy przy użyciu tej – konstrukcyjnie rzecz biorąc – nasady iglicy). Zamki najpopularniejszych wówczas systemów Mausera (1871) czy Kropatschka (1874) miały niesymetryczne rygle, nierówno obciążające komory i przez to ograniczające moc użytej amunicji, a ponadto wymagały demontażu do wyjęcia przy rozkładaniu – i to przy użyciu narzędzia. Lee poradził sobie znacznie lepiej, wykorzystując ruchomy tłok zaporowy, który – skoro rygle są z tyłu – mógł się obracać niezależnie od trzonu, eliminując konieczność ślizgania się wyciągu po kryzie naboju. Na tłoku znalazł się występ (wodzik), ślizgający się po szynie komory zamkowej i prowadzący zamek, a poza tym mieszczący wewnątrz wyciąg wraz z jego płaską sprężyną. W tylnej części komory wodzik natrafiał na ogranicznik, który blokował zamek w komorze zamkowej. Przed ogranicznikiem w szynie było wycięcie, a w nim płaska sprężyna wygięta w profil szyny. Po wycofaniu wodzika, wystarczyło obrócić go palcem w górę o 90° wokół osi zamka i można było wyjąć cały zamek z karabinu. Tę Wunderwaffe kalibru 11 mm, produkowaną przez Remingtona jako Model 1879, przyjęły do uzbrojenia Chiny, amerykańska marynarka wojenna, Hiszpania i Argentyna, a testowały m.in. Rosja, Wielka Brytania i Belgia. Brytyjczycy nie kupili Modelu 1879 od razu, ale przez następną dekadę kolejne wcielenia „ulepszonego karabinu Lee” powstawały w Enfield z większym lub mniejszym udziałem samego wynalazcy, który po śmierci żony w 1888 roku – tym samym, w którym decyzja o przyjęciu nowego brytyjskiego karabinu przyniosła mu nieśmiertelność w pamięci miłośników broni – zaszył się w swoim majątku w Connecticut i tam, stroniąc od ludzi, zmarł 24 lutego 1904 roku.
Jak zwał, tak zwał
W ciągu lat służby karabinów Lee kilkukrotnie doszło do zmiany nomenklatury. SMLE był rozwinięciem karabinów MLM (Magazine, Lee- Metford) i MLE (Magazine, Lee-Enfield). Wcześniejsze modele wycofano lub przebudowano na SMLE, a od 1926 roku nazwy modeli zastąpiono numerami. Rifle, Short, Magazine, Lee- Enfield, Mark III* stał się Rifle, No.1 Mark III*, zaś od 1944 roku numery wzorów zaczęto zapisywać cyframi arabskimi, i nowe karabiny nosiły już oznaczenia w stylu Rifle, No.4 Mark 1/2. Ten zmodyfikowany system w roku 1953 ustąpił kolejnemu, w którym używano oznaczeń w stylu Rifle, 7.62 MM, L8A1. L oznaczało w nim Land Model, czyli model wojsk lądowych – ale używały ich wszystkie rodzaje sił zbrojnych, numer nadawano arbitralnie, zaś „A1” oznaczało odmianę podstawową, jak dawniej Mk I. Reforma z 1926 roku skasowała nazwę SMLE, której pamiątką pozostała popularna wśród brytyjskich żołnierzy nazwa Old Smelly – Stary Śmierdziel. Brytyjskim Tommies w ogóle broń kojarzyła się głównie ze smrodem: Sten dorobił się przezwiska Stenchgun (Śmierdzistrzał), a L85 znany jest powszechnie jako Stinker, czyli znów – śmierdziel. Jeśli jednak smród można kwalifikować jako kategorię ocenną, nazwa Smelly świadczy o raczej ciepłych uczuciach, jakimi darzono Lee-Enfieldy. Stink i stench to słowa, które oznaczają odór znacznie gorszy niż zwykły smell.
Wunderwaffe szkockiego Amerykanina
Konstruktorem karabinu, który stał się pierwowzorem Lee-Enfielda był James Paris Lee – urodzony w Szkocji (1831) Amerykanin, który do Massachusetts trafił via Kanada. Syn zegarmistrza, sam prowadził za młodu własny warsztat, zanim zajął się konstruowaniem broni powtarzalnej. W odróżnieniu od większości współ czesnych, Lee widział przyszłość nie w stałych magazynkach rurowych, lecz w wymiennych, pudełkowych. W roku 1877 opatentował broń, która ustaliła charakterystyczne cechy systemu Lee. Czterotaktowy zamek ślizgowo-obrotowy z ruchomym tłokiem zaporowym miał symetryczne rygle na tyle trzonu, a iglicę napinało się w III takcie. Dwa rygle symetryczne, wówczas nowość, pozwalały zmniejszyć obrót zamka przy ryglowaniu z 90 do 60°, a rączkę zamkową cofnięto tak, że zwisała niemal nad spustem, co znacznie skracało czas przeładowania. Strzelec nie musiał sięgać do niej w przód z szyjki kolby, a jedynie skręcał nadgarstek, prowadząc kulkę rączki nie palcami, lecz wnętrzem dłoni – po zamknięciu zamka palce same trafiały do spustu (STRZAŁ 8/07). Co komu jednak po szybko strzelającym karabinie, skoro po kilku strzałach trzeba od nowa mozolnie napełniać stały magazynek? Lee zaradził temu, stosując wymienne magazynki z własną sprężyną podajnika, dołączane od dołu – nie dość, że szybsze w użyciu, to jeszcze eliminujące wędrówkę środka ciężkości, nierozerwalnie związaną z magazynkiem rurowym. Przed Mauserem 98 zamki ślizgowo-obrotowe przypominały zwykle szaszłyk z części nanizanych na iglicę. Lee ograniczył ich liczbę do niezbędnego minimum: w długi trzon z ryglami wkręcany był od przodu tłok zaporowy z wyciągiem, a wewnątrz znajdowała się sprężyna uderzeniowa nawleczona na iglicy wkręconej w kurek (wybór przez naszą literaturę przedmiotu tak mylącej nazwy może być do pewnego stopnia tłumaczony możliwością ręcznego napięcia iglicy przy użyciu tej – konstrukcyjnie rzecz biorąc – nasady iglicy). Zamki najpopularniejszych wówczas systemów Mausera (1871) czy Kropatschka (1874) miały niesymetryczne rygle, nierówno obciążające komory i przez to ograniczające moc użytej amunicji, a ponadto wymagały demontażu do wyjęcia przy rozkładaniu – i to przy użyciu narzędzia. Lee poradził sobie znacznie lepiej, wykorzystując ruchomy tłok zaporowy, który – skoro rygle są z tyłu – mógł się obracać niezależnie od trzonu, eliminując konieczność ślizgania się wyciągu po kryzie naboju. Na tłoku znalazł się występ (wodzik), ślizgający się po szynie komory zamkowej i prowadzący zamek, a poza tym mieszczący wewnątrz wyciąg wraz z jego płaską sprężyną. W tylnej części komory wodzik natrafiał na ogranicznik, który blokował zamek w komorze zamkowej. Przed ogranicznikiem w szynie było wycięcie, a w nim płaska sprężyna wygięta w profil szyny. Po wycofaniu wodzika, wystarczyło obrócić go palcem w górę o 90° wokół osi zamka i można było wyjąć cały zamek z karabinu. Tę Wunderwaffe kalibru 11 mm, produkowaną przez Remingtona jako Model 1879, przyjęły do uzbrojenia Chiny, amerykańska marynarka wojenna, Hiszpania i Argentyna, a testowały m.in. Rosja, Wielka Brytania i Belgia. Brytyjczycy nie kupili Modelu 1879 od razu, ale przez następną dekadę kolejne wcielenia „ulepszonego karabinu Lee” powstawały w Enfield z większym lub mniejszym udziałem samego wynalazcy, który po śmierci żony w 1888 roku – tym samym, w którym decyzja o przyjęciu nowego brytyjskiego karabinu przyniosła mu nieśmiertelność w pamięci miłośników broni – zaszył się w swoim majątku w Connecticut i tam, stroniąc od ludzi, zmarł 24 lutego 1904 roku.
Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 3-4/2011