Strzała po syczuańsku
Tomasz Szulc
Strzała po syczuańsku,
czyli chińskie przenośne rakietowe zestawy przeciwlotnicze
Chiny relatywnie późno włączyły się w światowy wyścig zbrojeń w zakresie rakietowych systemów przeciwlotniczych (patrz NTW 6 i 7/2012). Do dziś pozostają zresztą w tej sferze wyraźnie w tyle za średnim poziomem krajów rozwiniętych, tak pod względem różnorodności opracowanych środków bojowych, jak i ich liczebności. Wyjątkiem są przenośne przeciwlotnicze zestawy rakietowe. Także i w tym przypadku w ChRL zaczęto produkcję takich zestawów bardzo późno, bo w połowie lat 90. XX w. Od tego czasu różnorodność i stopień zaawansowania oferowanego uzbrojenia systematycznie rośnie.
HN-5
Podobnie jak w przypadku wszystkich innych rodzajów i typów uzbrojenia, chińscy konstruktorzy zaczęli od kopiowania zagranicznych przenośnych zestawów przeciwlotniczych. Ze względu na prostotę konstrukcji i dużą dostępność, zdecydowali się na skopiowanie radzieckiej Strzały-2M, czyli zestawu 9K32M. Były one szeroko eksportowane od początku lat 70. ub. wieku, początkowo głównie do Wietnamu oraz Egiptu. Z oboma tymi krajami Chińska Republika Ludowa utrzymywała bardzo dobre stosunki i nie miała problemów z dyskretnym pozyskiwaniem od nich najnowszych wówczas radzieckich eksportowych typów uzbrojenia.
Do Chin dotarły zarówno starsze Strzały-2, jak i udoskonalone Strzały-2M. Ilość pozyskanych wyrzutni i pocisków pozwalała nie tylko na ich skopiowanie, ale i przeprowadzenie prób poligonowych. Niezależnie od tego prace przebiegały powoli i – według źródeł chińskich – kopie Strzały-2M, oznaczone HN-5 (Hongying – Czerwona Kita) przyjęto na uzbrojenie dopiero w połowie lat 90. ub. wieku. Co ciekawe, według opinii analityków, wcześniej chińscy inżynierowie dopomogli Egipcjanom w uruchomieniu produkcji seryjnej bezlicencyjnej kopii Strzały-2M, nazwanej Sakr Eye, którą pokazano w 1984 r., a dostawy do jednostek rozpoczęto cztery lata później. Licencję HN-5 miano sprzedać do Pakistanu, gdzie od 1990 r. były one produkowane pod nazwą Anza- 1. Trudno wytłumaczyć, dlaczego produkcję kopii Strzały-2M rozpoczęto w Chinach później, niż w krajach, które licencje na nie lub pomoc techniczną otrzymały z Państwa Środka. Ostatnio pojawiło się nowe wyjaśnienie tej sprzeczności. Być może zarówno Egipt, jak i Pakistan korzystały nie z pomocy chińskiej, a północnokoreańskiej! Koreańczycy otrzymali licencję na te pociski z ZSRR pod koniec lat 70. ub. w. Jej przekazanie państwom trzecim groziłoby ograniczeniem radzieckiej pomocy dla KRLD – być może dla odwrócenia uwagi stworzono wersję o „chińskim śladzie”, gdyż kraj ten pozostawał wówczas w tak złych relacjach z ZSRR, że taki drobiazg nie mógł ich pogorszyć. Wszelkie próby doszukania się charakterystycznych dla któregoś z krajów detali konstrukcji lub wyglądu wyrzutni, które potwierdziłyby tę lub inne hipotezy są bezcelowe, gdyż wyrzutnie radzieckie, północnokoreańskie, chińskie, pakistańskie i egipskie były początkowo identyczne!
Zestaw HN-5 składa się z pocisku w pojemniku transportowo-startowym z laminatu, na którym zamocowano proste przyrządy celownicze oraz mechanizmu startowego wielokrotnego użycia SK-5 (kopia 9P58), do którego dołącza się jednorazowe termiczne źródło zasilania (w oryginale 9W17) o czasie pracy ok. 40 s, co oznacza, że po jego aktywowaniu strzelec ma mniej niż minutę na naprowadzenie na cel głowicy termoczułej i przeprowadzenie pełnej procedury startowej. Rakieta ma w tylnej części cztery rozkładane stabilizatory, a w przedniej dwa stery aerodynamiczne. Pełnią one na przemian funkcje sterów wysokości i kierunku, gdyż pocisk obraca się w locie z prędkością 15 obr./s (takie rozwiązanie, choć z innych przyczyn, radzieccy twórcy rakiety zastosowali wcześniej dla pocisku przeciwpancernego Maliutka). Stopień startowy spala się całkowicie w rurze wyrzutni, a silnik marszowy zaczyna pracę w bezpiecznej dla strzelca odległości 5 m od jej wylotu. Głowica bojowa, zawierająca 370 g materiału wybuchowego, jest detonowana przez zapalnik kontaktowy, a gdy pocisk nie trafia w cel, po 15 s lotu następuje samolikwidacja. Wszystkie te rozwiązania dokładnie powtarzają koncepcje zastosowane w Strzale-2/2M. Wszystko wskazuje na to, że Chińczycy od razu zastosowali głowice termoczułe wzorowane na 9E46, użytych w Strzałach-2M, a więc nieco odporniejsze na zakłócenia naturalne. Nie ma jednak możliwości naprowadzania rakiety na cele widoczne na tle słońca (martwy kąt, a raczej stożek ma kąt rozwarcia ponad 50°), głowica jest także bardzo podatna na działanie prostych pułapek cieplnych.
W Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej HN-5 dość szybko zyskały sporą popularność, a co najmniej były chętnie i często fotografowane. Równie szybko opracowano udoskonaloną wersję HN-5A – za cenę nieznacznego wzrostu masy rakiety i całego zestawu uzyskano równie nieznaczący wzrost wszystkich osiągów. Podobno głównym celem modernizacji było udoskonalenie głowicy samonaprowadzania, ale początkowo okazało się to zbyt trudne dla chińskich inżynierów – udało się to (w ograniczonym zakresie) dopiero w wersji HN-5B, ale w owym czasie (przełom wieków) „reszta świata” dokonała w tej dziedzinie znacznie większych postępów. Wiele wskazuje na to, że HN-5 nadal pozostają na uzbrojeniu jednostek chińskich, są także przedmiotem eksportu do licznych krajów Trzeciego Świata.
Opracowano co najmniej prototypy bardziej skomplikowanych wyrzutni dla HN-5. Jedna z nich przypomina wyrzutnie stosowane do szwedzkiego zestawu RBS-70 – na składanym trójnogu znajduje się pionowa kolumna, do której przymocowano siedzisko dla operatora, przyrządy celownicze oraz ramię z prowadnicą dla pojemnika z rakietą. Inaczej niż w konstrukcjach zagranicznych, zastosowano rozbudowane ekrany ochronne dla strzelca, osłaniające go z przodu, z góry i obu boków. Ponieważ strzelcy przenośnych Strzał nie potrzebują takich osłon, pojawiają się sugestie, jakoby wyrzutnia była przeznaczona dla przebudowanych rakiet, wyposażonych w silnik o dużym impulsie, którego strumień gazów jest znacząco silniejszy, niż w przypadku Strzały-2 i jej kopii. Drugi typ wyrzutni, opracowany najwyraźniej dla floty, bardzo przypomina radziecką MTU-4S i NRD-owską FAM-14. Na pionowej kolumnie znajduje się prosta rama z celownikiem, a po obu jej bokach – pojedyncze zamki dla pojemników z rakietami. Strzelec obsługuje wyrzutnię w pozycji stojącej. Nie ma dowodów, że takie wyrzutnie zainstalowano na jakimkolwiek chińskim okręcie.
Kolejny wariant wyrzutni HN-5 najprawdopodobniej nigdy nie został doprowadzony do stadium badań poligonowych, choć niewątpliwie stanowił pierwszą próbę dogonienia świata. Na platformie lekkiego, dwuosiowego samochodu ciężarowego umieszczono obrotową wieżę z optoelektronicznym układem wykrywania i śledzenia celów oraz dwa poczwórne pakiety prowadnic w kształcie prostopadłościanów. Wersji tej nadano nawet oficjalne (?) oznaczenie HN-5C, ale wszystko wskazuje na to, że po raz kolejny zamiary przerosły siły konstruktorów, a może także i same pociski rodziny HN-5 uznano za mało perspektywiczne dla tak zaawansowanej konstrukcji.
Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 8/2012