STS-128 – misja jak każda inna
Waldemar Zwierzchlejski
STS-128 – misja jak każda inna
Drugi w 2009 r. lot wahadłowca Discovery był rutynową misją logistyczną. W jego trakcie nie zamontowano na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej żadnego nowego modułu, lub choćby krytycznie ważnego elementu wyposażenia. Nie wydarzyło się w nim nic takiego, co przykuło by większą uwagę mediów, zwrócono jedynie uwagę na dwa dosyć istotne fakty – obecność w kabinie pięćsetnego astronauty oraz to, że po raz ostatni w wahadłowcu na stację udawał się członek jej stałej załogi.
Nominacje do załogi misji STS-128 NASA ogłosiła 16 lipca 2008 r., a więc nieco ponad rok przed zaplanowanym na 30 lipca 2009 r. startem. Weszli do niej: dowódca Frederick Sturckow, pilot Kevin Ford oraz czterech specjalistów misji: John Olivas, Patrick Forrester, José Hernández i przedstawiciel Europejskiej Agencji Kosmicznej, Szwed Christer Fuglesang. Nieco wcześniej, bo już w lutym, w załodze zarezerwowano miejsce dla Nicole Stott, która miała pozostać na ISS, w drodze powrotnej zaś jej miejsce w kabinie miał zająć Timothy Kopra.
Przygotowania do lotu
W informacji o składzie załogi misji STS-128 podano, że uda się ona na orbitę na pokładzie promu Atlantis, jednak podczas październikowej reorganizacji grafiku lotów, która nastąpiła w związku ze znacznym opóźnieniem ostatniej misji serwisowej Teleskopu Hubble’a, zamieniono go na Discovery. Ze swej poprzedniej wyprawy (STS-119) prom Discovery powrócił dopiero 28 marca 2009 r. Lądowanie nastąpiło, jak to najczęściej bywa, na Florydzie i już po kilku godzinach, poświęconych na opróżnienie zbiorników z pozostałych w nich gazów i cieczy roboczych oraz wykonanie innych rutynowych prac, orbiter został zaholowany do hali obsługi OPF-3. Po wymontowaniu nielicznego pozostałego po locie ładunku, przystąpiono do oceny stanu promu. Nie stwierdzono żadnych uszkodzeń i wkrótce przystąpiono do serwisowania poszczególnych podsystemów orbitera. Najistotniejszą modyfikacją było zamontowanie nagrzewnicy szybkozłączki w instalacji gazowego azotu ogniwa paliwowego APU nr 3 (ogniwa nr 1 i 2 zostały wyposażone w nie jeszcze przed startem do misji STS-119). Miało to zapobiec ulotom gazu, spowodowanym oziębieniem instalacji po wejściu na orbitę. Wszystkie czynności obsługowe zakończono po niespełna czterech miesiącach i 26 lipca orbiter został przeholowany do Hali Montażu Pionowego VAB, gdzie już czekała na niego platforma startowa wyposażona w zbiornik zewnętrzny ET (przybył na KSC 7 maja) i rakiety startowe SRB. Podłączenie orbitera wykonano w ostatnim dniu lipca, a 4 sierpnia nastąpił roll-out, czyli przewiezienie zestawu startowego na wyrzutnię. Tym razem, ta wydawałoby się rutynowa operacja przebiegała z kłopotami – najpierw technicznymi, gdyż awarii uległ system hamulcowy ciągnika (konieczne okazało się przesmarowanie niektórych jego podukładów), później zaś okazało się, że po ostatnich ulewach droga prowadząca na wyrzutnię jest tak błotnista, iż rozważano nawet powrót do VAB. Niemniej jednak, po kilku postojach, wahadłowiec znalazł się tego dnia na wyrzutni, choć droga zajęła mu blisko dwanaście, zamiast zwyczajowych siedmiu godzin.
Przygotowania do lotu
W informacji o składzie załogi misji STS-128 podano, że uda się ona na orbitę na pokładzie promu Atlantis, jednak podczas październikowej reorganizacji grafiku lotów, która nastąpiła w związku ze znacznym opóźnieniem ostatniej misji serwisowej Teleskopu Hubble’a, zamieniono go na Discovery. Ze swej poprzedniej wyprawy (STS-119) prom Discovery powrócił dopiero 28 marca 2009 r. Lądowanie nastąpiło, jak to najczęściej bywa, na Florydzie i już po kilku godzinach, poświęconych na opróżnienie zbiorników z pozostałych w nich gazów i cieczy roboczych oraz wykonanie innych rutynowych prac, orbiter został zaholowany do hali obsługi OPF-3. Po wymontowaniu nielicznego pozostałego po locie ładunku, przystąpiono do oceny stanu promu. Nie stwierdzono żadnych uszkodzeń i wkrótce przystąpiono do serwisowania poszczególnych podsystemów orbitera. Najistotniejszą modyfikacją było zamontowanie nagrzewnicy szybkozłączki w instalacji gazowego azotu ogniwa paliwowego APU nr 3 (ogniwa nr 1 i 2 zostały wyposażone w nie jeszcze przed startem do misji STS-119). Miało to zapobiec ulotom gazu, spowodowanym oziębieniem instalacji po wejściu na orbitę. Wszystkie czynności obsługowe zakończono po niespełna czterech miesiącach i 26 lipca orbiter został przeholowany do Hali Montażu Pionowego VAB, gdzie już czekała na niego platforma startowa wyposażona w zbiornik zewnętrzny ET (przybył na KSC 7 maja) i rakiety startowe SRB. Podłączenie orbitera wykonano w ostatnim dniu lipca, a 4 sierpnia nastąpił roll-out, czyli przewiezienie zestawu startowego na wyrzutnię. Tym razem, ta wydawałoby się rutynowa operacja przebiegała z kłopotami – najpierw technicznymi, gdyż awarii uległ system hamulcowy ciągnika (konieczne okazało się przesmarowanie niektórych jego podukładów), później zaś okazało się, że po ostatnich ulewach droga prowadząca na wyrzutnię jest tak błotnista, iż rozważano nawet powrót do VAB. Niemniej jednak, po kilku postojach, wahadłowiec znalazł się tego dnia na wyrzutni, choć droga zajęła mu blisko dwanaście, zamiast zwyczajowych siedmiu godzin.
Pełna wersja artykułu w magazynie Lotnictwo 2/2010