Styczniowe rajdy
Wojciech Holicki
Zdarzyło się 70 lat temu (1)
Styczniowe rajdy
Podczas I wojny światowej stawiane przez kajzerowskie okręty miny kotwiczne wykazały się wysoką niezawodnością. Rozwoju tej broni nie zaniedbano w okresie Republiki Weimarskiej, a po dojściu Hitlera do władzy nabrały tempa prace nad dopracowaniem konstrukcji dennych min magnetycznych, zakończone pełnym sukcesem. Gdy III Rzesza znalazła się w stanie wojny z Wielką Brytanią, ich zapasy dalece odbiegały od przewidywanych stanów, ale mimo to Niemcy wiele sobie obiecywali, spodziewając się nawet skutecznego „zakorkowania” angielskich portów. Po nastaniu sprzyjających warunków pogodowych do ich stawiania wykorzystano także niszczyciele Kriegsmarine, których rajdy ku wschodnim wybrzeżom Albionu przez długi czas pozostawały dla Admiralicji całkowitą tajemnicą. Rezultaty wypadów przeprowadzonych do końca 1939 roku były bardzo pomyślne, a początek 1940 miał być również „pracowity”.

Pierwsza ofensywna operacja minowa przeprowadzona została w nocy z 17 na 18 października. Dowodzony przez kadm. Lütjensa zespół składał się z sześciu niszczycieli; były to flagowy Wilhelm Heidkamp oraz Hermann Künne, Friedrich Eckoldt, Diether von Roeder, Karl Galster i Hans Lüdemann. Formacja ta pozostawiła około 300 min kotwicznych i dennych w pobliżu ujścia Humber, a zatonęło na nich siedem frachtowców o łącznym tonażu prawie 26 000 BRT – „premierową” ofiarą stał się brytyjski Whitemantle (1692 BRT), który poszedł na dno 22 października. Kolejny rajd odbył się w nocy z 12 na 13 listopada, wzięły w nim udział Wilhelm Heidkamp (okręt flagowy kmdr. Friedricha Bontego, dowódcy niszczycieli Kriegsmarine, FdZ; nie miał min na pokładzie), Karl Galster, Hermann Künne i Hans Lüdemann (wychodzący w morze zespół składał się z siedmiu jednostek, ale Theodor Riedel i Hermann Schoemann musiały zawrócić do bazy z powodu awarii urządzeń napędowych, a odeskortował je Erich Giese). Osłonę w drodze powrotnej zapewniały im krążowniki lekkie Königsberg i Nürnberg oraz cztery torpedowce. Celem tym razem było ujście Tamizy i niewiele godzin po postawieniu min wpadły na nie niszczyciel Blanche (zatonął na holu) oraz eskortowany przez niego krążownik minowy Adventure (odniósł poważne uszkodzenia, remont trwał do września 1940 r.). Jeszcze tego samego dnia zatonęły za sprawą niemieckich niszczycieli dwa brytyjskie frachtowce, a potem 11 innych (ostatni poszedł na dno 15 grudnia), o łącznym tonażu ponad 48 700 BRT. W nocy z 17 na 18 listopada Hermann Künne (flagowiec dowódcy 5. Flotylli, kmdr. por. H. Hartmanna) i Wilhelm Heidkamp, osłaniane przez Bernda von Arnima, pozostawiły ładunek w środkowym z trzech kanałów żeglownych ujścia Tamizy. Wracające do Wilhelmshaven okręty spotkały się w pobliżu holenderskiej wyspy Terschelling z krążownikami lekkimi Leipzig i Nürnberg oraz trzema torpedowcami. I tym razem „żniwo” było obfite: na minach zatonęło siedem statków o łącznym tonażu ponad 25 700 BRT (w tym japoński liniowiec pasażerski Terukuni Maru, 11 930 BRT; w tym przypadku obyło się jednak bez strat w ludziach) i trawler uzbrojony Mastiff. Kolejnej nocy Erich Steinbrinck (okręt flagowy kmdr. Ericha Beya) i Friedrich Eckoldt, którym osłonę zapewniał Hans Lody, „odwiedziły” ujście Humber, stawiając tam miny kotwiczne i denne; w drodze powrotnej niszczycielom towarzyszyły Lei pzig oraz cztery torpedowce. „Urobkiem” było kolejne siedem statków o łącznym tonażu ponad 38 000 BRT, w tym polski transatlantyk Piłsudski (14 287 BRT, zatonął 26 listopada na pozycji 53°49’03”N, 00°34’01”E, w trakcie pierwszego rejsu po przebudowie na transportowiec wojska; zginęło tylko dwóch członków jego załogi, w tym kpt. Mamert Stankiewicz, pozostałych uratował niszczyciel Valorous).
Włączenie do operacji minowych samolotów miało fatalne konsekwencje – 24 listopada zrzucona na spadochronie koło Shoeburyness (ujście Tamizy) mina magnetyczna nie wpadła do wody, lecz na brzeg, a mechanizm mający spowodować w takim przypadku wybuch zawiódł. Zbadanie znaleziska pozwoliło Brytyjczykom odkryć przyczynę zatonięć na przetrałowanych wodach i podjąć przeciwdziałania, które poważnie zmniejszyły zagrożenie. Nadal jednak pojawianie się min przypisywane było tylko okrętom podwodnym i samolotom. Okazja do „zdybania” niemieckich niszczycieli pojawiła się w nocy z 6 na 7 grudnia, gdy Hans Lody (okręt flagowy kmdr. por. Ericha Beya, dowódcy 4. Flotylli, bez min na pokładzie) i Erich Giese4 wybrały się w rejon Cromer, by zaminować szlak żeglugowy przebiegający w pobliżu tego portu. Po wykonaniu zadania natknęły się na patrolujące niszczyciele Jersey i Juno, do których – mimo rozkazu dowództwa Kriegsmarine o „zachowywaniu dyskrecji” – wystrzeliły torpedy. Pocisk z Giesego trafił pierwszy z wymienionych okrętów, poważnie go uszkadzając, ale ponieważ niemieckie niszczyciele nie zostały zauważone, Brytyjczycy uznali, że zostali zaatakowani przez U-boota. Pozostawione pod Cromer miny spowodowały zatonięcie tylko dwóch statków, o łącznym tonażu ponad 5200 BRT (doszło do tego 8 i 12 grudnia), ponieważ tym razem szybko skierowano żeglugę poza zagrożony rejon, a potem go zamknięto, gdy próby trałowania tradycyjnymi metodami nie przyniosły rezultatu.