Symbol siły US Navy – Krążowniki typu Ticonderoga

Symbol siły US Navy – Krążowniki typu Ticonderoga

Sławomir Lipiecki

Krążowniki rakietowe z systemem AEGIS (obecnie także BMD) typu Ticonderoga, mimo że liczą już sobie bez mała 30 lat aktywnej służby, nadal należą do najnowocześniejszych jednostek US Navy i zarazem do najlepszych okrętów świata. Przez część ekspertów uznawane są wręcz za najgroźniejsze obecnie jednostki nawodne naszego globu.

Ich możliwości – głównie za sprawą zintegrowanego systemu AEGIS – są ogromne i podlegają stałemu rozszerzaniu. Powstało łącznie 27 jednostek tego typu, przy czym 5 najstarszych (serii Baseline 0 i Baseline 1, dysponujących m.in. przestarzałym – przynajmniej według standardów US Navy – systemem rakietowym) wycofano już definitywnie ze służby i to – co ciekawe – o kilka lat wcześniej niż planowano.

Dobre wyszkolenie amerykańskich marynarzy w połączeniu z zaawansowaną technologią sprawia, że żadna inna flota nie jest w posiadaniu tak zaawansowanych technicznie jednostek. Długa seria okrętów pozytywnie wpłynęła również na koniunkturę stoczniową, a dostawcy poszczególnych komponentów oraz modułów zadaniowych zyskali bezcenne doświadczenie. Znaczna część krążowników typu Ticonderoga poddana została w XXI w. kompleksowej modernizacji, dzięki której m.in. weszły one do systemu przeciwbalistycznego BMD (ang. Ballistic Missile Defence). Jednostki te stanowią obecnie – wspólnie z niszczycielami typu Arleigh Burke – trzon mobilnych sił przeciwlotniczych Stanów Zjednoczonych, zapewniając aktywną obronę grupom operacyjnym przed samolotami, rakietami przeciwokrętowymi i balistycznymi.

Geneza

Jeszcze zanim wyciągnięto lekcje z zatopienia w latach 50. XX w. starego, pochodzącego z drugiej wojny światowej izraelskiego niszczyciela Eilat (okręt w październiku 1967 r. został zniszczony przez dwa egipskie kutry rakietowe w pobliżu portu w Port Said na półwyspie Synaj podczas wojny izraelsko-arabskiej), US Navy starała się przeciwdziałać rosnącemu zagrożeniu ze strony coraz to nowych radzieckich pocisków przeciwokrętowych, wprowadzając do służby pierwszą generację rakiet przeciwlotniczych: serii RIM-2 Terrier, RIM-8 Talos i RIM-24 Tartar. Dekadę później znacznemu usprawnieniu uległa koordynacja działań w zakresie niszczenia celów powietrznych. Do użytku wprowadzono wówczas skomputeryzowany system wymiany danych taktycznych NTDS (Naval Tactical Data System), który integrował ze sobą wszystkie sensory okrętowe, tworząc jeden, niedublujący się obraz sytuacji taktycznej. Co więcej, dzięki linii transmisji danych Link-14 i Link-11 możliwa była dwukierunkowa wymiana informacji między poszczególnymi jednostkami wyposażonymi w system NTDS (Link-14 umożliwiał nawet przekazywanie danych na okręty nieposiadające tego systemu).

Sieciowe wykorzystanie rakiet wspomnianej pierwszej generacji dobrze sprawdzało się w tzw. grach wojennych i próbach poligonowych, szczególnie przy zwalczaniu małej liczby różnego rodzaju celów powietrznych (samolotów i rakiet). Problem ze skutecznością pojawiał się przy ich większej liczbie. Koniecznym okazało się opracowanie nowych pocisków przeciwlotniczych i skutecznego systemu koordynującego całe działania z zakresu OPL. Efektem było rozpoczęcie prac projektowych nad pociskami serii Standard Missile oraz systemu przeciwlotniczego Typhoon, opartego na radarach dalekiego zasięgu oraz rakietach przeciwlotniczych średniego i dalekiego zasięgu. Wkrótce okazało się jednak, że system Typhoon jest za ciężki, by wykorzystać go na morzu, a przy tym zbyt kosztowny i – na domiar złego – niezbyt efektywny. Projekt ostatecznie anulowano i w 1964 r. zastąpiono go nowym, o nazwie ASMS (Advanced Surface Missile System), który pod koniec 1969 r. wyewoluował ostatecznie do zintegrowanego systemu dowodzenia i kierowania walką AEGIS (Automatized Electronic Guidance Interconected System).

Pod koniec lat 70. XX w. floty różnych państw zaczęły stawać przed poważnym problemem wzrostu kosztów projektowania i budowy okrętów, co wiązało się m.in. z instalowaniem na nich coraz bardziej wyrafinowanych systemów uzbrojenia i obserwacji technicznej. Oznaczało to, że wymiana starszych jednostek na nowe nie mogła już następować w proporcji jeden do jednego. Tym samym każda kolejna konstrukcja musiała cechować się większą uniwersalnością, by móc realizować większą liczbę zadań. Dla US Navy stało się jasne, że na współczesnym polu walki nie będzie miejsca na „słabsze” okręty. Doprowadziło to do podjęcia prób wybudowania jednostek wielozadaniowych, których konstrukcja musiała pogodzić z pozoru sprzeczne ze sobą zdolności realizowania zadań o charakterze przeciwlotniczym i przeciwrakietowym (AAW – Anti-Aircraft Warfare), przeciwokrętowym (ASuW – Anti-Surface Warfare) oraz zwalczania okrętów podwodnych ZOP (ASW – Anti-Submarine Warfare). Do tego doszły wkrótce możliwości wykonywania uderzeń na cele naziemne (m.in. za pomocą ciężkich rakiet manewrujących).

Program został zainicjowany przez US Navy w 1970 r. Rozpoczęto wówczas konsultacje z różnymi firmami przemysłu zbrojeniowego i stoczniowego, których celem było wstępne opracowanie projektu wielozadaniowych okrętów, mających zastąpić starzejące się jednostki typu Charles F. Adams i nowszych Coontz/Farragut. Miały one przejąć od nich zadania zakresu eskortowania grup lotniskowcowych oraz zespołów operacyjnych innego typu, zapewniając im kompleksową obronę przed różnymi rodzajami zagrożeń, przy czym samo uzbrojenie miało być uniwersalne do tego stopnia, by pozwalało również na prowadzenie operacji o charakterze stricte ofensywnym.

Wymagania te stały się punktem wyjścia do zaprojektowania krążowników typu Ticonderoga, a następnie wielkich niszczycieli typu Arleigh Burke. Zanim jednak do tego doszło, równolegle z pracami nad systemem AEGIS prowadzono program rozwojowy bardzo dużych niszczycieli typu Spruance. Zaprojektowano je w celu zastąpienia serii jednostek tej klasy pochodzących jeszcze z czasów drugiej wojny światowej (typów Allen M. Summer i Gearnig). Budowa pierwszej serii ruszyła na początku lat 70. XX w. Były to w tamtym czasie bardzo nowatorskie i w praktyce niezwykle udane okręty, skupiające w swoich dużych kadłubach całe doświadczenie projektowo-operacyjne US Navy.

W latach 1973-1974 przeprowadzono pierwsze prace studialne nad projektem tzw. uderzeniowych krążowników z napędem nuklearnym (CGSN). Planowano, że pierwsze jednostki tego rodzaju zasilą flotę mniej więcej w 1983 r. Ich konstrukcja miała wywodzić się z poprzednich, bardzo udanych krążowników z napędem nuklearnym typów California i Virginia, aczkolwiek nowe okręty miały być – m.in. dzięki implementacji zintegrowanego systemu AEGIS – o wiele bardziej uniwersalne, zdolne do w pełni autonomicznego realizowania szerokiego spektrum zadań i to w warunkach dużego zagrożenia ze strony sił potencjalnego nieprzyjaciela. Program ostatecznie jednak anulowano, a to z uwagi na zbyt duże koszty pojedynczego okrętu w stosunku do jego realnych możliwości.

Kolejną koncepcją była implementacja systemu AEGIS na kadłubach krążowników z napędem nuklearnym typu Virginia. Wymagało to całkowitej zmiany architektury tych jednostek, co oznaczało wzrost wyporności normalnej powyżej 12 000 t i tym samym groziło znacznym przeciążeniem, co z kolei w znaczący sposób ograniczało potencjał pod późniejsze modernizacje. Co jednak najistotniejsze – był to czas, gdy US Navy odchodziła od stosowania napędu nuklearnego na okrętach nawodnych (z wyłączeniem lotniskowców). Poza tym propozycja kolejnych krążowników typu Virginia, wyposażonych w system AEGIS, trafiła na opór z poziomu gabinetu ówczesnego prezydenta Stanów Zjednoczonych Jimmy’ego Cartera, który to planował znaczne ograniczenia US Navy, w tym rezygnację z jednostek z napędem nuklearnym (nawet lotniskowców). Na szczęście Kongres USA nie poparł planów prezydenta, a jego następca – Ronald Reagan – okazał się wielkim orędownikiem rozwoju floty wojennej. Dzięki temu w marcu 1981 r. propozycja budowy zmodernizowanych krążowników typu Virginia ponownie została poddana rozpatrzeniu, jednak dwa lata później ostatecznie ją odrzucono (głównie z powodu wspomnianych wcześniej wad projektu).

Uwagę skupiono natomiast na niszczycielach typu Spruance. Zaletą tych okrętów – poza oczywiście niezwykle udaną konstrukcją – była unifikacja programów modernizacyjnych, co pozwalało na ograniczenie liczby rozwiązań technicznych do jednej jednostki zamiast do dwóch różnych. Co jednak naj­istotniejsze, nowoczesne kadłuby niszczycieli typu Spruance zaprojektowano tak, by były podatne na kompleksowe modernizacje, w związku z tym przy ich konstrukcji zastosowano bardzo duży zapas wyporności (o wiele większy niż zwykle). Po określeniu budżetu dla systemu AEGIS i – co za tym idzie – postawieniu wymagań co do jego gabarytów, ów zapas wyporności spowodował, że zainteresowano się ich kadłubami jako bazą dla przyszłych krążowników rakietowych. Już pierwsze analizy wykazały, że możliwe jest dokonanie bardzo głębokich zmian przy zachowaniu z grubsza tego samego kadłuba i układu napędowego. Tym samym zdecydowano ostatecznie, że nowe krążowniki powstaną na bazie zmodyfikowanych kadłubów wielkich niszczycieli typu Spruance.

Co ciekawe, podjęcie decyzji o budowie krążowników na bazie kadłubów niszczycieli (jakkolwiek duże by one nie były) zrodziło niemałe zamieszanie klasyfikacyjne. Z uwagi na ten fakt, jak również z powodu przejścia na napęd konwencjonalny, początkowo noszono się nawet ze sklasyfikowaniem nowych jednostek jako niszczycieli rakietowych (DDG – Guide-missile Destroyer). Gdy jednak ostatecznie skasowano program budowy kolejnych krążowników z napędem nuklearnym (CGN – Guided-missile Cruiser Nuclear-powered) oraz ograniczono budżet modernizacyjny istniejących okrętów tej klasy (typów California i Virginia), nowe jednostki oficjalnie sklasyfikowano jako krążowniki rakietowe (CG – Guided-missile Cruiser). Nastąpiło to notabene tuż przed położeniem stępki pod jednostkę prototypową.

W przyjętej ostatecznie klasyfikacji nie było krzty przesady. Już okręty typu Spruance trudno było klasyfikować jako niszczyciele, choćby z uwagi na wyporność normalną powyżej 8000 ts. Tymczasem krążowniki typu Ticonderoga miały mieć wyporność normalną (według projektu) w granicach 9500 ts, a więc na poziomie przeciętnych krążowników ciężkich z drugiej wojny światowej. Poza tym nowe okręty miały charakteryzować się głębokimi zmianami konstrukcyjnymi w kadłubie (także w zakresie ochrony biernej) oraz wprost nieporównywalnie większymi możliwościami taktycznymi. Jakby tego było mało, wszystkie krążowniki miały mieć możliwość pełnienia funkcji okrętów dowodzenia, co wiązało się nie tylko z wygospodarowaniem miejsca pod pomieszczenia sztabowe i zarazem dodatkowe kwatery mieszkalne, ale także z instalacją kompleksowego systemu wymiany danych taktycznych NTDS.

Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 3-4/2020

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter