Synaj – kontrofensywa izraelska


Łukasz Przybyło


 

 

 

 

Wojna Jom Kippur

 

 

Synaj – kontrofensywa izraelska

 

 

 

Dla Izraelczyków jest to Wojna Dnia Sądu Ostatecznego (…) są oni zdecydowani ukarać Arabów (…) Przy tym nastawieniu Izraelczycy gotowi są na wysokie koszty ludzkie i sprzętowe, konieczne dla zademonstrowania konsekwencji, jakie niesie zaatakowanie Izraela. Wojna ta staje się coraz krwawsza, ale z izraelskiego punktu widzenia nie może ona trwać długo.
(CIA, Ocena sytuacji, 13. 10. 1973 roku)

 

 

 

Mosze Dayan, Arik Szaron i wielu innych oficerów izraelskich było przekonanych, że armie arabskie są jak ptaki – wystarczy mocno uderzyć w gong, a wystraszone ptactwo rozpierzchnie się i odleci. Sprzyjać temu miała niska inicjatywa i słabe więzi łączące Arabów, którzy w momencie zagrożenia będą ratować tylko siebie. Jednak wieczorem 8 października, po klęsce przeciwnatarcia, wysocy dowódcy IDF już nie byli przekonani, czy „ptasia teoria” ciągle działa. Okazało się, że Egipcjanie walczą ofiarnie i często do końca, nie uciekają i nie ma przypadków paniki w ich szeregach. Jednak Szaron nie zgadzał się z tą niespodziewaną zmianą opinii o przeciwniku; uważał, że armia egipska bije się dzielnie, bo przez wiele lat wyćwiczyła „na blachę” właśnie ten i tylko ten moment walki, czyli forsowanie Kanału i odparcie kontrnatarcia Izraelczyków. Jeśliby wybić ich z równowagi, gdyby udało się znowu przejść do walki mobilnej, to „ptasia teoria” będzie miała znów zastosowanie. Dlatego Szaron chciał jak najszybciej forsować Kanał, chciał „walnąć w gong”.

1. Sytuacja 14 października 1973 roku wieczorem Egipcjanie po nieudanym ataku 14 października, w którym stracili około 250 czołgów, nadal mieli do dyspozycji spore siły. Ich ugrupowanie było rozdzielone Wielkim Gorzkim Jeziorem. Na północy 2. Armia wprowadziła na przyczółek na azjatyckim brzegu Kanału Sueskiego 21. DPanc oraz 23. DZmech. Mimo że dywizje te poniosły spore straty w nieudanym ataku, to nie straciły zdolności bojowej i znacząco wzmocniły potencjał obronny wojsk egipskich. Trzeba pamiętać, że znajdowały się tam już trzy dywizje piechoty i sporo różnych oddziałów wsparcia. Na południu 3. Armia wprowadziła na swój przyczółek 4. DPanc i 6. DZmech – znajdowała się tam też elitarna 25. BPanc wyposażona w T-62. Dwie znajdujące się już na azjatyckim brzegu dywizje piechoty otrzymały więc spore wzmocnienie.

Problem stojący przed dowódcami egipskimi był bardzo prosty i jednocześnie niemożliwy do rozwiązania. Po nieudanej ofensywie, kiedy stało się jasne, że Izraelczycy w pełni zmobilizowali swoje siły i atak w kierunku przełęczy synajskich nie ma najmniejszych szans powodzenia, użyte w ofensywie odwody powinny były wrócić na afrykański brzeg Kanału. Odbudowywało to odwody armijne i powodowało, że ugrupowanie egipskie nie było jednowymiarowe, ale nabierało głębi, co pozwalało na elastyczniejszy manewr w razie zagrożenia kontrakcją przeciwnika. Wycofanie dywizji pancernych i zmechanizowanych było oczywiste dla szefa sztabu generalnego, gen. Shazly’ego. Polityczna decyzja dotycząca kontrofensywy, którą narzucili mu Sadat i Minister Obrony Ahmed Ismail, została wykonana – i, tak jak przewidywał, przyniosła tylko niepotrzebne straty. Teraz nadszedł czas, żeby wrócić do poprzedniego ugrupowania, które było przecież znacząco elastyczniejsze. Niestety, prezydent Egiptu zakazał wyprowadzania jakichkolwiek jednostek z azjatyckiego brzegu, czy miało to sens wojskowy, czy nie.

Dlaczego Sadat podjął taką decyzję? Odpowiedź jest bardzo prosta: bał się paniki wśród swoich żołnierzy, którzy mogli nie zrozumieć konieczności przegrupowania sił, tylko uznać, że tak jak w 1967 roku niektóre oddziały rozpoczęły już ucieczkę. W związku z tym, że 14 października Egipcjanie nacierali w pięciu różnych miejscach, ich dywizje pancerne i zmechanizowane wymieszały się z szykami dywizji piechoty. Wycofanie się za Kanał Sueski byłoby doskonale widoczne i mogło być źle zinterpretowane. W sytuacji, kiedy cały przyczółek wydawał się świetnie umocniony (odwody pancerne przecież tylko tę obronę wzmocniły), a cele polityczne Sadata były zrealizowane i nie wydawało się, że IDF jest w stanie przełamać egipską obronę –ryzyko wiążące się z wycofaniem części sił na afrykański brzeg było za duże. Jeśli jakieś działanie mogło zachwiać morale żołnierzy i zmienić ich w „ptaki”, to Sadat zdecydowanie takie działanie odrzucał.

Gen. Saad Shazly rozumiał obiekcje Sadata, szczególnie że wszyscy wyżsi wojskowi pamiętali przecież o klęsce w wojnie sześciodniowej. Jednak uważał, że są one nieusprawiedliwione. Szef sztabu generalnego często wizytował jednostki na froncie i uważał ich stan psychologiczny za wyśmienity. Ryzyka załamania nie można było wykluczyć, jednak jego prawdopodobieństwo było wg Shazly’ego bardzo małe. Szef sztabu generalnego wdał się w spór z Ministrem Obrony i Sadatem, chcąc na nich wymusić wycofanie sił pancernych z przyczółków; spór ten stawał się z czasem coraz bardziej gorący, a w końcu spowodował dymisję Shazly’ego.

 

Pełna wersja artykułu w magazynie Poligon 2/2014

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter