Syndrom TP, czyli polski czołg średni

Syndrom TP, czyli polski czołg średni

Jędrzej Korbal

Przywołana premiera zintensyfikowała również toczoną wokół przedmiotowego zagadnienia wymianę zdań, w której fakty przeplatają się z całą gamą domysłów, hipotez i twierdzeń, formułowanych przeważnie bez pokrycia w źródłach. Wśród reprezentowanych w rozgrywkach konstrukcji znajdują się dobrze znane i istniejące faktycznie czołgi Renault FT czy TKS. Reprezentowane są również konstrukcje późniejsze, jak 7TP czy prototypowe 4TP i 10TP. Istnieje możliwość sprawdzenia w wirtualnej walce nawet istniejącego w rzeczywistości tylko w formie projektu lub w najlepszym przypadku makiety wozu niszczycielskiego znanego jako 14TP. W miarę osiągania kolejnych etapów gry czołgów z oznaczeniem TP jednak nie ubywa, im natomiast wyższa numeracja maszyn tym prefiksem, tym częściej rzetelne informacje na ich temat zastępuje najrozmaitszymi domysłami. Najwięcej kontrowersji budzi tutaj konstrukcja czołgu powszechnie znanego jako 25TP, a w przedwojennej nomenklaturze określanego zbiorczo jako „czołg średni” lub „czołg szturmowy”. Co faktycznie wiemy na temat tego czysto teoretycznego projektu? W jakim celu omawiana maszyna miała powstać i jakie były rzeczywiste szanse na jej wprowadzenie do służby w WP? Wykorzystując dostępne dane archiwalne możemy udzielić odpowiedzi na to pytanie, z zastrzeżeniem, że będzie ona wyraźnie krótsza niż wytworzone współcześnie wokół polskiego czołgu średniego teorie.

Pierwsze wzmianki na temat podjęcia nad Wisłą prac nad czołgami szturmowym odnaleźć można w dokumentacji pochodzącej jeszcze z połowy 1930 roku, kiedy reformowano strukturę broni pancernych. Poza dającymi przewagę manewru modnymi wtedy czołgami szybkimi pamiętano również o wozach z wyraźnie odmienną charakterystyką. O przyszłym czołgu szturmowym pisano: Na drugim planie postawimy sprzęt przeznaczony do współdziałania w natarciu na pozycje zorganizowane, jako broń potężnego, brutalnego uderzenia, która będzie użyta w wypadkach sporadycznych i w tym celu będzie doraźnie przydzielona do jednostek. Choć forma przyszłego czołgu średniego ewoluowała przez kolejne lata, zadania przed nim stawiane w zasadzie nie ulegały większym zmianom. Co więcej, w miarę pojawiania się i odchodzenia od rozmaitych koncepcji, jak chociażby masowe wykorzystanie czołgów pływających, sama idea czołgu przełamania lub gąsienicowego szturmowca, niezmiennie utrzymywała się w tworzonych planach i koncepcjach rozbudowy.Przez lata jednak sprawę odkładano na okresy późniejsze, koncentrując się na bieżących problemach z czołgami rozpoznawczymi czy lekkimi. 13 marca 1933 roku Szefostwo DepZaopInż. skierowało do Szefa SG pismo pt. „Czołgi – nowe konstrukcje”, w którym powołując się na wnioski z pracującej jeszcze w listopadzie 1932 roku komisji, oczekiwało od SG szeregu dodatkowych wskazówek. Proszono bowiem o informacje, czy postawione przez komisję wnioski są nadal aktualne i czy w przypadku ich utrzymania w mocy DepZaopInż. jest zobowiązany do rozpoczęcia prac nad nowymi typami czołgów. Wymieniano tutaj trzy rodzaje maszyn, dla których SG miał określić podstawowe wymagania: czołgi niszczycielskie (a’la Christie), czołgi pływające (VCL Amphibious Tank-PZInż. 130) oraz interesujące nas najbardziej czołgi średnie. Jakie w danym okresie były wytyczne najwyższego kierownictwa WP względem czołgu średniego – dokładnie nie wiemy, choć jeszcze na przełomie 1935 i 1936 roku mówiono raczej o maszynie o masie około 16 ton, prędkości do 35 km/h i pancerzu o grubości do 35 mm. Uzbrojenie czołgu miała stanowić armata kal. 75 mm oraz 2-4 cekaemy, napęd silnika Diesla o mocy 220-250 KM i zasięgu 100 km.

Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia nr specjalny 6/2018

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter