Szkoły pod żaglami
Grzegorz Kolański
Jednym mogą kojarzyć się z pięknem morskich podróży pod żaglami, innym z ciężka pracą. Mogłoby się wydawać, że w czasach silników spalinowych i siłowni atomowych, jednostki żaglowe muszą odejść do lamusa, lub służyć jedynie celom rekreacyjnym. Jednak w dalszym ciągu znajdują się one w spisach flot i mogą służyć wielu celom, ale jednym z najważniejszych jest kształcenie nowych pokoleń marynarzy. Dla wielu z nich rejs na okręcie szkolnym napędzanym siłą wiatru jest pierwszym poważnym kontaktem z morzem. I chyba najważniejszym, ponieważ pozwala on poznanie siły morza, jego piękna i mocy, jego łaski oraz ciężkiej pracy podczas żeglowania przy jego niełasce.
W powszechnej świadomości żaglowce kojarzą się z drewnem i starymi czasami, gdy pływano tylko pod żaglami i nawigowano z użyciem podstawowych przyrządów nawigacyjnych. Współczesne jednostki żaglowe trochę burzą ten obraz, ponieważ mają stalowe kadłuby i maszty oraz ożaglowanie wykonane z nowoczesnych materiałów. Również ich wyposażenie jest już współczesne i obejmuje nowoczesne systemy nawigacyjne i środki łączności. Nie można zapominać o silnikach, które również są częścią współczesnych żaglowców, chociaż uważane są – na szczęście – za napęd tylko pomocniczy. Z reguły okręty tej klasy nie są uzbrojone, a jeśli już, to bardziej symbolicznie niż praktycznie w armaty salutacyjne i broń małokalibrową.
Oprócz szkolenia nowych kadr, żaglowce pełnią jeszcze jedną ważną funkcję. Są one ambasadorami swojego kraju. Funkcja ta nie ogranicza się tylko do prezentowania bandery i zacieśniania czy też nawiązywania stosunków, ale także do propagowania kultury i osiągnięć danego kraju.
Współczesne szkoły pod żaglami, to często okręty z wieloletnią historią, barwną, choć czasami szarą lub nawet ciemną. Młodym żeglarzom zapewniają one nie tylko miejsce do spania i spożywania posiłków, ale także miejsce do morskiej edukacji. W tym i tej najważniejszej, zwanej dobrą praktyką morską. Każda, mniej lub bardziej licząca się marynarka wojenna ma system szkolenia, w którego skład wchodzą jednostki żaglowe. Mogą to być zupełnie małe „żaglóweczki”, ale również duże żaglowce „pogromcy wiatrów” (ang. windjammer), zdolne do odbycia podróży dookoła świata.
Z rodowodem polskim…
Tak właśnie jest i w naszej marynarce wojennej. Znajdujący się w jej składzie ORP Iskra nie jest co prawda windjammerem, ale jest pierwszym polskim okrętem, który opłynął dookoła kulę ziemską. Rejs trwał prawie 10 miesięcy, od kwietnia 1995 roku do lutego roku następnego. Dowódcą ORP Iskra był w tym czasie kmdr por. Czesław Dyrcz, późniejszy kontradmirał i rektor Akademii Marynarki Wojennej, a jego zastępcą ówczesny kpt. Mariusz Mięsikowski, późniejszy prorektor tejże uczelni. Rejs dookoła świata jest największym wyczynem ORP Iskra, ale oprócz tego jednostka wielokrotnie uczestniczyła w regatach serii „Tall Ships Races”. Czy to podczas tych przedsięwzięć, czy też podczas zwykłych rejsów nawigacyjno-szkoleniowych, okręt wiele razy zachodził do zagranicznych portów, godnie reprezentując polską banderę.
Współczesny ORP Iskra to już drugi żaglowiec polskiej marynarki wojennej noszący tę nazwę. Pierwsza Iskra była trzymasztowym szkunerem gaflowym. Do służby została wprowadzona w roku 1928, a wycofana z niej w roku 1977. Nowa Iskra rozpoczęła służbę w roku 1982 i jest trzymasztową barkentyną, czyli jednostką mającą na pierwszym maszcie (fokmaszcie) ożaglowanie rejowe, a na pozostałych skośne (gaflowe na grotmaszcie i bermudzkie na bezanmaszcie). W sprzyjających warunkach ORP Iskra może żeglować pod 16 żaglami o łącznej powierzchni 958 m2. Okręt zbudowany został w Stoczni Gdańskiej, podobnie jak i dwie pozostałe jednostki projektu B79/II. Pierwsza z nich to STS Pogoria, a druga to Kaliakra, na której szkolą się m.in. podchorążowie bułgarskiej marynarki wojennej.
Autorem projektu B79/II jest inż. Zygmunt Choreń. Spod jego ręki „wyszło” wiele żaglowców, w tym m.in. dzierżący tytuł największego spośród obecnie pływających Royal Clipper. Jednym z najnowszych projektów inż. Chorenia jest należąca do marynarki wojennej Algierii trójmasztowa fregata El Mellah (z arabskiego – żeglarz). Jednostka ma stalowy kadłub o długości 110 m i jest największym żaglowcem zwodowanym w Polsce. Jej wysokość sięga 54 m, a na masztach można rozwinąć 28 żagli o łącznej powierzchni 3000 m2. W wypadku El Mellah, który jest klasyfikowany jako fregata, na wszystkich masztach rozwijane jest ożaglowanie rejowe (z tego też względu synonimem nazwy fregata jest pełnorejowiec). Dzięki niemu okręt może płynąć z prędkością dochodzącą do 17 węzłów, co czyni go jednym z najszybszych żaglowców na świecie. Na jego pokładzie znajduje się miejsce dla 102 członków załogi oraz 120 młodych adeptów sztuki żeglarskiej. El Mellah powstał w Stoczni Remontowa Shipbuilding w Gdańsku (dawna Stocznia Północna), gdzie zwodowany został jako tysięczna jednostka w całej historii stoczni. Kontrakt na jego budowę wynosił 40 mln euro i był największym kontraktem związanym z polskim przemysłem zbrojeniowym (prowadzonym przez CENZIN, należący do PGZ S.A.) w roku 2017.
Dwa lata wcześniej, w roku 2015, swój dziewiczy rejs z Polski do Wietnamu odbył inny żaglowiec, również zaprojektowany przez inż. Chorenia. Był to Lê Quý Đôn, zbudowany przez Marine Projects w Gdańsku i noszący imię wietnamskiego poety i filozofa z XVII wieku. Jednostka jest trzymasztowym barkiem o stalowym kadłubie i z żaglami o łącznej powierzchni 1400 m2. Na pierwszych dwóch masztach znajduje się ożaglowanie rejowe, a na trzecim skośne. Wietnamski żaglowiec ma długość 67 m, a na jego pokładzie jest miejsce do zakwaterowania 30 osób załogi i 80 uczniów. Wraz z okrętem, stronie wietnamskiej dostarczono jego uzbrojenie, składające się z 2 podwójnych karabinów maszynowych kalibru 12,7 mm.
Z rodowodem niemieckim…
Podobnie jak w polskiej marynarce wojennej, również w niemieckiej (Die Marine) kontynuowana jest tradycja przekazywania następcy imienia szkolnego żaglowca. Obecnie zatem w szeregach Marine znajduje się drugi okręt żaglowy o nazwie Gorch Fock, pochodzącej od pseudonimu niemieckiego pisarza Johanna Wilhelma Kinau, który zginął podczas bitwy jutlandzkiej w roku 1916. Pierwszy Gorch Fock wybudowała w roku 1933 stocznia Blohm Und Voss w Hamburgu w ciągu zaledwie 100 dni! W tym samym roku jednostka weszła do służby w marynarce wojennej Rzeszy (Reichsmarine). Ten trzymasztowy bark został zatopiony pod koniec II wojny w cieśninie Strelasund, oddzielającej wyspę Rugię od lądu. W ramach repatriacji wojennych jednostka przypadła Związkowi Radzieckiemu i została wydobyta, a następnie wyremontowana i wcielona do służby w marynarce radzieckiej jako Towariszcz. Po rozpadzie ZSRR żaglowiec przeszedł na własność Ukrainy, by w roku 2003 powrócić na stałe do Niemiec i do nazwy Gorch Fock. Jednostka obecnie znajduje się w Stralsundzie, gdzie pełni rolę jednostki muzealnej, chociaż prowadzone są starania o przywrócenie żaglowcowi pełnej sprawności.
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 3-4/2019