Szwedzka broń pancerna 1939-1945

 


Zbigniew Lalak


 

 

 

Szwedzka broń pancerna

 

1919-1945

 

(cz. II)

 

 

Szwecja, pomimo swej wieloletniej polityki neutralności, opierała ją na zasadzie: chcesz pokoju, gotuj się do wojny. Stąd jej przemysł zbrojeniowy, oparty na bogatych i długich tradycjach sięgających jeszcze czasów mocarstwowości, był dość rozbudowany, a armia relatywnie silna. Szwedzi zapisali ważną kartę m.in. w historii rozwoju broni pancernej, już w okresie międzywojennym zaliczając się do nielicznej światowej awangardy w dziedzinie konstruowania czołgów i samochodów pancernych.

 



Organizacja i koncepcja broni pancernej w armii szwedzkiej
Dyskusja na temat wykorzystania czołgów w armii szwedzkiej rozpoczęła się na nowo w 1925 roku na łamach wojskowego periodyku „Ny Militär Tidskrift” („Nowy Przegląd Wojskowy”) serią artykułów kpt. Carla Augusta Ehrensvärda i Helge Junga. Autorzy poddali krytyce taktykę pozycyjną stosowaną w czasie I wojny światowej i stwierdzili, że przyszłe działania charakteryzować się będą masowym użyciem czołgów i lotnictwa. Jak zauważyli: w [wojnie 1914 roku] działa miały głos, obecnie muszą zamilknąć, czas na nowe idee. To nieco patetyczne stwierdzenie obecnie może powodować lekki uśmiech, lecz w połowie lat 20. doskonale oddawało chęć wprowadzenia mechanizacji i czołgów do armii szwedzkiej. Jednakże rozpoczęty w 1928 roku plan budowy czołgu szwedzkiego nie przyniósł spodziewanych rezultatów, tzn. rozpoczęcia produkcji seryjnej wozu bojowego własnej konstrukcji. W 1930 roku stało się jasne, że czołgi Strv m/21-29 nie mogą być dłużej wykorzystywane do służby liniowej, a nawet do szkolenia. Poszukiwania odpowiedniego czołgu u producentów zagranicznych przyniosły rozczarowanie, co sprawiło, że Sztab Generalny skupił swoje wysiłki na rodzimych konstrukcjach. Czołgi L-10 i L-30 zostały zbudowane jako wozy doświadczalne i stanowiły podstawę dla dalszych prac. Równolegle z poszukiwaniem odpowiedniego pojazdu trwały gorączkowe dyskusje nad organizacją i „usytuowaniem” oddziałów pancernych w strukturze armii. W 1925 roku sformowano batalion czołgów (stridsvagnsbatalion) w 2. Pułku Piechoty Göta Livgarde. Pułk pomimo zachowania swojej dotychczasowej nazwy miał charakter mieszany – w jego składzie znajdował się sztab, batalion czołgów oraz dwie kompanie piechoty, z których jedna pełniła funkcję kompanii garnizonu sztokholmskiego. Zgodnie z poglądami panującymi w Sztabie Generalnym (czołgi w naszych warunkach mają za zadanie wspieranie piechoty) pododdziały czołgów miały być organicznym elementem w pułku piechoty. Utrzymanie takiej mieszanej struktury ułatwiało proces szkolenia. W okresie 1931-1932 został sformułowany pogląd, że czołgi mają odgrywać rolę ruchomego odwodu przeciwpancernego w pułkach piechoty, który jednak szybko upadł. Głównym argumentem, jaki wysunięto przeciwko tej koncepcji był fakt, iż ze względu na duże zalesienie oraz stosunkowo słabą sieć dróg przeprowadzenie przez potencjalnego przeciwnika natarcia z wykorzystaniem znacznych ilości czołgów nie będzie możliwe. Oficerowie Sztabu Generalnego na tej samej podstawie wskazali na karabiny maszynowe (a nie działko przeciwpancerne) jako optymalne uzbrojenie przyszłych czołgów. Oba te poglądy zostały poddane krytyce na łamach „NMT” w 1936 roku, gdzie przedstawiono rozwój broni pancernej w państwach europejskich i dokładnie opisano koncepcje z Niemiec, ZSRR oraz Wielkiej Brytanii. Dodatkowym „gwoździem do trumny” dla zachowawczych poglądów Sztabu Generalnego były analityczne materiały dotyczące działań formacji pancernych w czasie wojny domowej w Hiszpanii, które zamieszczone zostały na łamach „Wojskowego Przeglądu Technicznego” („Militärteknisk Tidskrift”). Stwierdzono w nich, że czołgi lekkie uzbrojone w karabiny maszynowe mogą wykonywać wyłącznie zadania rozpoznawcze (i to przy sprzyjających warunkach, jakimi było słabe nasycenie artylerią), zaś podstawowym uzbrojeniem czołgu powinna być armata przeciwpancerna, zdolna zwalczać czołgi przeciwnika. Dopiero w połowie 1939 roku powstało w Szwecji pojęcie uniwersalnego czołgu pola walki – stridsvagnisinsatser – który miał skupiać w sobie cechy zarówno czołgu lekkiego, przeznaczonego do rozpoznania, jak i maszyny cięższej, mogącej zwalczać czołgi przeciwnika. Jednak prawdziwy problem, który hamował rozwój broni pancernej w Szwecji, to brak wystarczających środków finansowych.

Brak odpowiedniej ilości pieniędzy był cechą stałą w rozwoju wszystkich formacji pancernych w armiach europejskich (chyba tylko z wyjątkiem ZSRR i Niemiec). Taka sytuacja panowała też w Szwecji. Przykładowo jeszcze w 1925 roku na łamach „NMT” sformułowano pomysł organizacji jednostek lekkich, wyposażonych w samochody pancerne z armatami przeciwpancernymi. Jednocześnie ze względów finansowych w końcu 1925 roku rozpoczęto redukcję szwadronów kawalerii. Do połowy 1930 roku z 50 szwadronów ostało się zaledwie 17. Korzystając niejako z okazji, grupa oficerów z Inspektoratu Kawalerii pod przywództwem przyszłego inspektora kawalerii płk Henry Peyrona (liczne artykuły o potrzebie mechanizacji oddziałów lekkich w „NMT” zamieszczali głównie Ake Hök i Pher Janse) zaproponowała, aby to właśnie w jej szwadronach sformować oddziały szybkie – „schnell-truppen”. Głównym przeciwnikiem tego pomysłu był jednak gen. Göran Gyllenstiern, inspektor kawalerii w latach 1930-40, który stwierdził: pomysł oddziałów lekkich wyposażonych w samochody pancerne, które miały być bronią przeciwpancerną, był wysoce niefortunny, nie miał żadnego uzasadnienia. Trzeba brać pod uwagę ogromne sumy, jakie się z tym wiążą, a można je uzyskać jedynie z opodatkowania samochodów, które poruszają się po naszych drogach, tych zaś jest stosunkowo mało. Jak wspomniano już w pierwszej części artykułu (Poligon 1/2012), cena samochodów pancernych Pansarbil fm/29, specjalnie zaprojektowanych do tego celu, była bardzo wysoka (50 000 koron) i projekt upadł. Peyron nie pozostawał dłużny: niezrozumiała jest awersja do motoryzacji jednostek kawalerii, takie poglądy są całkowicie przestarzałe. W latach 1928-36 opublikowano szereg artykułów, w których Hök i Janse szczegółowo przedstawiali swoje koncepcje dotyczące rozwoju kawalerii. W ich wizjach miała to być zmotoryzowana formacja, mogąca operować w każdych warunkach terenowych, utrzymująca stałą łączność radiową i telefoniczną zarówno z jednostkami piechoty, jak i artylerii. Na wyposażeniu oddziałów lekkich powinny znajdować się samochody pancerne oraz inne pojazdy mechaniczne: samochody terenowe czy lekkie ciągniki gąsienicowe. W 1932 roku autorzy stwierdzili: głównym problemem jest staranne dobranie proporcji [struktury organizacyjnej] pomiędzy mobilnością [oddziału], zdolnością do wykonania zadania i siłą ognia. W 1935 roku w swoich poglądach na rozwój kawalerii poszli jeszcze dalej: [oddział] powinien dysponować pojazdami specjalnie zaprojektowanymi [dla kawalerii], dotyczy to zarówno samochodów, jak i czołgów […] jest to niezwykle kosztowne, ale należy zastanowić się nad skalą zmian, bowiem w każdym oddziale powinny być czołgi mogące wykonywać powierzone im zadania. Płk Peyron był zdania, że na przyszłym polu walki kawaleria nie będzie wykonywała swojego głównego zadania, czyli rozpoznania, które zostanie przejęte przez lotnictwo, lecz będzie wykorzystana do zadań samodzielnych o charakterze operacyjnym i dlatego musi zostać zwiększona jej siła ognia. Był to główny powód, dla którego należałoby kawalerię przekształcić w jednostki zmotoryzowane dysponujące czołgami. W 1940 roku mianowano Peyrona inspektorem kawalerii – zastąpił na tym stanowisku gen. Gyllenstierna, uważanego za „głównego hamulcowego” zmian. Jednak nominacja nie została przychylnie odebrana w kręgach wojskowych. Peyron był uważany za człowieka aroganckiego i zarozumiałego, przypisywano mu antysemickie poglądy, co miało niewiele wspólnego z rzeczywistością. Dyskusje toczone na łamach „Nowego Przeglądu Wojskowego” oraz „Wojskowego Przeglądu Technicznego” zaowocowały przyznaniem 11 czerwca 1936 roku kwoty 4 500 000 koron na zakup nowych czołgów z terminem do 1940 roku. Suma ta mogła być zwiększona do 6 mln koron w razie konieczności. Łącznie Szwedzi zamierzali wydać 130 mln koron na obronę. Doszli przy tym do wniosku, że jednostki pancerne należy wyposażyć w dwa typy czołgów: uzbrojonych w dwa karabiny maszynowe oraz w armatę przeciwpancerną. Jak widać stara koncepcja wciąż pozostawała żywą, choć teraz dostrzegano konieczność dysponowania również lepiej uzbrojonym wozem. W kilka dni później wpłynęły pierwsze oferty: z firmy Landsverk – były to czołgi L-120 i L-60 – oraz z brytyjskiej firmy Vickers-Armstrong Ltd, która zaproponowała czołg Patrol Tank Mk.II oraz Six Ton Tank Mk. B. 22 czerwca komisja, składająca się z oficerów Sztabu Generalnego, Inspektoratu Piechoty oraz KAF, zdecydowała o zakupie dwóch czołgów produkcji szwedzkiej. Czołg L-60 został określony w zamówieniu jako „czołg bojowy” i miał być uzbrojony w armatę przeciwpancerną, natomiast czołg L-120 jako „czołg kawaleryjski”, który powinien posiadać dwa karabiny maszynowe. Umowa została podpisania w ekspresowym tempie 30 czerwca. Termin dostawy podwozi ustalono na październik 1936 roku. Jednakże gdy zbliżała się data odbioru czołgów, do zakładów Landsverk udała się komisja, która stwierdziła, że pojazdy nie są gotowe i z pewnością nie będą gotowe wcześniej, niż w pierwszych miesiącach 1937 roku. W tej sytuacji 18 grudnia podpisano aneks, wyznaczając nowy termin przekazania prototypów do prób oraz… zwiększono zamówienie o dwa kolejne pojazdy. Czołgi, łącznie 4 sztuki, miały być ukończone w lutym 1937 roku.

Pełna wersja artykułu w magazynie Poligon 2/2012

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter