T 42 - niespełniony czołg średni
Paweł Przeździecki
Drogi do Abramsa (cz. I)
T 42 - niespełniony czołg średni
Od kończącej II wojnę światową kapitulacji Japonii do początku lat 80. ubiegłego wieku podstawą wyposażenia sił pancernych Stanów Zjednoczonych były czołgi jednej linii konstrukcyjnej. Kolejne roczniki amerykańskich czołgistów obsługiwały wozy wywodzące się wprost od M26 Pershing. Chociaż wraz z biegiem lat przedstawiciele „dynastii” Pattonów ulegali ewolucji, w ogólnej koncepcji nie różnili się znacząco od czcigodnego „antenata”. W ciągu tych ponad trzech dekad amerykańscy konstruktorzy nie raz próbowali odejść od linii Pershinga-Pattona. Jednak te wysiłki, z różnych powodów, długo nie mogły zakończyć się sukcesem. Czasem o fiasku decydowały względy techniczne, zwykle jednak – szeroko pojęta polityka. Mimo że prototypy niespełnionych następców kolejnych wcieleń Pattona trafiały do pancernego lamusa, prace nad nimi pozwoliły zdobyć cenne doświadczenie, które wykorzystano podczas konstruowania pierwszego amerykańskiego powojennego czołgu z prawdziwego zdarzenia – Abramsa.

Zanim jeszcze przebrzmiały echa salw armatnich na frontach II wojny światowej w Stanach Zjednoczonych podniosły się głosy nawołujące do demobilizacji. Trzy tygodnie po podpisaniu dokumentu kapitulacji na pokładzie pancernika USS Missouri, prezydent Harry Truman zaproponował redukcję liczebności 8-milionowej armii o trzy czwarte! Dwa lata później liczba żołnierzy zmalała do miliona, w 1948 roku zaś – do ok. 550 tysięcy. Ameryka parła do rozbrojenia, wierząc w swój monopol w dziedzinie broni atomowej i potęgę lotnictwa. Inne rodzaje broni czekały drastyczne redukcje. Część jednostek i pododdziałów pancernych rozformowano, spadła liczba wozów w linii.
Lekkie, średnie i ciężkie
W chwili zakończenia działań wojennych amerykańskie siły pancerne dysponowały trzema głównymi typami czołgów. Prócz średnich „koni roboczych” – M4 Shermanów, nowiutkich wozów lekkich M24 Chaffee, do uzbrojenia weszły również M26 Pershingi, wówczas klasyfikowane jako czołgi ciężkie. Żaden z tych typów nie wykorzystywał jednak w pełni doświadczeń wojny. Stąd, pomimo niesprzyjających opracowywaniu nowych konstrukcji okoliczności, w USA nie zaprzestano rozważań nad kolejnym pokoleniem czołgów. Wyniki pierwszych projektów były dostępne jeszcze na początku drugiej połowy 1945 roku. Wedle raportu opracowanego przez zespół specjalistów do wyposażenia sił pancernych USA miały wejść nowe czołgi wszystkich trzech klas: lekkie (o masie do 22,6 tony), średnie (41-tonowe) oraz ciężkie (do 68 ton). Ponadto rozważano rozwijanie kolejnej kategorii – czołgów superciężkich. Tostatnie, z górnym limitem masy ustalonym na 140 ton, miały jednak pozostać wozami eksperymentalnymi. Zgodnie z projektem, czołg średni miał być chroniony pancerzem o grubości osłony czołowej sięgającej 203 mm; boki wieży i kadłuba miały po 76 mm. Planowano uzbrojenie wozu w długolufową 76,2 mm armatę. Wystrzelony z niej pocisk byłby zdolny przebić 203 mm pancerz odchylony o kąt 30° od pionu. Armata miała być stabilizowana w obu płaszczyznach. Na tym etapie przewidziano też zastosowanie zmechanizowanego układu zasilania uzbrojenia zasadniczego w amunicję, a mimo to nie myślano o rezygnacji z ładowniczego. Zadaniem tego czołgisty byłoby donoszenie amunicji do układu ładowania. Załogę czołgu miało stanowić łącznie 5 osób. Z uzbrojeniem głównym planowano sprzęgnąć 12,7 mm wkm i 7,62 mm km. Jeszcze jeden km miał być zainstalowany w kadłubie i sterowany odległościowo przez pomocnika kierowcy. Zmechanizowany układ zasilania armaty oraz dwupłaszczyznowa stabilizacja nie były jedynymi nowinkami technicznymi przewidzianymi dla następcy Shermanów. Dalsze zwiększenie siły ognia zostałoby osiągnięte dzięki instalacji nowoczesnych przyrządów celowniczych. Zastanawiano się nad wykorzystaniem dalmierza optycznego oraz przelicznika, automatycznie wyliczającego kąt wyprzedzenia celu. Wśród postulatów znalazło się opracowanie nowych jednostek napędowych, także wielopaliwowych oraz turbinowych! Część pomysłów znacznie wyprzedzała swój czas i nie miała szans na szybką „materializację w metalu”. Do takich należały m.in. użycie jeszcze bardziej skomplikowanych urządzeń – radarowego dalmierza oraz systemu rozpoznawania „swój-obcy”. Na przełomie 1945 i 1946 roku zadania ustalenia kierunków rozwoju amerykańskich sił pancernych podjął się zespół kierowany przez generała Josepha W. Stillwella. W styczniu 1946 roku został opublikowany jego raport. Zgodnie z zaleceniami tzw. Komitetu Stillwella należało zrezygnować z prac nad niszczycielami czołgów, uznając że najlepszą perspektywiczną bronią przeciwpancerną będzie własny czołg. W raporcie proponowano także zaprzestanie projektowania wozów superciężkich. Komitet opowiedział się za utrzymaniem dotychczasowego podziału na kategorie według masy. Odtąd wysiłek konstrukcyjny miał się koncentrować na rozwoju czołgów: lekkich, średnich i ciężkich. Także przedstawiciele amerykańskiego przemysłu zbrojeniowego dostrzegali potrzebę kontynuacji prac nad czołgami. Znalazło to wyraz w raporcie z kwietnia 1946 roku, sporządzonym przez grupę roboczą pod kierownictwem Kaufmana. T. Kellera, prezesa korporacji Chryslera i jednego z twórców wielkiego ośrodka produkcji czołgów w Detroit. W dokumencie podkreślano, że nawet w czasie pokoju konieczny jest stały rozwój techniczny i technologiczny. Z jednej strony raport był wyrazem niewątpliwego zainteresowania amerykańskiej zbrojeniówki ciągłym napływem funduszy; z drugiej potrzebę dalszych prac widzieli także wojskowi. Zdając sobie sprawę z ograniczeń czasu pokoju, grupa Kellera postulowała koncentrację wysiłków przynajmniej na elementach odpowiedzialnych za mobilność czołgów – jednostkach napędowych, układach transmisji oraz systemach zawieszenia.
Pełna wersja artykułu w magazynie Poligon 1/2009