T-60 – czołg czasu wojny

 


Anatolij Koliesnikow


 


T-60 – czołg czasu wojny

 

 

W 1926 roku, dowództwo Robotniczo-Chłopskiej Armii Czerwonej podjęło decyzję o wyposażeniu jednostek w nowe gąsienicowe wozy bojowe. Wymagania taktyczno-techniczne dla nich określono we wrześniu tego samego roku.  Dotyczyły one tankietki, czołgu „małego” oraz „manewrowego”. Dały one podstawę dla trzech spośród czterech głównych  gałęzi rozwojowych sowieckich czołgów w okresie tuż przed wybuchem Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Linia rozwojowa  tankietek zaowocowała powstaniem pływających czołgów rozpoznawczych T-37A, T-38 i wreszcie T-40, czołg „mały” dał  początek lekkim czołgom wsparcia piechoty T-26, zaś „manewrowy” rodzinie BT, a w finale czołgowi T-34. Przedwojenne  plany przewidywały, że wszystkie z tych linii miały być kontynuowane, wybuch Wielkiej Wojny Ojczyźnianej plany te  weryfikował.

 

 



W okresie, gdy na europejskim i północnoafrykańskim teatrach działań wojennych toczyły się zaciekłe walki pomiędzy Francją, Wielką Brytanią i ich sojusznikami z jednej strony a państwami Osi, reprezentowanymi przede wszystkim przez Niemcy i Włochy, z drugiej, także w Związku Radzieckim trwały intensywne przygotowania wojenne. Stalin uważnie obserwował bieg wydarzeń i czekał na właściwy moment, w którym jego kraj mógłby włączyć się do wojny na takich warunkach, które czyniłyby go rozgrywającym karty w tym konflikcie. Poza szeroko zakrojonymi działaniami politycznymi, trwały także, na ogromną skalę, intensywne przygotowania o czysto wojskowym charakterze, obejmujące m.in. modernizację techniczną sił zbrojnych. W przypadku broni pancernej zakładano równoległą wymianę generacyjną sprzętu we wszystkich kategoriach. I tak w przypadku „małych” czołgów pływających, przeznaczonych w pierwszym rzędzie do zadań rozpoznawczych, w 1940 roku do uzbrojenia przyjęto czołg T-40, w kategorii czołgów „lekkich” następcą T-26 miał stać się T-50, którego produkcję – nie bez trudności – rozpoczęto w połowie 1941 roku, następcą BT miał być T-34, produkowany seryjnie od 1940 roku, zaś wielowieżowe T-28 i T-35 zaczęły szybko ustępować pola ciężkim KW (dwie wersje: z armatą 76,2 mm i haubicą 152 mm), znajdującym się w produkcji od 1940 roku. Jak widać, we wszystkich przypadkach były to pojazdy nowe i wówczas nowoczesne, nie mające jednak wiele wspólnego ze swymi poprzednikami, stąd wdrożenie ich do produkcji związane było z koniecznością opanowania przez przemysł wielu zupełnie nowych technologii, a więc i rekonstrukcją parku maszynowego, czy koniecznością podniesienia kwalifikacji pracowników. Dotyczyło to także kooperantów, którzy musieli dostarczyć nowe gatunki stali pancernej, silniki, układy przeniesienia napędu, uzbrojenie i środki łączności. A wszystko to w wielu tysiącach egzemplarzy. Na dodatek analogiczne procesy trwały w przemyśle lotniczym, stoczniowym i w zakładach produkujących amunicję, broń strzelecką oraz sprzęt artyleryjski. Nowy sprzęt stanowił także olbrzymie wyzwanie dla liniowych służb technicznych, systemu szkolenia załóg, a także dla sztabowców, którzy musieli uwzględnić jego specyfikę oraz dawane przez niego zupełnie nowe możliwości w regulaminach walki i innych dokumentach normatywnych.

Wybuch wojny latem 1941 roku, poza gigantycznymi stratami poniesionymi przez wojska zachodnich okręgów wojskowych w ciągu kilkunastu pierwszych dni konfliktu, stał się także szokiem dla przemysłu, od którego domagano się zwielokrotnienia dostaw uzbrojenia i sprzętu do uzupełnienia strat oraz dla nowo formowanych jednostek oraz szybkiego wprowadzenia w nim modyfikacji wynikających z pierwszych doświadczeń wojennych. Na to wszystko nałożyły się wzmiankowane problemy przemysłu z opanowaniem nowej produkcji, a także utrata wielu kooperantów ulokowanych na terenach zajętych przez Niemców i zagrożenie zasadniczych centrów produkcji ulokowanych w europejskiej części kraju, które nie tylko znalazły się w zasięgu niemieckiego lotnictwa taktycznego, ale wkrótce mogły wręcz zostać zajęte (np. zakłady ulokowane w Charkowie – zasadnicze z punktu widzenia produkcji czołgów T-34, a także cały przemysł Leningradu). Stąd też błyskawiczna decyzja o rozpoczęciu ewakuacji większości strategicznie ważnych zakładów obronnych za Ural.

W będącej przedmiotem tego artykułu kategorii czołgów lekkich na pierwszy rzut oka sytuacja wyglądała bardzo dobrze. Leningradzka Fabryka nr 174 w lipcu 1941 roku przekazała wojskom pierwsze seryjne czołgi lekkie T-50, które uzyskały wysokie oceny od razu po swym bojowym debiucie, zaś – specjalizująca się w czołgach pływających – moskiewska Fabryka nr 37 im. Sergo Ordżonikidze rozpoczęła proces wdrażania T-50 do produkcji i kontynuowała, rozpoczętą jesienią 1940 roku, seryjną produkcję czołgu pływającego T-40. Faktycznie jednak czołg T-50 okazał się dosyć skomplikowany w produkcji i kosztowny. Ewakuowana do Orenburga Fabryka nr 174 była w stanie wyprodukować jedynie ich niewielką partię z części przewiezionych z Leningradu, a w Moskwie – z powodu konieczności rekonstrukcji parku maszynowego i wdrożenia nowych technologii (od płyt pancernych po transmisję) – w wojennych warunkach rozpoczęcie ich produkcji okazało się nierealne. W ten sposób T-40, mający masę 5,5 tony, opancerzenie o maksymalnej grubości 13 mm i uzbrojony w 12,7 mm wkm, stał się w pierwszych tygodniach  wojny jedynym seryjnie wytwarzanym w ZSRR czołgiem lekkim. Jego ograniczenia – szczególnie dotyczące  słabości uzbrojenia i opancerzenia, znane były jeszcze przed wojną. W 1940 roku rozpoczęto nawet prace nad  przezbrojeniem czołgu w małokalibrową armatę automatyczną – 23 mm  PT-23TP J. Taubina (OKB-16) i 20 mm  armatę na bazie lotniczego działka SzWAK B. Szpitalnego (OKB-15), ale do chwili  wybuchu wojny nie zostały  one pomyślnie zakończone.

Pierwsze doświadczenia frontowe dobitnie wykazały, że równie istotne jest także zwiększenie grubości opancerzenia T-40, przynajmniej do poziomu czołgu T-26. Takie prace zainicjowano jeszcze przed wojną, a związane były one wówczas nie tylko ze zwiększeniem odporności, ale przede wszystkim z obniżeniem kosztów produkcji i oszczędnością surowców strategicznych. Najpierw testowano dla T-40 elementy z żelazobetonu o grubości 50–100 mm, które miałyby w pełni zastąpić stal pancerną w konstrukcji kadłuba (60 mm żelazobetonu odpowiadało 20 mm stali pancernej wysokiej twardości). Były one na tyle obiecujące, że planowano wykonanie kadłuba T-40 jako odlewu z żelazobetonu. Wariant ten – T-40ŻB – miał mieć masę większą o 200 kg i utracić zdolność do pływania, ale koszt wykonania nowego kadłuba miał być 20-krotnie niższy niż stalowego. Prace miały być kontynuowane pod kierunkiem inż. Surenjana w kierunku wzmocnienia uzbrojenia „lądowego” wariantu czołgu do poziomu czołgów lekkich T-26 i T-50, a więc zamontowania armaty 45 mm. Propozycja opracowania takiego wariantu została skierowana do Głównego Zarządu Wojsk Pancernych i Zmechanizowanych (GABTU RKKA), gdzie spotkała się z zainteresowaniem. Projekt, pod oznaczeniem T-45, został włączony do planów Fabryki nr 37 na IV kwartał 1941 roku. W wojennej sytuacji projektowanie T-45 rozpoczęto 17 lipca 1941 roku, ale z uwzględnieniem wzrostu grubości pancerza do ekwiwalentu 25-30 mm. Szybko jednak prace te zarzucono, gdy okazało się, że wzrost masy wozu byłby na tyle duży, że konieczne byłoby zastosowanie nowej jednostki napędowej – dotychczasowy, 70-konny silnik GAZ-202 był dla o co najmniej połowę cięższego wozu zdecydowanie za słaby.


Pełna wersja artykułu w magazynie NTW Numer Specjalny 3

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter