T69, T54, T57, T58 i T77 - konstrukcje nietypowe
Paweł Przeździecki
Drogi do Abramsa, (cz. II)
T69, T54, T57, T58 i T77 - konstrukcje nietypowe
![](files/artykuly/poligon/Poligon_2009_03/konstrukcje_nietypowe.jpg)
Jednym z najistotniejszych założeń formułowanych dla następcy M26 było zwiększenie siły ognia. Jednym ze sposobów na to był mechanizacja procesu zasilania armaty, wpływająca na wzrost szybkostrzelności. Pomysł wykorzystania podobnego rozwiązania pojawił się jeszcze w trakcie II wojny światowej, jednak czas na jego eksperymentalną realizację „w metalu” nastał dużo później. Część inspiracji przyszła z Europy. Wkrótce po ustaniu działań wojennych Francuzi podjęli się trudu wyposażenia rodzimej armii w nowoczesny sprzęt pancerny. W 1950 roku ukończono dwa prototypy lekkiego czołwyraźgu (klasyfikowanego także jako niszczyciel czołgów) AMX-13. Jedną z cech charakterystycznych wozu było zastosowanie tzw. wieży oscylującej. W takim rozwiązaniu skorupa wieży składała się z dwóch podstawowych elementów. Dolny, obrotowy, był zamontowany w łożysku oporowym w kadłubie. Górna część wieży mieściła główne uzbrojenie oraz przyrządy celownicze, i posadowiona została wahliwie na czopach części dolnej i poruszała się wraz z armatą w płaszczyźnie pionowej. Taki układ upraszczał kwestię zgrania osi optycznej celowników z uzbrojeniem i eliminował potrzebę wrażliwego na zakłócenia połączenia pomiędzy armatą a elementami systemu kierowania ogniem. Umożliwiał również stosunkowo łatwą instalację zautomatyzowanego lub zmechanizowanego układu zasilania, związanego z górną częścią wieży. Było to szczególnie ważne dla Francuzów, którzy w niszy wieży umieścili dwa „rewolwerowe” magazyny amunicyjne, mieszczące po 6 nabojów każdy. Pierwszy nabój należało załadować ręcznie. Przy strzale energia odrzutu była wykorzystywana do naciągnięcia sprężyny dosyłacza, automatyka odpowiadała również za usunięcie wystrzelonej łuski. Dzięki temu przy kolejnych strzałach zadanie działonowego ograniczało się do obrócenia magazynu, by nowy nabój znalazł się na pozycji dosyłania oraz zwolnienia sprężyny dosyłacza. Ten stosunkowo prosty układ umożliwiał wystrzelenie 12 pocisków w ciągu minuty. Drugi prototyp AMX-13 był testowany w Stanach Zjednoczonych i najprawdopodobniej wywarł na Amerykanach duże wrażenie. W pierwszej połowie lat 50. rozpoczęli oni bowiem kilka eksperymentalnych programów, po części czerpiących z francuskich pomysłów. Tym niemniej amerykańscy konstruktorzy skorzystali tylko z ogólnej koncepcji – wieży oscylującej i układu zasilania armaty – opracowując własne rozwiązania techniczne. Pracom tym przyświecał jasny cel: wyraźne poprawienie siły ognia. Zmechanizowane zasilanie uzbrojenia umożliwiało wzrost szybkostrzelności, co w połączeniu z nowymi przyrządami celowniczymi i dalmierczymi zwiększało prawdopodobieństwo porażenia nieprzyjacielskich celów na dużym dystansie, zanim przeciwnik będzie w stanie odpowiedzieć ogniem.
Pełna wersja artykułu w magazynie Poligon 3/2009