T-95 - przedwcześnie rewolucyjny
Paweł Przeździecki
Drogi do Abramsa (cz. III)
T-95 - przedwcześnie rewolucyjny

Na wymagania względem nowej konstrukcji znaczny wpływ miały doświadczenia z działań podczas wojny w Korei. Jeden z wniosków zawartych w pierwszej z analiz Biura Badań Operacyjnych (Operations Research Office – ORO) z 1951 roku dotyczył ogólnie większej bezawaryjności nowych docelowych wozów, charakteryzujących się jednocześnie mniejszą masą. Takie czołgi miałyby ułatwione zadanie podczas poruszania się w terenie, zużywałyby również mniej materiałów pędnych. Szacowano, że w warunkach koreańskich lekkie M24 spalały 1,5 galona (5,7 litra) benzyny na milę (ok. 3,5 litra na kilometr), M26 – dwukrotnie więcej, zaś M46 już trzykrotnie więcej! Nieco bardziej oszczędne były M4A3, zużywając 2,2 galona (ponad 8 litrów) na pokonanie mili. Na tym samym dystansie brytyjski Centurion spalał ok. 3,8 galona, zaś pozostający w fazie prototypu T42 – 3,3 galona. Niebagatelny był także aspekt finansowy. Koszt wysłania jednego M46 z Detroit w Stanach do Korei szacowano na 1395 dolarów, jednego T42 – 1365 dolarów. W skali kilkudziesięciu lub paruset wozów oznaczało to całkiem poważne oszczędności, zwłaszcza przy obniżonym zużyciu paliwa oraz redukcji liczby ludzi i pojazdów odpowiadających za utrzymanie czołgów w sprawności bojowej. W związku z powyższym specjaliści uznali, że w Korei lekkie T41 i średnie T42 spisałyby się zapewne lepiej niż modele Chaffee, Sherman, Pershing i Patton. Na podstawie doświadczeń rekomendowano rozwój i budowę lżejszych czołgów średnich – zbliżonych do T42 (opisany w Poligon 1/2009). Postulowano przy tym uproszczenie układu przeniesienia mocy poprzez zastąpienie „paliwożernego” hydraulicznego przetwornika mocy bardziej sprawnym rozwiązaniem mechanicznym. Co interesujące, początkowo ORO poddawało pod rozwagę także rezygnację z wyszukanych elementów odpowiedzialnych za kierowanie ogniem: układów stabilizacji, dalmierzy optycznych i czujników pochylenia czopów armaty. Taka ocena wynikała z wniosków płynących z wczesnej fazy działań broni pancernej w Korei. W kolejnym studium, opublikowanym w 1954 roku, przedstawiciele ORO położyli nacisk na szkolenie czołgistów w prowadzeniu ognia na dalekim dystansie z możliwie wysokim prawdopodobieństwem porażenia celu pierwszym trafieniem – zgadzając się tym samym z dotychczasową koncepcją rozwoju systemów kierowania ogniem. W październiku 1951 roku Fort Monroe w stanie Wirginia gościł uczestników trójstronnej konferencji o wojskach pancernych i technikach przeprawowych. Podczas spotkania przedstawicieli Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Kanady m.in. zdecydowano, że powstające w okresie najbliższych 5 lat konstrukcje mają się cechować łatwością utrzymania i obsługi, niewielkim spalaniem, wysokim tempem produkcji i ograniczonym jej kosztem. Niższa niż dotychczas miała być masa bojowa konstrukcji, które miały być jednocześnie bardziej niezawodne.
Pełna wersja artykułu w magazynie Poligon 2/2010