Czołgi Tauchpanzer III i IV

 


Zbigniew Rembisz


 

 

 

Czołgi Tauchpanzer III i IV


 


Klęska Francji w maju-czerwcu 1940 r. zmieniła diametralnie sytuację polityczną i militarną w Europie. Jedynym liczącym się przeciwnikiem III Rzeszy pozostała wówczas Wielka Brytania. Po okresie wahań Adolf Hitler podpisał 16 lipca 1940 r. dyrektywę zgodnie, z którą nakazał rozpocząć przygotowania do inwazji przez kanał La Manche. W uzasadnieniu do tej decyzji stwierdził m.in.: „Ponieważ Anglia, pomimo swojego, z wojskowego punktu widzenia, beznadziejnego położenia, nie dała jeszcze znaku gotowości do przyjęcia porozumienia, zdecydowałem się podjąć przygotowania do operacji desantowej przeciwko Anglii, a jeśli trzeba będzie, to przeprowadzić ją”. Planowaną operację ochrzczono kryptonimem „Seelöwe” („Lew Morski”). Desantującą się na plażę piechotę miały wspierać nowe, specjalnie skonstruowane wersje czołgów lekkich i średnich. Szczególnie interesujące pod względem technicznym były te ostatnie, przystosowano je bowiem do jazdy po dnie morza na głębokości kilkunastu metrów!


 
 

Tauchpanzer i Schwimmpanzer nietypowe wozy bojowe Panzerwaffe
Choć ostateczną decyzję o inwazji na Wielką Brytanię Hitler podjął w połowie lipca 1940 r., to przygotowania do niej trwały faktycznie już od końca czerwca. Dowództwo niemieckich wojsk lądowych, rozważając ewentualne walki na południowych wybrzeżach Anglii, chciało wprowadzić tam do walki możliwie szybko znaczne siły pancerne. Nie było żadnych problemów z wydzieleniem do tego celu odpowiedniej ilości czołgów i doświadczonych załóg. Problemem było jednak dostarczenie ich na angielski brzeg razem z pierwszą falą atakującej piechoty. Od wielu lat istniały już na świecie konstrukcje lekkich czołgów pływających, np. sowieckich T-37 i T-38, projektowane z myślą o pokonywaniu śródlądowych przeszkód wodnych, rzek i jezior. Jednak nigdy jeszcze nie desantowano czołgów z morza, ze statków zakotwiczonych w pobliżu otwartego brzegu. Nie było czasu na konstruowanie całkowicie nowych pojazdów pancernych, zaprojektowanych specjalnie z myślą o desantach morskich. Powstała konieczność szybkiej adaptacji czołgów produkowanych już seryjnie, znajdujących się w uzbrojeniu Panzerwaffe. Na polecenie Urzędu Uzbrojenia Wojsk Lądowych rozpoczęto próby z pojazdami Tauchpanzer III i Tauchpanzer IV, czyli przystosowanymi do nowej roli czołgami średnimi PzKpfw III i PzKpfw IV. Przewidywano transport tzw. „czołgów podwodnych”, czy też tłumacząc bardziej dosłownie „czołgów zanurzeniowych” na barkach lub promach przez kanał La Manche i następnie ich zjazd pod wodę po specjalnych rampach umieszczonych w części dziobowej jednostek pływających. Choć Tauchpanzery były przystosowane do jazdy po dnie morza na głębokości 12-15 m to zakładano, że rozładunek nastąpi w pobliżu brzegu, gdzie głębokość wody wyniesie już tylko 8-10 m. Ostatni odcinek drogi pojazdy miały pokonać samodzielnie, jadąc po dnie morza w kierunku plaży. Kierowca Tauchpanzera miał utrzymywać odpowiedni kierunek jazdy posługując się żyrokompasem, jednak przewidziano możliwość korygowania kierunku przez załogę barki desantowej, która przewoziła uprzednio czołg. Czołgi wyposażono w gumowe i brezentowe uszczelnienia wszystkich włazów i otworów obserwacyjnych. Stosowano także specjalne masy uszczelniające. Dodatkowe gumowe osłony zakładano na wieżyczkę dowódcy czołgu oraz jarzma działa i kadłubowego km-u. Na szczelinę obserwacyjną kierowcy nakładano metalową, pudełkową osłonę. Bardzo ważne było, aby woda nie wdarła się do przedziału bojowego przez podstawę wieży. Dlatego początkowo łożysko oporowe wieży było uszczelniane przy pomocy gumowego pierścienia wciskanego od zewnątrz pojazdu pomiędzy wieżę a kadłub. Istniał jednak kłopot z szybkim usunięciem pierścienia i tym samym z przywróceniem możliwości obrotu wieży. A po dotarciu na plażę czołg miał nieomal natychmiast wejść do akcji bojowej. Dlatego wymyślono nowe rozwiązanie – montowano na stałe między kadłubem a wewnętrzną ścianą wieży gumowy przewód, wypełniany przed zanurzeniem sprężonym powietrzem.

 
Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia 4/2010

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter