Torpedy Whiteheada, czyli 150-letnia historia pełna fajerwerków. Część 1 – Torpedy i ich nosiciele do 1900 r.
![Torpedy Whiteheada, czyli 150-letnia historia pełna fajerwerków. Część 1 – Torpedy i ich nosiciele do 1900 r.](files/2020/MSiO/1-2-2020/Torpedy%20-%20www.jpg)
Tomasz Witkiewicz
Historia torped liczy sobie już ponad 150 lat. W tym artykule, być może pierwszym z kilkuodcinkowego cyklu, przedstawimy kulisy powstania pierwszych na świecie efektywnych torped wynalezionych w ówczesnej monarchii austriackiej.
Powstanie torped w ich dzisiejszym wymiarze nie było wynalazkiem pojedynczego człowieka, lecz rezultatem dojrzewania pomysłu, który pojawił się już w XIII w., gdy w 1275 r. mamelucki inżynier i chemik Hasan al-Rammah przedstawił ideę „jaja poruszającego się samodzielnie i wybuchającego”, a od XVII w. materializował się w postaci wszelkiego rodzaju min holowanych czy wytykowych (patrz prace Corneliusa Drebbela (1572-1633), budowniczego drewnianych, wiosłowych, okrętów podwodnych oraz min – torped wytykowych), używanych w wojnach: angielsko-holenderskich, napoleońskich, krymskiej, domowej w USA czy rosyjsko-tureckiej lat 1877-18788. Pierwszym konstruktorem, któremu udało się zaprojektować w pełni funkcjonalną, samobieżną torpedę, był brytyjski inżynier Robert Whitehead, który przedstawił jej projekt w 1866 r.
Początki idei – Luppis
Jak często bywa w przypadkach doniosłych wydarzeń lub wynalazków, osoba kojarzona z takim faktem niekoniecznie jest twórcą idei, pomysłu, lecz jej wykonawcą. Podobnie wydarzyło się w przypadku torpedy. Stworzenie jej idei przypisuje się oficerowi marynarki austriackiej Giovanniemu Biagio Luppisowi von Rammer (1813-1875). Dosłużył się on stopnia komandora porucznika i stanowiska dowódcy okrętu (dowodził drewnianymi fregatami Venus i Bellona). Co ciekawe, początki służby Luppisa wiązały się z ukończeniem Collegio di Marina (Collegio Navale), czyli szkoły marynarki austriackiej, w której, jak w całej flocie, obowiązywał język włoski. Luppis, mimo włoskich korzeni, był lojalnym oficerem monarchii austriackiej.
W trakcie drugiej wojny włoskiej i po jej zakończeniu Luppis, dowodząc fregatą Bellona, zaobserwował niedogodności związane z użyciem min wytykowych, których zastosowanie wiązało się z niebezpieczeństwem dla jednostki-nosiciela, niewiele mniejszym niż dla celu ataku. Jego pomysłem była budowa zdalnie kierowanych, samobieżnych, wypełnionych materiałem wybuchowym łodzi, mających służyć do obrony wybrzeża. Stąd też wzięła się ich nazwa „Küstenretter”, „coast-saviour” lub „salvacoste”, zależnie od używanego języka, a znacząca to samo, czyli „obrońca wybrzeża”. Pierwszy, uznany za nieudany, prototyp miał około metra długości, napędzany był żaglem (przewidywano szklany element zamiast żagla, co miało zwiększyć niewykrywalność) i kierowany za pomocą systemu lin. Drugi prototyp został wyposażony w pędnik śrubowy i napęd sprężynowy (jak w zegarze mechanicznym). Taki model Luppis zaprezentował cesarzowi Franciszkowi Józefowi I w 1860 r., który upoważnił cesarską komisję do oceny przydatności wynalazku. Opinia komisji była negatywna, lecz zachęcała do udoskonalenia projektu, w szczególności jego napędu i systemu kierowania. Kolejny opracowany projekt miał mieć 6 m długości, prędkość 6 w. i zasięg około 500 m. Niestety Luppis nie potrafił rozwiązać licznych problemów technicznych; prawdopodobnie zabrakło mu wiedzy mechanicznej potrzebnej do dokończenia coraz bardziej skomplikowanej konstrukcji.
Świadomość własnych słabości zmusiła Luppisa (od 1861 r. już emerytowanego oficera) do szukania pomocy inżyniera doświadczonego w konstruowaniu mechanizmów. W 1863 r. znajomy Luppisa, podpułkownik korpusu inżynierskiego armii austriackiej Giovanni de Ciotta, przedstawił mu Roberta Whiteheada, angielskiego menedżera lokalnych zakładów mechanicznych Stabilimento Tecnico Fiumano. Pierwsze spotkanie nie przyniosło jednak żadnych efektów, gdyż Whitehead miał w tym czasie sporo zleceń od cesarskiej floty i nie był zainteresowany współpracą. Luppis postanowił więc samodzielnie dopracować projekt i ponownie przedstawić go Komisji Korpusu Inżynierskiego. Podczas kolejnej oceny pomysłu 26 marca 1864 r. komisja uznała, że konieczne dopracowanie projektu wymaga nakładów w wysokości około 5-6 tys. guldenów, której to sumy monarchia nie może wyasygnować. Prawdopodobnie brak zainteresowania komisji rozwojem projektu wynikał z jego technicznego niedopracowania. Niezrażony niepowodzeniem Luppis ponownie wystąpił o finansowanie prac trzy tygodnie później, 14 kwietnia 1864 r., i ponownie nie zyskał aprobaty, a w decyzji z 19 kwietnia wręcz zasugerowano mu realizację tej idei za granicą. Wyrozumiałość i sumienność w przestrzeganiu prawa administracji cesarskiej była tak duża, że kolejna apelacja, kierowana do samego cesarza, została rozpatrzona przez Ministerstwo Wojny ze skutkiem takim jak poprzednio w maju 1864 r.
Punkt zwrotny – Whitehead
Wydawać by się mogło, że uparta walka Luppisa o jego dzieło zakończy się niepowodzeniem, gdy nieoczekiwanie do sprawy dołączył Robert Whitehead. W międzyczasie wypełnił on swoje zobowiązania względem cesarskiej floty i był gotów podjąć nowe wyzwania. W efekcie 14 sierpnia 1864 r. obaj konstruktorzy zawarli porozumienie (spółkę) dotyczące wspólnego rozwoju i produkcji skutecznej broni mogącej zyskać aprobatę marynarki cesarskiej. Do „interesu” został dopuszczony wspomniany uprzednio Giovanni de Ciotta, który pełnił funkcję przedstawiciela handlowego firmy. Nowy konstruktor, jego wiedza inżynierska i zapał sprawiły, że pierwotna idea Luppisa została zmieniona do tego stopnia, iż jedyną wspólną cechą projektów – starych i nowego – pozostał oczekiwany efekt ich użycia, czyli zatopienie celu w wyniku trafienia ładunkiem wybuchowym. Dwuletnie prace Whiteheada, który zdominował Luppisa w tym dziele, doprowadziły do stworzenia podwodnego pocisku napędzanego silnikiem pneumatycznym, mającego prędkość 6 w., zasięg kilkuset metrów i atakującego najbardziej wrażliwą część okrętu, jaką jest podwodna część kadłuba. Dodatkowymi zaletami podwodnego trybu było ukrycie pocisku przed wzrokiem obserwatorów z atakowanej jednostki i niekorzystnymi warunkami hydrometeorologicznymi, takimi jak wiatr i falowanie. Jego kształt był wzorowany na delfinach, a jej twórca używał dla swojego dzieła nazwy „torpeda-ryba” („fish-torpedo”).
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 1-2/2020