Toruniacy nad frontem – interwencja naziemna i wymiatanie III/4 Dywizjonu Myśliwskiego 2 września 1939 roku

Łukasz Łydżba
Pierwszego września oddziały niemieckiej wschodnio-pruskiej 21. Dywizji Piechoty przy wsparciu Stukasów oraz jednej kompanii czołgów atakowały polskie pozycje obronne nad rzeką Osą. Po całym dniu walk Niemcom udało się zdobyć przyczółek na południowym brzegu rzeki w rejonie Rogóźna-Zamku. Drugiego września Niemcy uderzyli z tego przyczółka nad Osą, co doprowadziło do przełamania obrony polskiej 16. Dywizji Piechoty z Armii „Pomorze”. Około południa sytuacja stała się tragiczna, a niektóre polskie oddziały zaczęły się samorzutnie wycofywać. Nacierająca niemiecka 21. Dywizja Piechoty zaczęła oskrzydlać do wschodu i południa Grudziądz. Niemieckie oddziały kierowały się na Kłódkę, osiągając po jakimś czasie linię kolejową Grudziądz –Jabłonowo w rejonie Mełno–Nicwałd.
Wiadomości z rejonu Grudziądza mocno zaniepokoiły dowódcę Armii „Pomorze” gen. Władysława Bortnowskiego. Składający o godz. 12.00 meldunek gen. brygady Mikołaj Bołtuć dowódca Grupy Operacyjnej „Wschód” (w jej skład wchodziła 16. DP) zapytany przez gen. Bortnowskiego, jak się czują jego żołnierze, opowiedział, że bardzo deprymująco wpływa na nich brak działań własnego lotnictwa.[i] Było to zapewne wynikiem dość dużej aktywności w tym rejonie Luftwaffe, której samoloty widzieli polscy piechurzy. Dowódca armii powiedział, że postara się coś z tym zrobić. Chciał, żeby żołnierze 16. DP jak najdłużej utrzymali pozycje. Prawdopodobnie nie było czasu na przygotowanie ataku 42. ER wyposażonej w samoloty PZL.23B Karaś. Podwieszenie bomb i zatankowanie całej eskadry mogłoby zająć dwie, może trzy godziny. Sytuacja 16. DP musiała być na tyle fatalna, że gen. Bortnowski postanowił rzucić do akcji III/4 Dywizjon Myśliwski stacjonujący na lotnisku Lipie koło Markowa. Na taki ruch pozwalały mu wytyczne Naczelnego Dowódcy Lotnictwa i Inspektora OPL gen. Józefa Zająca. Dywizjon Myśliwski z każdej armii mógł być użyty do walk naziemnych w czasie rozstrzygającej bitwy. Załamanie się pozycji 16. DP na linii rzeki Osy mogło doprowadzić do klęski całej armii, więc gen. Bortnowski miał prawo użyć dywizjonu do „rozstrzygającej bitwy”. Liczył zapewne, że pojawienie się polskich samolotów podniesie morale oddziałów piechoty. Dowódca lotnictwa armii płk. Bolesław Stachoń, podobno miał zaprotestować przeciwko atakowi koszącemu myśliwców na nacierającą piechotę w rejonie Mełno–Gruta.[ii] Nie wiadomo, jaka była rzeczywista reakcja płk. Stachonia, ponieważ dotychczasowa literatura lotnicza stworzyła mit o samobójczym ataku III/4. Dywizjonu na niemiecką dywizję pancerną i temu miał się sprzeciwić płk Stachoń i oraz dowódca dywizjonu kpt. pil. Florian Laskowski. Jaki był rzeczywisty cel ataku, możemy przeczytać w „Sprawozdaniu z działań III/4. Dywizjonu” autorstwa kpt. pil. Tadeusza Rolskiego…
[i] Świadkiem tej rozmowy był szef sztabu GO „Wschód” ppłk Albin Leszczyński, który przekazał relację o niej Kazimierzowi Sławińskiemu (K. Sławiński, Lotnictwo Armii „Pomorze”, Pruszków 1992, s. 43).
[ii] Tamże, s. 43-44.
Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia 2/2017
