Trójpokładowe okręty liniowe

 


Krzysztof Gerlach


 

 

Trójpokładowe okręty liniowe

 

Rozwój konstrukcji i ewolucja terminologii – część 1

 

Majestatyczne liniowce trójpokładowe były teoretycznie najpotężniejszymi okrętami wojennymi epoki żagla. Rzeczywista wartość bojowa części z nich może być kwestionowana, a dobre własności żeglarskie zdarzały się w tej grupie wyjątkowo. Chodziło jednak bez wątpienia o jednostki bardzo reprezentacyjne, które miały służyć umacnianiu prestiżu władców i marynarek posiadających je na swym stanie oraz sianiu trwogi u przeciwników. Z tych zadań wywiązywały się na ogół doskonale.



 

 



Problemy nazewnicze
Wielu entuzjastów historii tamtych czasów, a także – niestety – autorów piszących prace z tej dziedziny, nie potrafi zrozumieć lub nie chce przyjąć do wiadomości faktu, że każdy typ konstrukcyjny zmieniał się ciągle w miarę mijania dziesięcioleci, zaś innej (i wcale niekoniecznie równoległej) ewolucji podlegała także terminologia. Zatem – wbrew naiwnym podsumowaniom z opracowań szeroko tematycznych – trójpokładowy liniowiec z połowy XVII wieku był zupełnie inny niż Victory Jervisa i Nelsona z drugiej połowy wieku XVIII, a ten z kolei różnił się poważnie od ostatnich czysto żaglowych okrętów tej kategorii, o śrubowych olbrzymach żaglowo-parowych z początku lat 50. następnego stulecia nawet nie wspominając. Jeszcze mniej akceptowana jest zmienność nazewnicza, czyli ścisła zależność praktyki określania konkretnym terminem konkretnej konstrukcji od czasu (w pewnej mierze również od miejsca). Tymczasem poglądy szkutników czy żeglarzy na to, jakie okręty można i należy nazywać trójpokładowcami, także się zmieniały! Brak wiedzy z tego zakresu prowadzi do nagminnego łączenia typu konstrukcji wyłącznie z liczbą dział. Wielu autorów (i ich  czytelników) nie potrafi zrozumieć dlaczego z dwóch identycznie wyglądających i niemal tak samo uzbrojonych żaglowców z XVII i pierwszej połowy XVIII stulecia jeden nazywano trójpokładowcem, a drugi dwupokładowcem; skąd biorą się dyskusje o hiszpańskim „czteropokładowcu” Santísima Trinidad; dlaczego 94-działowy okręt holenderski Koning William z 1688 roku był  trójpokładowcem, a wyposażony w taką samą liczbę dział, podobnie zresztą rozstawionych, liniowiec Zeeuw, zwodowany dla  marynarki Holandii w 1825 roku, absolutnie nim nie był w oczach ówczesnych ludzi morza1; dlaczego 100-działowy Victory,  którego wspaniałą bryłę możemy nadal podziwiać, to klasyczny trójpokładowiec, zaś nazywanie tak 100-działowego Henri IV,  ofiary sztormu podczas wojny krymskiej – częste zwłaszcza u polskich i rosyjskich autorów – świadczy o ich niedouczeniu.  Dalej przedstawiono próbę wyjaśnienia tych – rzeczywistych i pozornych – niekonsekwencji. Kluczem do zrozumienia jest  pogodzenie się z Heraklitową maksymą panta rhei.

Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 2/2009

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter