Trzy pistolety. Czarne
HUBERT GIERNAKOWSKI, JAROSŁAW LEWANDOWSKI
Trzy pistolety
Czarne
„– Para butów, czarna; pasek do spodni, czarny; marynarka od garnituru, czarna; para spodni od garnituru, czarnych; kapelusz, czarny; okulary przeciwsłoneczne – czarne”; w tej wyliczance z filmu Blues Brothers do kompletu brakuje tylko frazy „trzy pistolety, czarne”...
Dziś testujemy dla Was trzy nowoczesne, pełnowymiarowe pistolety służbowe, to znaczy ta kie, w jakie można by z powodzeniem wyposażyć dowolną formację wojskową lub policyjną, i które można także z powodzeniem używać do wszelkiego rodzaju sportów strzeleckich, w szczególności do konkurencji strzelań dynamicznych. Oczywiście takie pistolety można też używać jako broń do samoobrony, choć ich skryte noszenie będzie zapewne ciut mniej komfortowe, niż odmian kompaktowych czy subkompaktowych. Są to więc modele uniwersalne, stanowiące kwintesencję współczesnej myśli konstrukcyjnej oraz technicznych możliwości wykonawczych XXI wieku.
Jeden to obecnie archetyp pistoletu służbowego, od ponad 30 lat pistolet-legenda i żywy dowód na rolę marketingu we współczesnym świecie. Drugi jest lokalną odpowiedzią na ten pierwszy, który zakłócił odwieczny ład i porządek rzeczy, spychając firmę produkującą drugi pistolet z pozycji krajowego lidera i dostarczyciela pistoletów dla tamtejszego wojska i policji. Trzeci zaś wygląda i działa tak, jak powinien był wyglądać i działać ten pierwszy, gdyby konstrukcję rozwijano jak Pan Bóg przykazał, a nie spoczęto na laurach marketingowych triumfów. W rzeczywistości sporo te pistolety łączy, przynajmniej w sferze mentalnej. No i łączy je jeszcze coś: wszystkie pochodzą z terenu dawnej monarchii austrowęgierskiej, krainy powszechnej szczęśliwości, sznycla z sałatką ziemniaczaną i tortu Sachera.
Sami jesteśmy bardzo ciekawi, co wykaże redakcyjny test – pistolety są bowiem podobne, ale jednak zupełnie inne, i mają zupełnie inną pozycję rynkową. Ten pierwszy, Glock 17, wciąż króluje na pistoletowych salonach, a ubiegłoroczny kontrakt na dostawy dla brytyjskiej armii tylko wzmocnił jego pozycję (o ile w ogóle jeszcze można było ją wzmocnić). Ten drugi, Steyr L9-A1, jest być może najbardziej niedocenionym współczesnym pistoletem, poniekąd ofiarą zbytniej ekstrawagancji swojego starszego brata, czyli pistoletu Steyr serii M pierwszej generacji. Ten trzeci, XDm chorwackiej firmy HS Product, znany szerzej na świecie pod marką Springfield i często mylnie uchodzący za broń amerykańską, podbija szturmem rynek za Wielką Wodą, zdobywając entuzjastyczne recenzje oraz przychylność wojskowych i policyjnych decydentów. A przy tym stając się jednym z głównych konkurentów Glocka na tamtejszym rynku...
Cała trójka jest koncepcyjnie bardzo do siebie podobna – ale w szczegółach jednak różnice są widoczne. Także w wymiarach: XDm jest od kolegów wyraźnie wyższy i grubszy, a Glock najmniejszy i najbardziej filigranowy – nieomal metroseksualny, biorąc pod uwagę współczesne mody młodzieżowe. Steyr L9-A1 zdecydowanie najlepiej leży w ręku, bo ma najniżej osadzoną lufę, co daje poczucie przyjemniej pewności chwytu – trochę tak, jak nisko zawieszony sportowy samochód daje poczucie pewnego trzymania się drogi. Zwraca uwagę odmienny kąt pochylenia chwytu w Steyrze, wymuszający inny sposób trzymania broni (do pistoletu trzeba się przyzwyczaić). To jest o tyle ciekawe wrażenie, że wcześniej to Glock wzbudzał uwagę odmiennym kątem pochylenia rękojeści, dziś już traktowanym jako norma. Obecna, formalnie czwarta generacja tego pistoletu jest tak naprawdę pierwszą, w której wprowadzono poważniejsze modyfikacje, zauważalne dla strzelającego: wymienne grzbiety chwytu, dwustronny (przekładany) zatrzask magazynka i wielostopniowe urządzenie powrotne. XDm jest także modernizacją – i to dość znaczną, bo obejmującą wiele głównych podzespołów (o ile nie wszystkie) – poprzedniego pistoletu, HS-9 (Springfield XD). Steyr to z kolei pierwsza odmiana pełnowymiarowa rodziny pistoletów, które zapoczątkował kompakt oznaczony literką M; tu także daje się zauważyć znaczne różnice, przede wszystkim powrót do sprawdzonych, klasycznych rozwiązań w obrębie przyrządów celowniczych (pierwsza seria M miała mało funkcjonalną szczerbinę o zarysie odwróconego trójkąta, powrót do formy szczerbiny i muszki japońskiego Nambu).
W sensie zasady działania, zarówno Glock jak i Steyr mają układ z wyłącznym częściowym samonapinaniem iglicznego mechanizmu uderzeniowego – czyli wstępnie napięta iglica jest dopinana w trakcie ściągania spustu, którego nie można przyporządkować do żadnej z klasycznych form działania tego urządzenia. Czasami określa się ten rodzaj mechanizmu jako „typu glockowskiego” – bo to najprościej, a wszyscy i tak wiedzą o co chodzi. XDm ma także igliczny mechanizm uderzeniowy, ale za to funkcjonujący w klasycznym układzie SA (single action) – czyli tu wsteczny ruch zamka powoduje całkowite napięcie iglicy, a spust służy wyłącznie do jej zwolnienia. Odmienności występują także w obrębie bezpieczników: G17 ma samoczynną blokadę iglicy i dodatkową blokadę w języku spustowym, zapobiegającą zwolnieniu blokady iglicy bez ściągnięcia spustu. XDm też ma podobną blokadkę w języku spustowym i samoczynną blokadę iglicy, ale dodatkowo ma też bezpiecznik chwytowy, który okazuje się całkiem fajnym i zupełnie nieprzeszkadzającym rozwiązaniem. Najciekawiej wy gląda L9-A1, który obywa się bez samo czynnej blokady iglicy, uważanej do tej pory za coś, bez czego współczesny pistolet istnieć nie może. Okazuje się, że może. Za to Steyr ma blokadę całego mechanizmu, uruchamianą kluczykiem, która pełni rolę nastawnego bezpiecznika antydzieciowego – dla niektórych użytkowników może być to duża zaleta: można unieczynnić broń bez konieczności zakładania jej dodatkowych kłódek czy linko-łańcuchów. Dodanie takiej blokady może być dowodem na tęskne spojrzenia Steyra w kierunku rynku amerykańskiego, gdzie w niektórych stanach jest ona prawnie wymagana.
Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał Specjalny 3