Trzy torpedy – HMS Edinburgh
Wojciech Holicki
Gigantyczne straty sprzętowe ponoszone przez siły zbrojne ZSRR od pierwszych godzin niemieckiej inwazji na ten kraj w czerwcu 1941 roku sprawiły, że rząd w Moskwie szybko zwrócił się do Brytyjczyków o pomoc. Ci, szczęśliwi z powodu znalezienia sobie przez III Rzeszę kolejnego wroga, nie odmówili wsparcia, już 10 lipca przekonując także Waszyngton do uczynienia nowego sojusznika „udziałowcem” programu Lend-Lease. Z trzech szlaków dostaw do ZSRR, najkrótszy, ale ze względów nawigacyjnych i wojskowych najbardziej niebezpieczny, prowadził przez Morze Barentsa do Archangielska i Murmańska. Na trasie tej do końca wojny Royal Navy straciła między innymi dwa krążowniki lekkie, jednym z nich był HMS Edinburgh.
Przyjąwszy, że także na Dalekiej Północy operacja „Barbarossa” będzie przebiegała jako blitzkrieg, Niemcy nie zamierzali wzmacniać mizernych sił Kriegsmarine w Kirkenes, norweskim porcie najbliższym radzieckim portom. Gdy z powodu zbyt małych sił i niezwykle ciężkich warunków terenowych postępy ofensywy lądowej ku Murmańskowi zaczęły mocno odbiegać od oczekiwanych, do tejże bazy przybyła 6. Flotylla Niszczycieli, dowodzona przez komandora Alfreda Schulze-Hinrichsa i licząca 5 okrętów. Miały one walczyć z radziecką Flotą Północną, zapobiegać desantom na tyłach własnych wojsk oraz wspierać je ogniowo. Żadnego z tych zadań jednak nie wykonały: parę wypadów w lipcu przyniosło zatopienie tylko czterech niewielkich jednostek przeciwnika, 14 i 16 tm. nie przeszkodziły w lądowaniach, których rezultatem było utknięcie ofensywy, a do wspierania nacierającego korpusu strzelców górskich ogniem w ogóle nie przystąpiły, bo dowódca sił Kriegsmarine w Kirkenes odmówił wystawiania swych najcenniejszych okrętów na ryzyko wiążące się z operowaniem tak blisko lądu. W listopadzie zdolny do działań, głównie eskortowych, był z powodu różnorakich awarii już tylko jeden z nich, Karl Galster.
W połowie grudnia pałeczkę przejęła 8. Flotylla, pięć okrętów typu 1936A, mających od poprzedników silniejsze uzbrojenie artyleryjskie (4 armaty kal. 150 mm zamiast pięciu 127 mm). Ich pierwszy rejs bojowy przyniósł 17 tm. starcie z brytyjskimi trałowcami Hazard i Speedy, które płynęły na spotkanie konwoju PQ-6. Wystrzelone przez Niemców torpedy chybiły, a z powodu wzięcia przeciwników za niszczyciele radzieckie i fatalnej widzialności rezultatem ostrzału było tylko uszkodzenie Speedy’ego. Następnie napastnikom dopisało szczęście, bo trójka wysłanych w pościg okrętów – były nimi krążownik ciężki Kent oraz niszczyciele Groznyj i Sokruszytielnyj – rozminęła się z nimi o niewiele mil.
Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia nr specjalny 4/2019