Trzy razy na dnie

 


Tadeusz Klimczyk


 

 

 

Trzy razy na dnie

 

Pancerniko-krążownik Pierieswiet

 

 

 

Historia notuje przypadki dwukrotnej utraty tego samego okrętu, jednakże trudno będzie odszukać przykład jednostki, którą tracono trzykrotnie i dopiero za trzecim razem ostatecznie. Na dodatek okręt ten pierwszy raz tonął jako pancernik, a dwa kolejne razy jako krążownik! Prawdę powiedziawszy, w kraju, którego flagę nosił z przerwą dwukrotnie (sic!) dość powszechnie nazywano całą trójkę siostrzanych jednostek pancerniko-krążownikami.



 

 



Mowa o rosyjskim pancerniku Pierieswiet, zbudowanym w latach 1895-1901, którego bliźniakami były Oslabja i Pobieda, utracone w bitwie pod Cuszimą lub w Port Artur. Okręt ten był produktem dość rozchwianej morskiej doktryny Rosji, której ton zwykle nadawały komitety i inne organy kolegialne. Typ Pierieswiet był oficjalnie przeciwstawiony brytyjskim pancernikom „kolonialnym” Barfleur i Centurion. O ile jednak Royal Navy chcąc mieć parę jednostek do służby na Dalekim Wschodzie ograniczyła ich wielkość i kaliber armat do 254 mm, to jednak w kwestii prędkości i opancerzenia nie ustępowały one „normalnym” okrętom liniowym. Tymczasem w Rosji od lat 60. XIX wieku istniało bardzo duże parcie na posiadanie okrętów zdolnych do działania na liniach żeglugowych przeciwnika (bez żadnego związku z francuską Jeune École), co począwszy od końca lat 80. zaowocowało kilkoma projektami szybkich i mających duży zasięg działania krążowników pancernych. Okręty typu Pierieswiet miały być „pancernikową” wersją takich krążowników, chociaż koncepcja ich użycia była niejasna. Niejasne było też, co zyskano kosztem osłabienia uzbrojenia z armat tradycyjnego kal. 305 mm na działa kal. 254 mm (w dwóch wieżach podwójnych). Gdyby porównać ich projekt do późniejszych krążowników liniowych musiałyby mieć sporą przewagę prędkości – tymczasem wyciągały 18 w. – tyle, co każdy „normalny” okręt liniowy. Aktywna służba na liniach komunikacyjnych powinna zaowocować zwiększonym zasięgiem, a tymczasem ich 5000 Mm nie różniło się niczym od zasięgu brytyjskich liniowców „kolonialnych”.
Okręty typu Pierieswiet były za to słabiej opancerzone (wąski pancerz grubości 228 mm na burcie wobec pancerza 305 mm na jednostkach typu Barfleur) i miały tzw. francuski typ kadłuba. Oznaczało to wysokie burty z zaznaczonym ugięciem do wewnątrz. Dawało to może dobre pole ostrzału w bojach pościgowych, ale w szyku liniowym tworzyło duży cel i niestety fatalnie wpływało na zachowanie się kadłuba przy zalewaniu przedziałów. Po uszkodzeniu podwodnej części kadłuba okręty z wysokim dośrodkowym pochyleniem burt (zw. też zawałem burtowym) miały tendencję do szybkiego przewracania się. Lufy dziobowej wieży armat kal. 254 mm znajdowały się aż 9 m nad poziomem morza, co było przyczyną anegdotycznych obaw niektórych oficerów, iż najlepszym sposobem na zniszczenie okrętu było zbliżenie się do pancernika tak, by cel znalazł się poniżej dolnego wychylenia luf.
 
 
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 7-8/2009

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter