Tygrysy w potrzasku

Robert Michulec
Na przełomie wiosny i lata 1942 roku Niemcy przystąpili do formowania nowego rodzaju oddziałów w formacji pancernej – samodzielnych batalionów czołgów ciężkich. Miały one odgrywać rolę asa w rękawie dowództw korpusów czy nawet armii na głównych odcinkach walk. W założeniu silnie opancerzone i uzbrojone Tygrysy miały wspierać natarcia, chroniąc piechotę czy lżejsze Panzery przed nadmiernymi stratami. W sytuacji realnie występującej na frontach jesienią 1942 roku, kiedy nowe oddziały mogły zadebiutować, działania takie nie mogły się już wszakże zmaterializować z powodu przejścia Wehrmachtu do obrony na wszystkich frontach. W praktyce sytuacja wyglądała więc wielce odmiennie względem założeń – oddziały Tygrysów rozdrabniano i porozrzucane na wielokilometrowych frontach pojedynczo, parami czy plutonami angażowano do akcji właściwie wyłącznie defensywnych. Ciężkie czołgi stawały się przez to szpilkami do kłucia brytyjskich czy sowieckich wojsk pancernych. Przypominało to doświadczenia ze StuG-ami, pierwotnie powstałymi jako broń ofensywna, do wsparcia piechoty podczas natarcia, a stopniowo przeistaczającymi się w samobieżne działa przeciwpancerne.
Wszystko to wynikało zarówno z samoistnego rozwoju sytuacji na froncie, jak i decyzji o wysłaniu pierwszych dwóch batalionów do akcji w Afryce (sPz.Abt. 501) czy Rosji (sPz.Abt. 502) jeszcze przed ukończeniem ich formowania, we wczesnym stadium organizacyjnym, gdy na dodatek sprzęt nie dawał się okiełznać. Było to ze wszech miar kuriozalne. Wprawdzie w Berlinie mogło się wydawać, że niespodziewane uplasowanie kilku Tygrysów mogłoby doprowadzić do wyłamania sobie na nich zębów przez nieprzyjaciela prowadzącego lokalne operacje zaczepne, ale w realnie prowadzonych działaniach była to jedynie iluzja. Niewątpliwie zastosowanie nowej, potężnej broni oddziaływałoby na przeciwnika hamująco, ale w obliczu jego panowania na niebie (Afryka) czy operowania masami wojsk na dużych połaciach terenu (Rosja) bataliony nowych ciężkich czołgów stawały się równie bezradne w ratowaniu sytuacji taktycznej, jak choćby oddziały StuG-ów. Nieliczne Tygrysy z miejsca przekształcały się w broń stricte defensywną, wymagającą jednak przy tym ogromnego wysiłku logistycznego, co nijak się miało do ich oryginalnego przeznaczenia jako czołgu przełamania, a także wagi operacyjnej, która z natury rzeczy wiązała się z wykorzystaniem broni ciężkich.
Pełna wersja artykułu w magazynie TWH 1/2018