U-Booty nowej generacji

 


Igor Witkowski


 

 

 

U-Booty nowej generacji

 

– niemieckie wnioski z wojny o Atlantyk

 


Pomimo kluczowego znaczenia frontu morskiego, Niemcy aż do 1944 r. dostarczali U-bootwaffe wyłącznie okręty podwodne zaprojektowane w latach trzydziestych. W związku z tym w Trzeciej Rzeszy zaczęto łożyć znaczne sumy na rozwój środków i technologii, które skumulowane mogłyby wytworzyć zupełnie nową jakość. Pierwszym odruchem było skoncentrowanie się na nowych napędach, bo – jak to określił jeden z niemieckich dowódców – ich okręty nie były w istocie „podwodne”, lecz „nurkujące”. Spędzały ogromną większość czasu na powierzchni, gdzie były łatwe do wykrycia i zniszczenia. Słaby napęd podwodny prowadził przede wszystkim do tego, że w konfrontacji z niszczycielami szanse przetrwania dotychczasowych U-bootów były niewielkie, bo rozwijały one pod wodą mniejsze prędkości, niż alianckie okręty nawodne przeznaczone do ich zwalczania. Nie mogły po prostu uciec.

 


 

Początkowo prace nad drugą generacją okrętów podwodnych Trzeciej Rzeszy nie polegały jednak na wykorzystaniu zalet nowych napędów – turbiny Waltera i silnikaDiesla, pracującego w cyklu zamkniętym – bo w 1943 i 1944 r. były one wciąż niedopracowane i mimo wszystko wciąż miały istotne wady: większy niż dotychczas poziom hałasu i znaczne zużycie materiałów pędnych, których masowa produkcja stanowiła dodatkowe wyzwanie technologiczne. Postęp udało się jednak osiągnąć dzięki daleko idącemu rozwojowi technologii konwencjonalnych i jedyne U-booty drugiej generacji, jakie zdążono wprowadzić do produkcji seryjnej, były wyrazem właśnie tego trendu. Najistotniejszym przedstawicielem tej generacji był Typ XXI – duży okręt oceaniczny będący bezpośrednim następcą Typu IX. Chociaż został on wprowadzony do produkcji w trybie wyjątkowo pilnym, bez zrealizowania pełnego programu badań prototypów (co forsował minister Albert Speer), to jednak, pomimo nowatorskiej organizacji samej produkcji i wysokiego stopnia komplikacji, okazał się on bardzo udany. Nowe rozwiązania skutecznie skompensowały postępy dokonane przez aliantów, a i w porównaniu z zagranicznymi okrętami podwodnymi był widoczny ogromny przeskok. Innymi słowy, znowu pojawiła się realna perspektywa przejęcia inicjatywy przez Kriegsmarine. Prace nad rozwiązaniami technicznymi mającymi znaleźć pełny wyraz w konstrukcji tego okrętu rozpoczęto już na przełomie lat 1942–1943. Typ XXI był w istocie daleko idącym rozwinięciem projektu okrętu Typu XVIII, który nie został ukończony i nie było jasne, jakie konkretnie otrzymałby wyposażenie, jednak punktem wyjścia był w tym przypadku jego kadłub. W odróżnieniu od wszystkich wcześniejszych dużych U-bootów, Typ XVIII miał zostać zbudowany w układzie jednokadłubowym – zamiast wąskiego kadłuba sztywnego obudowanego zbiornikami, a następnie kadłubem zewnętrznym, postanowiono zastosować tylko jeden kadłub – zewnętrzny, a zarazem tzw. sztywny. Zbiorniki paliwa i zbiorniki balastowe miały zostać zabudowane wewnątrz. Jedynie w sekcji dziobowej i rufowej zachowano dotychczasowy podział, jednak na zewnątrz kadłuba sztywnego mieściły się w zasadzie tylko mechanizmy sterów (na rufie), a na dziobie przednie wyrzutnie torpedowe i sonar. Taki układ pozwalał wbrew pozorom uprościć budowę – tym razem przekrój okrętu był z grubsza eliptyczny, a więc prostszy. Jednocześnie przestrzeń „mieszkalna” wewnątrz znacznie wzrosła (np. w porównaniu z Typem IX, przy tej samej wyporności). Chociaż projekt Typu XVIII był ogólnie niedopracowany, to jednak sam projekt kadłuba uznano za udany i niemal optymalny. Prace nad Typem XXI realizowano więc nie „od zera”, co zajęłoby znacznie więcej czasu, lecz w oparciu o zmodyfikowany kadłub Typu XVIII. Pomysłodawcą jego zbudowania był bliski współpracownik Hellmutha Waltera, konstruktor dr inż. Heep. Zwrócił się on do wydziału odpowiedzialnego za budowę okrętów podwodnych w Oberkommando der Marine, (K II U), a konkretnie do jednego z jego dyrektorów o nazwisku Oelfken i przedstawił mu koncepcję niejako alternatywną w stosunku do lansowanej dotychczas przez Waltera – zgodnie z tą ostatnią duża objętość wewnętrzna kadłuba wynikała z konieczności pomieszczenia ogromnych zbiorników perhydrolu, do napędu skonstruowanych przez niego turbin. Teraz jednak chodziło o zbudowanie okrętu nowej generacji, w którym kilkukrotnie zwiększono by pojemność akumulatorów oraz moc silników elektrycznych, a jednocześnie zostałyby wykorzystane postępy w budowie silników, jakie w międzyczasie poczyniono. Nowe silniki elektryczne z powodzeniem mogły dostarczyć moc porównywalną z mocą turbin Waltera. Dzięki temu można było zbudować okręt „prawdziwie podwodny” w krótkim czasie i bez wad systemu Waltera. To sprawiło, że nowy pomysł padł na podatny grunt. Oelfken potraktował propozycję bardzo poważnie i zaproponował wykorzystanie zmodyfikowanego kadłuba Typu XVIII, gdyż tylko on, z uwagi na dużą objętość wnętrza, nadawał się „od zaraz” do umieszczenia zasugerowanej przez Heepa liczby akumulatorów. Miały one zająć praktycznie cały dolny pokład. Podobnie jak w wielu innych okrętach z napędem napędem Waltera, zbiorniki materiałów pędnych miały w Typie XVIII zostać niejako podwieszone pod kadłubem załogowym. Prowadziło to do tego, że eliptyczny przekrój kadłuba w rzeczywistości skrywał jakby połączenie wycinków dwóch kół o różnych promieniach, oddzielonych pokładem (których kształtu nie było widać z zewnątrz, kryło je ożebrowanie pomiędzy wewnętrzną a zewnętrzną powierzchnią ścianki kadłuba). Dzięki temu można było na dole zmieścić dużą liczbę akumulatorów bez wpływu na objętość pokładu załogowego. W sumie akumulatory Typu XXI ważyły aż 236 ton, w porównaniu do 74,9 t w przypadku okrętów IXC. W maju 1943 r. Oelfken przekazał założenia nowego projektu szefowi biura konstrukcyjnego w OKM, admirałowi Fuchsowi. Przewidywały one zastosowanie dwóch potężnych, nowoczesnych silników elektrycznych o mocy po 2500 KM, które pozwalałyby osiągać pod wodą prędkość 18 węzłów i utrzymać ją przez ponad godzinę (dla porównania: Typ IX dysponował dwoma silnikami o mocy po 500 KM i uzyskiwał pod wodą prędkość do 7,3 węzła). Już samo to stanowiło zwiastun przełomu... Z kolei przy „ekonomicznym” korzystaniu z napędu elektrycznego duża pojemność akumulatorów miała przekładać się na kilkukrotnie większy niż dotychczas zasięg podwodny. Miało więc ziścić się marzenie o dużym okręcie „podwodnym”, zamiast „nurkującego”. Ostatecznie seryjny przedstawiciel tego typu mógł, przy ograniczeniu prędkości do 5 węzłów, pokonać jednorazowo na dużej głębokości 340 mil, czyli płynąć na dużej głębokości niecałe trzy dni! Baterie akumulatorów były połączone częściowo szeregowo, co dawało napięcie 360 V. Jednym z atutów nowego okrętu były nowoczesne silniki elektryczne, na dodatek opracowane wręcz w błyskawicznym czasie, bo zapotrzebowanie wpłynęło do firmy dopiero w lipcu 1943 r. Autorem projektu i producentem silników były zakłady Siemens-Schuckert Werke, w skrócie SSW. Silniki zostały opatrzone kryptonimem „Hertha” i w rzeczywistości nosiły oznaczenie 2-GU-365/30. Przez klasyczną przekładnię obroty były redukowane 5,1 razy i przekazywane na oba wały napędowe. Każdy z silników miał średnicę 1,3 m i długość 3 m, przy czym wraz z wałem silnika, wystającym z niego, długość wynosiła 3,26 m. Każdy ważył 10,3 t.

 

Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia 4/2011

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter