Ucieczka Goebena


Maciej Szopa


 

 

 

 

Ucieczka Goebena

 

 

 

Rozwój marynarki wojennej przed i w trakcie pierwszej wojny światowej kojarzy się zazwyczaj z drednotami – okrętami liniowymi ostatniej generacji, opartymi na koncepcji all big gun battleship, deklasującymi poprzednie okręty pod względem prędkości, pancerza i siły ognia. W cieniu tych gigantów pozostaje inna nowatorska klasa ciężkich okrętów. Krążowniki liniowe (battlecruiser), bo o nich mowa, powstały w tym samym czasie co drednoty i to z inicjatywy tego samego człowieka – admirała Johna Arbuthnota Fishera. Pierwsze okręty tego typu zaczęły wchodzić do służby od 1908 r., zaledwie dwa lata po HMS Dreadnought.

 

 

Głównym założeniem przy projektowaniu krążowników liniowych było zwiększenie prędkości nawet w porównaniu z drednotami, kosztem redukcji pancerza. Fisher – pomysłodawca i entuzjasta okrętów pierwszej z tych klas zwykł mawiać, że pancerzem battlecruiserów będzie ich szybkość. Powiedzenie to niezbyt się potem sprawdziło, szczególnie w przypadku brytyjskich krążowników liniowych, z których kilka miało wylecieć w powietrze wraz z całymi załogami w czasie bitwy Jutlandzkiej – jak się okazało nawet najszybszy okręt nie był w stanie uniknąć granatu ciężkiego kalibru.

Jednostki podobnej klasy zaczęli budować także Niemcy. Pierwsza (Schlachtkreuzer) – SMS Von Der Tann – weszła do służby już w 1910 r. W przeciwieństwie do jednostek brytyjskich, okręty niemieckie trudno jest nazwać „krążownikami”, ponieważ nie dysponowały one ani dużym zasięgiem, ani chociażby wygodnymi pomieszczeniami dla załogi, niezbędnymi do długotrwałych rejsów. Zaoszczędzone w ten sposób ( i poprzez użycie dział mniejszego kalibru) miejsce i tonaż przeznaczono dla zamontownia mocniejszych maszyn i lepszego opancerzenia niż na brytyjskich odpowiednikach. W ten sposób budowa Schlachtkreuzerów była tak naprawdę zakamuflowaną budową „tramwajów” zdolnych do prowadzenia wypadów na Morze Północne i Bałtyk, czyli szybszych i minimalnie gorzej opancerzonych drednotów.

Między innymi z tych powodów niemieckie krążowniki liniowe nie zostały nigdy wysłane do daleko położonych portów w koloniach. Jedyny wyjątek stanowiły okręty drugiego pokolenia niemieckich krążowników liniowych – Moltke i Goeben. Te bliźniacze jednostki zostały wprowadzone do służby odpowiednio 30 września 1911 r. i 2 lipca 1912 r. Choć powstały na podobnych założeniach co Von der Tann, dysponowały jednak dodatkową wieżą artylerii głównej i większą liczbą dział (po 10x280 mm zamiast 8x280 mm). Dodatkowa wieża została umieszczona w tylnej części kadłuba, dublując siłę ognia na rufie jednostek. Oprócz tego okręty dysponowały, podobnie jak Von der Tann, jedną wieżą na dziobie, i dwiema w supozycji w centralnej części kadłuba. Moltke i Goeben były większe od swojego poprzednika (23 000 tw w stosunku do 19 400), posiadały także silniejszą artylerię średnią (po 12 dział 152 mm zamiast 10) i nieco słabszą lekką (po 12 dział w miejsce 16), cechowały się też znacznie lepszym opancerzeniem (pas główny miał 278 mm grubości, w porównaniu z 177-253 mm pasem na Von der Tann).

Ukończony jako pierwszy Moltke miał szczęście być przez krótki czas wizytówką kajzerowskich Niemiec. W maju 1912 r. jako jedyny ciężki okręt niemiecki w historii przybył do amerykańskiego portu Hampton Roads w ramach wizyty „dobrej woli” (razem z lekkimi krążownikami Stettin i Bremen), a w lipcu 1912 r. eskortował jacht cesarza Wilhelma II w czasie jego podróży do Rosji. Reprezentacyjna kariera krążownika liniowego, który na co dzień był okrętem flagowym 1 grupy rozpoznawczej kontradmirała Franza Hippera, skończyła się wraz z wprowadzeniem do służby krążownika liniowego jeszcze nowszego typu – Seydlitz. Stało się to w połowie 1914 r. Moltke miał zostać wysłany na Morze Śródziemne w październiku tego roku w zastępstwie swojego bliźniaka. W czasie bowiem, kiedy „prezentował flagę” w portach obcych mocarstw, Goeben wraz z krążownikiem lekkim Breslau od 1912 r. tworzył Dywizjon Śródziemnomorski(Mittelmeer-Division). Celem tego zespołu, dowodzonego przez kontradmirała Wilhelma Antona Souchona, była projekcja siły we wschodniej części basenu Morza Śródziemnego, w czasie Wojen Bałkańskich. Podczas tej służby okręty odwiedziły osiemdziesiąt portów i, chociaż ani razu nie wzięły udziału w walce, to po dwóch latach zamorskiej służby Goeben potrzebował przeglądu i wymiany niektórych części, szczególnie, że jednostka została wysłana na obce wody przed zakończeniem wszystkich testów i miała problemy z kotłami. Zabójstwo arcyksięcia Ferdynanda Habsburga, 28 czerwca 1914 r., i rosnące w związku z tym napięcie międzynarodowe spowodowały, że do zamiany okrętów nigdy nie doszło. Goeben zamiast do Wilhelmshaven w Niemczech został wysłany do portu w Poli, gdzie najniezbędniejszych napraw dokonali inżynierowie naprędce przysłani z Niemiec. Napraw dokonano dosłownie w ostatniej chwili. 2 sierpnia 1914 r. Goeben i Breslau przemieściły się do Messyny, na północnym wschodzie Sycylii. Tam zastała je wojna z Francją, wojna z Wielką Brytanią wisiała na włosku.

 

 

Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia 3/2013

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter