Ukraińskie lotnictwo w wojnie o Donbas
Marcin Gawęda
Ukraińskie lotnictwo w wojnie o Donbas
Aneksja Krymu i rosnące zagrożenie ze strony Federacji Rosyjskiej uruchomiło proces odświeżania Sił Powietrznych Ukrainy, których samoloty i śmigłowce w zdecydowanej większości były wysłużone, nieoperacyjne i wymagające remontów. W marcu beznadziejnego stanu lotnictwa ukraińskiego nie dało się już dłużej ukryć. Minister obrony Igor Tieniuch stwierdził, że chociaż lotnictwo dysponuje 628 statkami powietrznymi (507 samolotami i 121 śmigłowcami), to faktycznie zaledwie 15% spośród nich można uznać za operacyjne. Według szacunków zachodnich analityków za zdolne do lotów, w chwili aneksji Krymu, można było uznać zaledwie 24 MiG-29, 35 Su-24, 24 Su-25 i 16 Su-27. Jeśli chodzi zaś o analityków rosyjskojęzycznych, to uważali oni, że te liczby są jeszcze mniejsze.
Z początkiem kwietnia podnoszenie potencjału Sił Powietrznych Ukrainy oznaczało także intensywne loty szkoleniowe. Tylko jednego dnia – 4 kwietnia – miało miejsce 160 lotów szkoleniowych (łącznie 148 godzin w powietrzu). Proces ten, bezprecedensowy w dziejach niepodległej Ukrainy, był kontynuowany w następnych miesiącach. Wszystko były to jednak działania doraźne – w ciągu kilku tygodni nie da się bowiem odrobić wieloletnich zaległości.
Jako ciekawostkę można podać, że w proces podnoszenia potencjału lotnictwa ukraińskiego (przy dużych problemach nie tylko z częściami zamiennymi, czy wyszkolonym personelem, ale także finansowych) włączyli się nie tylko szeregowi obywatele, ale także oligarchowie. Przykładowo kompania Ihora Kołomojskiego, biznesmena i gubernatora obwodu dniepropietrowskiego, „Dniepr-Awia” zapewniała w marcu dostawy paliwa dla śmigłowców lotnictwa armijnego. Jak twierdzili lotnicy, paliwo było doskonałej jakości (jak widać na Ukrainie to nie jest standard), dostarczono go w dużej ilości z przeznaczeniem do lotów szkoleniowych.
Śmigłowce armijne
Po restrukturyzacjach, w momencie aneksji Krymu, lotnictwo armijne składało się organizacyjnie z trzech jednostek: 11. Samodzielnej Brygady (Chersoń), 16. Samodzielnej Brygady (Brody) i 7. samodzielnego pułku (Nowy Kalinów). W uzbrojeniu jednostek znajdowały się śmigłowce transportowo-bojowe Mi-8 oraz bojowe Mi-24.
Przerzucanie grup bojowych lotnictwa armijnego na wschód rozpoczęło się w marcu. Jako bazy operacyjne w znacznej mierze wykorzystywano nieczynne lotniska. W marcu śmigłowce Mi-8 czy Mi-24 miały za zadanie wzmocnić kontrolę i obronę wschodniej granicy, a kiedy 15 kwietnia zaczęto aktywne działania w ramach tzw. operacji antyterrorystycznej – ATO (antitierroristiczieskaja opieracija) wydzielone śmigłowce armijne pojawiły się w Donbasie. Jako główną bazę lotnictwa armijnego użytkowano przede wszystkim lotnisko w Kramatorsku, zajęte 15 kwietnia, ale także lądowiska polowe w rejonie Artemowska (północna flanka) i Mariupola (południowa flanka).
Początkowo działania sił ATO wspartych śmigłowcami i samolotami bojowymi były prowadzone głównie w rejonie Kramatorsk-Słowiańsk. Już pierwsza operacja była wspierana przez śmigłowce – kiedy dwa Mi-8 desantowały oddział szturmowy, przynajmniej jeden Mi-24 zapewniał osłonę i wsparcie z powietrza. Para krokodyli pojawiła się także nad nieodległym Słowiańskiem – wykonywała lot rozpoznawczy, ale w każdej chwili mogła użyć uzbrojenia. Na jednym z filmów widać bowiem przelatujący nad miastem Mi-24 z podwieszonymi czterema przeciwpancernymi pociskami kierowanymi (ppk) Szturm-W, dwoma zasobnikami rakiet niekierowanych B-8W20A (80 mm) i dwoma dodatkowymi zbiornikami paliwa. Śmigłowce na belce ogonowej miały już naniesione podwójne pasy szybkiej identyfikacji.
Warto odnotować, że działania w rejonie Kramatorska z połowy kwietnia charakteryzowały się także użyciem samolotów bojowych. MiG-29 i Su-27 dokonywały niskich przelotów demonstracyjnych mających oddziaływać na morale separatystów.
26 kwietnia separatyści skutecznie ostrzelali niezabezpieczone lotnisko w Kramatorsku. W efekcie ostrzału z ppk lub ręcznego granatnika przeciwpancernego (rgppanc) został zniszczony śmigłowiec Mi-8MT (zginął dowódca śmigłowca) oraz stojący nieopodal cywilny samolot An-2. Była to pierwsza strata statku powietrznego w trakcie ATO.
W dniach 2-5 maja wznowiono aktywne działania w Kramatorsku i Słowiańsku. Jako komponent wparcia powietrznego w akcji wzięły udział śmigłowce ze składu 16. Brygady. Rankiem 2 maja w rejonie Góry Karaczun (maszt telewizyjny) wysadzono desant taktyczny. Wsparcie zapewniały Mi-24, które stały się obiektem ataku. Niemal jednocześnie z przenośnych przeciwlotniczych zestawów rakietowych (ppzr) zostały zestrzelone dwa „krokodyle” – zginęło 5 członków załóg, a kapitan Krasnokutski dostał się do niewoli.
W rejonie operacji bardzo aktywne były także Mi-8, a co ciekawe, pojawiły się także „ósemki” jednolicie malowane na biało. Uchwycony na kilku zdjęciach został biały Mi-8 o numerze bocznym 94 (czerwony). Były to maszyny, które dopiero co wróciły z misji ONZ, bądź na taką misję miały zostać wyprawione – dlatego to nietypowe malowanie. Tego samego dnia uszkodzony ogniem strzeleckim z ziemi został Mi-8MT nr 61 (żółty), który został później rozebrany i ewakuowany transportem kołowym do remontu.
Podane do publicznej wiadomości stopnie i nazwiska członków załóg wskazywały, że straty wśród kadry latającej były bardzo poważne – tym bardziej że zupełnie nieoczekiwane. Po pierwsze na pokładach obu zestrzelonych Mi-24 znajdowali się wyżsi oficerowie, w tym trzech majorów (zastępca dowódcy eskadry i dwóch dowódców klucza). Po drugie załogi były trzyosobowe, a więc „okresu pokojowego” (w akcjach bojowych w Afganistanie załogi Mi-24 były dwuosobowe, dla ograniczenia możliwych strat osobowych nie zabierano bowiem techników pokładowych).
Pełna wersja artykułu w magazynie Lotnictwo 11/2014