U progu wrześniowego sprawdzianu
Wojciech Mazur
U progu wrześniowego sprawdzianu
– polskie lotnictwo wojskowe
w oczach sojuszników
Mimo upływu lat lotnictwo wojskowe II Rzeczypospolitej wciąż budzi zainteresowanie. Kontrowersje i emocje z tym związane stają się zwykle bardziej intensywne, gdy przychodzi poddać analizie zagadnienia dotyczące ostatnich miesięcy pokoju, poprzedzających wybuch wrześniowej zawieruchy. Tu wciąż jeszcze pojawia się szereg intrygujących znaków zapytania, a ciekawość kusi, by próbować posunąć się nawet poza horyzont 1939 r. – kreśląc niespełnione scenariusze. W ostatnich latach kwestiom funkcjonowania Polskiego Lotnictwa Wojskowego w wymienionym okresie poświęcono wiele publikacji. Choć nie każda z nich może być uznana za w pełni udaną, to jednak do obiegu trafiło szereg istotnych informacji.
utorzy wzmiankowanych tekstów wykorzystali (nie zawsze zresztą umiejętnie) szereg źródeł – poprzestając jednak na materiałach wytworzonych w Polsce. Trudno się temu dziwić – wszak omawiana problematyka dotyczyła w ogromnej większości zagadnień stanowiących w swoim czasie wojskową tajemnicę – i choćby z tej racji nie mogły być one szerzej znane postronnym. Tak też rzecz jasna było w istocie. A jednak… Zagraniczne archiwa i zbiory dokumentów kryją materiały, które mogą się okazać użyteczne dla zainteresowanych tematyką funkcjonowania polskiego lotnictwa wojskowego u progu wojny. Były one bowiem w tym czasie pilnie obserwowane przez rezydujących w Polsce bądź ją odwiedzających cudzoziemskich dyplomatów i wojskowych. Zawarte zaś w składanych ongiś raportach efekty tych obserwacji przetrwały do dziś. Oczywiście wśród obserwatorów prym wiedli przedstawiciele państw szczególnie związanych z Rzeczpospolitą więzami o politycznym i wojskowym charakterze. W początkach 1939 r. oznaczało to przede wszystkim Francję. Współpraca Paryża i Warszawy dotycząca lotnictwa wojskowego, miała długą tradycję. Starsza nawet od zawartego w lutym 1921 r. sojuszu, rozwijała się w dość nierównym rytmie przez cały okres międzywojennego dwudziestolecia. Jesienią 1938 r., w dobie kryzysu monachijskiego i akcji zaolziańskiej, znalazła się (nie pierwszy zresztą raz) w regresie. Widomym tego wyrazem stało się odwołanie planowanej uprzednio właśnie na ten czas polsko-francuskiej konferencji, dotyczącej lotniczej kooperacji. Nawet jednak i w tej sytuacji lotnictwo wojskowe wschodniego sojusznika wciąż znajdowało się w polu zainteresowań Francuzów. Dał temu wyraz reprezentujący nad Wisłą interesy Paryża ambasador Léon Noël w raporcie skierowanym do ministra spraw zagranicznych Georgesa Bonneta 11 stycznia 1939 r. Donosił w nim, że wedle jego informacji polska ekspozycja na zakończonym właśnie paryskim Salonie Lotniczym została powszechnie oceniona wysoko. Dodatkowym jej walorem stała się zaś możliwość poczynienia – także i przez francuskich gospodarzy – obserwacji co do stanu, w jakim znajduje się lotnictwo sprzymierzeńca. Wnioski zaś – zdaniem Noëla – były niejednoznaczne. Z jednej strony Polacy jako jedyni zdołali w Paryżu zaprezentować pełny zestaw aparatów niezbędnych dla nowoczesnego lotnictwa. Z drugiej – jedynie dwie spośród tych konstrukcji przeszły już badania w powietrzu. Całość zaś polskiego lotnictwa składa się zaledwie z 900 przestarzałych płatowców. Strona polska musi więc podjąć forsowny wysiłek w celu modernizacji swych eskadr. A i to okazać się może niewystarczające, gdyż – zauważał Noël z wyraźnym zaniepokojeniem – wedle obserwacji poczynionych przez naszego attaché lotniczego nawet wysłane na paryską wystawę prototypy mają charakterystyki gorsze – szczególnie z punktu widzenia prędkości – od analogicznych płatowców niemieckich, włoskich, angielskich czy francuskich. Nadzieję ambasadora budziła natomiast rozbudowa polskiego przemysłu lotniczego. Podkreślał on fakt uruchomienia w ostatnim czasie dwóch nowych zakładów produkujących silniki i płatowce. Przy wykorzystaniu tych nowych mocy produkcyjnych, stwierdzał, polska produkcja lotnicza zdoła zapewne wzrosnąć do 100 płatowców na miesiąc, co może pozwolić na niemal całkowite odnowienie materiału aeronautycznego w ciągu roku. Jednakże – studził Noël rozbudzane w ten sposób nadzieje – do wykonania tego pięknego programu brakuje „nerwu wojny”, gdyż szacuje się, że koszt tych 1200 przewidywanych samolotów osiągnąłby 200 milionów złotych. Wiadomo zaś, że w budżecie na 1938 r. zapisano na ten cel 50 mln zł – w kolejnym więc należałby umieścić dalsze 150 milionów. Tymczasem w projekcie tego ostatniego widnieje jedynie 71 mln zł. Budzi to już obawy polskich lotników, a echo ich skarg, raport swój kończył francuski dyplomata nieco enigmatycznie – dociera także i do nas.
Pełna wersja artykułu w magazynie Lotnictwo 9/2011