Walka Brygady Pościgowej z niemiecką eskadrą 5.(K)/LG 1 – poranek 1 września 1939 roku.

Walka Brygady Pościgowej z niemiecką eskadrą 5.(K)/LG 1 – poranek 1 września 1939 roku.

Łukasz Łydżba

 

1 września około godz. 8.50 do obu dywizjonów Brygady Pościgowej broniącej Warszawy dotarł rozkaz startu przeciwko samolotom Luftwaffe zbliżającym się w rejon stolicy. W rejon Warszawy nadlatywały Heinkle He 111H z dywizjonu bombowego (Gruppe) II.(K)/LG 1 (lot od godz. 7.25 do 10.40). Do nalotu wystartowały trzy eskadry bombowców, każda w sile dziewięciu samolotów, które startowały z lotnisku w Powunden w Prusach Wschodnich w około pięciominutowych odstępach[1]. Polskie myśliwce stoczyły walki z samolotami z eskadr 5.(K)/LG 1 i 6.(K)/LG 1. Eskadra 4.(K)/LG 1 bombardująca dworzec kolejowy w Ciechanowie nie natknęła się natomiast na polskie myśliwce.

Heinkle były eskortowane przez samoloty niszczycielskie Messerschmitt Bf 110 z eskadry 1.(Z)/LG 1. Messerschmitty nie leciały jako bezpośrednia eskorta bombowców lecz w czasie, kiedy koło stolicy miały się pojawić niemieckie bombowce, prowadziły tzw. wymiatanie myśliwskie pomiędzy Zegrzem a Wołominem. Wymiatanie polega na tym, że zadaniem myśliwców jest związanie walką wrogich maszyn i zadanie im strat lub ewentualnie zmuszenie do opuszczenia danego obszaru. Głównym zadaniem niemieckiego rajdu było rozpoznanie polskiej obrony powietrznej przed dużym popołudniowym atakiem Luftwaffe na Warszawę. W rejonie Różana niemiecka formacja podzieliła się na poszczególne eskadry i klucze, które miały zaatakować różne cele wokół stolicy. Kpt pil. Adam Kowalczyk, dowódca IV/1 Dywizjonu, w następującymi słowy odnotował rozkazał startu i walki swojej jednostki przeciwko Luftwaffe w „Sprawozdaniu”: O godzinie 7.30[2] dostałem rozkaz startu na zgrupowanie bomb. npla z kierunku Serocka. Wystartowałem z dwoma eskadrami o godz. 8.45, nawiązaliśmy walkę z bombowcami npla i na skutek dużej szybkości npla oraz nalotu na różnych wysokościach i w wielu falach dyon rozciągnął się kluczami, dwójkami, a nawet pojedynczo – walczyliśmy około 2 godzin, z bombowcami i M.110. Z walki samoloty wracały pojedynczo. Walki odbywały się na wielkiej przestrzeni – od Okęcia na południu Warszawy aż do Zakroczymia – Płońska, Pułtuska –Wyszkowa – Świdra. Atakowaliśmy z wielką brawurą. Zestrzeleń w rejonie wymienionym wyżej w dn. 1.IX. – kilka, jednak uszkodzeń było dużo, gdyż wiele samolotów pojedynczych odpadało od szyków i z dymiącymi silnikami wracały do Prus, wykorzystując chmury, kryli się. Walki odbywały się przeważnie na wysokości od 4–6 tysięcy metrów. Co powodowało męczenie pilotów, gdyż nasze maski i aparaty tlenowe były nieodpowiednie – pozatem tlen został wyczerpany po tym pierwszym locie[3].

Przed godz. 9.00 w powietrze wystartowało z Poniatowa kilkanaście (maksymalnie 23) PZL P.11 z IV/1 Dywizjon oraz klucz trzech PZL P.7a ze 123. EM (również przydzielonych do tego dywizjonu) w składzie: ppor. pil. Erwin Kawnik, ppor. pil. Jerzy Czerniak, kpr. pil. Stanisław Widlarz. W swoich wspomnieniach ówczesny ppor. pil. Tadeusz Szumowski ze 114. EM tak opisał start dywizjonu: Nagle w namiocie dowódcy zadzwonił telefon alarmowy. Znajdujący się w bojowym pogotowiu piloci pobiegli do swoich maszyn. Obsługa naziemna uruchomiła silniki.

Potem padł drugi rozkaz: „Startować!”

Silniki zaryczały na pełnym gazie, wzniecając chmury pyłu i sosnowych igieł. Startowano trójkami. Ci z nas, którzy nie mieli wyznaczonego zadania, usiedli i śmiali się, żartując, że to tylko próbny alarm. Pył, który pojawił się po starcie samolotów, otulił nas niczym mgła i całkowicie straciliśmy widoczność[4].

[1] Trzy eskadry grupy II.(K)/LG 1 startowały od godz. 7.25 do 7.40.

[2] W rzeczywistości około 8.30 – przyp. aut.

[3] A.Kowalczyk, Sprawozdanie z działań IV Dywizjonu, IPMS, Lot.A.II.13/1a/12-1.

[4] T. Szumowski, Trough many skies – the flying days of one polish pilot, Beverly 1993,, s. 30.

Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia 5/2022

 

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter