Walka o żeglugę – czyli krążowniki pancerne pierwszego pokolenia oraz brytyjska odpowiedź na nowe zagrożenie

Maciej Chodnicki
Pod koniec lat 80. XIX w. w kilku flotach rozpoczęto budowę dużych krążowników przeznaczonych do zwalczania żeglugi handlowej. Z uwagi na ich konstrukcję zalicza się je do krążowników pancernych, rzadziej pancernopokładowych. W praktyce jedynym ich celem miały być linie komunikacyjne Albionu. Brytyjczycy nie pozostali bezczynni i odpowiedzieli budową własnych okrętów przeznaczonych do obrony żeglugi. Artykuł dotyczy krążowników pancernych pierwszego pokolenia, mających zwalczać żeglugę w oddaleniu od własnych baz, oraz tych pancernopokładowych, których celem było ich zwalczanie. Pominięto w nim małe jednostki tej klasy budowane w różnych flotach z zupełnie innym przeznaczeniem.
Powstanie krążowników pancernych, w formie jaką znamy z lat 90. XIX w. wiąże się z Francją. Francuzi od dość dawna imali się różnych pomysłów na zniszczenie swojego „odwiecznego wroga” z drugiej strony kanału La Manche. Niezależnie od tego jak silną armię by sobie Francja stworzyła, wszelkie marzenia o wzięciu szturmem Wysp Brytyjskich były z góry skazane na niepowodzenie. Najpierw trzeba było przepłynąć przez kanał i to więcej niż raz. Po przerzuceniu wojsk, trzeba było jeszcze zapewnić im ciągłe dostawy materiałów niezbędnych do walki. By tego dokonać, konieczne było panowanie na kanale. W przeciwnym wypadku wszelkie desanty nie miały najmniejszego sensu. Nawet jeśli udałoby się niepostrzeżenie zająć jakiś port (pomińmy chwilowo szansę sukcesu takiej akcji), to ciągle dostarczanie zaopatrzenia walczącym wojskom było niemożliwe.
Przed „zajęciem Londynu szturmem” trzeba było pokonać Royal Navy, a w każdym razie przynajmniej jej siły główne. Tu jednak pojawiał się pewien problem, gdyż miała ona tyle pancerników, że wszelkie marzenia o ich zniszczeniu można było pozostawić jedynie w sferze „rzeczywistości wirtualnej”. To, że znacząca część tej floty stacjonowała w sporej odległości od kanału, nie miało większego znaczenia. Gdyby przypadkiem dało się roznieść na strzępy brytyjskie siły strzegące kanału i to bez strat własnych, to w ciągu kilku do kilkunastu dni, Brytyjczycy mogli ściągnąć na wody ojczyste tyle ciężkich okrętów, że można było przestać nawet marzyć o zaopatrywaniu wojsk. Próba budowy we Francji floty, która miałaby szanse na zniszczenie Royal Navy, była z góry skazana na niepowodzenie. Nie dość, że Brytyjczycy mieli więcej pieniędzy, to jeszcze do tego produkowali okręty szybciej niż Francuzi.
Skoro zniszczenie sił głównych Albionu było niemożliwe, Francuzi postanowili działać inaczej. Sposobem na złamanie Brytyjczyków miało być uderzenie w ich linie komunikacyjne. Londyn zbudował wielką flotę wojenną nie po to by się nią chwalić, lecz aby chronić swoje imperium. Ogromne ilości towarów były sprowadzane na wyspy macierzyste. Ściągano w zasadzie wszystko z wyjątkiem węgla. Obsługiwała to największa na świecie flota handlowa, a za tym stało potężne imperium finansowe podpierane ogromnym zaufaniem dostawców i bankierów. Gdyby jakimś cudem udało się wyspy odciąć od dostaw zamorskich, oznaczało to ich klęskę.
Pełna blokada była „marzeniem ściętej głowy”, ale jakby nagle statki zaczęły znikać bez śladu, musiało się to odbić na kondycji finansowej imperium. Tu nawet nie chodziło o kilka zatopionych frachtowców. W porównaniu z liczebnością brytyjskiej floty handlowej i współpracujących z nią flot innych państw, takie straty mogły być wręcz niezauważalne. Mogło to, czy wręcz musiało podkopać zaufanie i spowodować niechęć dostawców, czy obcych armatorów. Nieuchronnie zmniejszyłoby dostawy i podwyższyło ich koszty. Do pewnego stopnia można było ograniczyć strach dostawców przed utratą ładunku, odpowiednio zwiększając cenę za sam towar czy fracht za jego przewóz, ale to po prostu musiało się odbić na kondycji finansowej najbogatszego wówczas państwa świata.
Sposobem na osiągnięcie tego celu miały być uderzenia na linie brytyjskie komunikacyjne. Pomysł sam w sobie nie był wcale nowy. Od wieków wykonywano ataki na wrogie transporty. Nowa miała być realizacja przy pomocy specjalnie ku temu zbudowanych okrętów o względnie dużych rozmiarach.
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO Nr Specjalny 4/2015