Walka o Księżyc cz.1
Waldemar Zwierzchlejski
Walka o Księżyc
cz.1
Dziś, po czterdziestu latach od wylądowania pierwszych ludzi na Księżycu na pytanie, czy to Rosjanie mogli być tam pierwsi, w dalszym ciągu nie ma rozstrzygającej odpowiedzi. Choć formalnie ich programy księżycowe zostały odtajnione, to nadal wiele istotnych dokumentów pozostaje w zamkniętych archiwach. W niniejszym artykule starałem się korzystać ze źródeł uznanych za najbardziej wiarygodne, licząc, że pozwoli to czytelnikowi na wyrobienie sobie zdania, czy w 1969 r. na zatkniętej na powierzchni Srebrnego Globu fladze, zamiast gwiazd i pasów mogły widnieć sierp i młot.

Uważa się, że początkiem wyścigu księżycowego było doroczne orędzie o stanie państwa, które prezydent USA, John F. Kennedy, wygłosił 25 maja 1961 r. Nie odpowiada to prawdzie. Faktycznie, wówczas w sposób oficjalny w USA zgłoszono jedynie takie aspiracje, deklarując też czas realizacji – do końca 1969 r. Mowa prezydenta miała jednak inne zadanie: wyznaczyć nowy cel dla na-rodu, który w podboju kosmosu ponosił jedną porażkę za drugą. Do tego doszedł cios ostateczny: w kwietniu, zaledwie trzy tygodnie przed Amerykanami, w kosmos poleciał pierwszy człowiek – Jurij Gagarin. Nic dziwnego, że oszołomionemu narodowi należało wskazać wielki cel, który było można urzeczywistnić, zanim dokona tego przeciwnik. Utworzona 29 lipca 1958 r. Narodowa Agencja Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej (NASA), rozporządzająca coraz to większym budżetem, mogła spokojnie realizować wytyczony cel, wybierając z propozycji jedną, jej zdaniem najlepszą i kierując wszystkie siły na jej urzeczywistnienie. Program Apollo, choć niemrawo, był realizowany już od stycznia 1960 r. A tymczasem po drugiej stronie globu sprawy wyglądały zupełnie inaczej...
Pierwsze programy kosmiczne Korolowa
Zamysł rakiety, mogącej posłużyć do dostarczenia Rosjan na Księżyc powstał już pod koniec lat 50. XX wieku, w biurze konstrukcyjnym OKB-1 Siergieja P. Korolowa. Superciężka N-1 miała być rakietą uniwersalną, służącą zarówno celom wojskowym, jak i cywilnym. Wśród tych drugich Korolow widział zbudowanie baz satelitarnych wraz z systemami ich zaopatrzenia, oblot Księżyca, wejście na jego orbitę, lądowanie, utworzenie stałej bazy księżycowej, wyprawy w sąsiedztwo i na powierzchnię Marsa i Wenus – jednym słowem kolonizację wewnętrznej części Układu Słonecznego. Trójstopniowa rakieta N-1, napędzana kerozyną i ciekłym tlenem, przy masie startowej 2200 t miała wynosić na orbitę ładunek o masie 74 t. Pozwalałoby to, w zależności od wybranego wariantu, różniącego się czasem dolotu i pobytu, liczebności załogi oraz zabranego wyposażenia na zrealizowanie wyprawy księżycowej za pomocą od jednego do trzech egzemplarzy N-1. Jednak prace nad rakietą N-1 szły opieszale, gdyż na życzenie, które w praktyce było rozkazem – Chruszczowa i Ustinowa, OKB-1 musiało się zajmować coraz to innymi pokazowymi lotami kosmicznymi, które były realizowane dla uczczenia kolejnych komunistycznych rocznic. Urządzano a to lot grupowy statków Wostok, choć nie miały one możliwości nie tylko połączyć się, ale nawet zbliżyć do siebie, a to „uderzenie uprzedzające” dla amerykańskiego programu Gemini w postaci Woschoda – minimalnie zmodernizowanego Wostoka, do którego wtłoczono trójkę kosmonautów, by pokazać, że ZSRR posiada wieloosobowe statki kosmiczne, a to lot kosmiczny kobiety. Wszystkie te pokazówki miały oczywiście niebagatelny wydźwięk polityczny, ale z punktu widzenia techniki nie tylko nie wnosiły nic nowego, lecz jeszcze zabierały czas i środki na realizację właściwych celów, dla których powstało biuro. To przecież właśnie w OKB-1 zbudowano pierwszą międzykontynentalną rakietę balistyczną R-7, która choć właściwie była pozbawiona znaczenia strategicznego ze względu na zbyt długi czas przygotowywania do startu, stała się jednak podstawą programu kosmicznego ZSRR. To w OKB-1 powstał pierwszy satelita rozpoznania optycznego Zenit, oraz jego wersja załogowa – statek kosmiczny Wostok. To w korolowskim biurze zbudowano pierwsze sputniki i sondy kosmiczne, które wysłano w kierunku Księżyca, Marsa i Wenus, tu też powstały pierwsze satelity telekomunikacyjne Mołnia. Jednocześnie OKB-1 przygotowywało nowy, uniwersalny załogowy statek kosmiczny Siewier, zdolny do wykonywania na orbicie manewrów, zbliżenia i połączenia z innym statkiem, a także do lądowania z wykorzystaniem siły nośnej. Później, po pewnych zmianach, statek ten został nazwany Sojuz i po wielu modernizacjach, jest używany do dziś. Pomimo tak znacznej objętości wykonywanych prac, biuro konstrukcyjne Korolowa przygotowało też projekt załogowego oblotu Księżyca i to w dwóch wariantach. W pierwszym, zatwierdzonym w marcu 1962 r., statek Ł-1 (zmodernizowany Siewier) z jednym-trzema kosmonautami zebrałby w jeden blok wyniesione osobnymi rakietami trzy człony rakietowe na paliwo stałe, po czym za ich pomocą przeszedł na orbitę oblotu Księżyca. Jednakprojekt ten nie uzyskał akceptacji, głównieze względu na niebezpieczeństwo wynikające z zastosowania stałych materiałów pędnych. Już rok później był gotowy następny projekt Korolowa, znany jako 7K-9K-11K. Pod nazwą 7K krył się Sojuz, 9K był dużym, ale pustym stopniem rakietowym, 11K zaś był bezzałogową cysterną. Program oblotu przewidywał 6 startów rakiet Sojuz (indeks 11A511). Jako pierwszy na niską orbitę okołoziemską wyniesiono by stopień 9K. Po nim nastąpiłyby kolejno cztery starty cystern paliwowych 11K, które stopniowo zatankowałyby zbiorniki 9K aż do pełna. Na koniec do 9K zadokowano by załogowego Sojuza. Praca silnika stopnia 9K zapewniłaby mu prędkość odpowiednią do osiągnięcia pobliża Księżyca. Zdaniem Korolowa taki „kosmiczny pociąg” nie tylko umożliwiłby dotarcie do Księżyca przed Amerykanami (wyrażał przekonanie, że lot możliwy jest na przełomie 1965/1966 r.), ale także pozwolił w praktyce zrealizować stwarzające dotychczas wielkie problemy dwa najważniejsze systemy Sojuza – zbliżania i połączenia.
Pełna wersja artykułu w magazynie Lotnictwo 3/2009