Walki powietrzne wojny polsko-bolszewickiej

Mariusz Niestrawski
W 1920 roku, w czasie zmagań z Armia Czerwoną, samoloty z biało-czerwoną szachownicą miały okazję do zmierzenia się w powietrzu z maszynami przeciwnika, odnosząc sukcesy, ale i ponosząc straty w najbardziej ekscytującym elemencie działań bojowych lotnictwa, jakim są walki powietrzne.
Początki światowego lotnictwa wojskowego datuje się na lata wojny włosko-tureckiej (1911) oraz wojen bałkańskich (1912-1913). Prawdziwym katalizatorem rozwoju sił powietrznych była jednak dopiero pierwsza wojna światowa. Do tego konfliktu wojska lotnicze wchodziły przede wszystkim jako nowy środek rozpoznania, jednakże wkrótce pojawił się szereg innych zadań, które stawiano przed załogami samolotów. Zadaniem najbardziej efektownym było zwalczanie lotnictwa nieprzyjacielskiego. W ostatnich latach pierwszej wojny światowej w armiach największych mocarstw ukształtowali się prawdziwi mistrzowie tej sztuki. Dokonania René Foncka, Georges’a Guynemera, Manfreda von Richthofena, czy Ernsta Udeta rozpalały umysły społeczeństw po obu stronach linii frontu. Kolejne dziesiątki strącanych maszyn podnosiły morale ludności. Utrata zaś wybitnego asa myśliwskiego była ciosem dla całego narodu.
Gdy rodziło się polskie lotnictwo wojskowe tego rodzaju znaczenie lotnictwa myśliwskiego było powszechnie znane. W szeregach lotników Wojska Polskiego znajdowali się zresztą co najmniej pięciokrotni zwycięzcy powietrzni (np. ppor. Mieczysław Garsztka, czy por. pil. Franciszek Peter), a więc – według francuskiego wzorca – lotnicy nazywani asami myśliwskimi. Jednakowoż niedobór sprzętu lotniczego (w szczególności wartościowych myśliwców) zarówno po stronie Polski, jak i po stronie jej przeciwników, utrudniał kontynuowanie nad Wisłą pierwszowojennych tradycji pojedynków myśliwskich. Wystarczy wspomnieć, że piloci dwóch najsłynniejszych polskich eskadr myśliwskich: 7. im. Tadeusza Kościuszki oraz 15., przez cały okres wojny z bolszewikami nie mieli okazji skonfrontować swego kunsztu z umiejętnościami przeciwnika.
Nie znaczy to jednak, że toczone przez Polaków konflikty były całkowicie pozbawione walk powietrznych. Już 24 lutego 1919 roku sierż. pil. Józef Cagašek i pchor. obs. Stanisław Pietruski zestrzelili samolot ukraiński. Było to pierwsze zwycięstwo powietrzne polskiego lotnictwa wojskowego, choć przez wiele lat w różnych pracach historycznych i hobbystycznych pierwsze zestrzelenie datowano na 29 kwietnia 1919 roku. Wówczas to por. pil. Stefan Stec na Fokkerze E.V ostrzelał austriackiego Niemca w ukraińskiej służbie, por. pil. Franza Rudorfera na Nieuporcie 17C1. W rzeczywistości Rudorfer na uszkodzonym samolocie zdołał dolecieć do macierzystego lotniska.
Zdecydowanie więcej okazji do sprawdzenia swych sił w walce z powietrznym przeciwnikiem dała wojna polsko-bolszewicka, a w zasadzie rok 1920. Pierwszy rok tego konfliktu nie dostarczył bowiem wartych wzmianki pojedynków w powietrzu. Bolszewickie lotnictwo dopiero się kształtowało i było pochłonięte walkami z interwencją Ententy oraz „białymi” generałami. Z drugiej strony lotnictwo Wojska Polskiego też prezentowało wówczas umiarkowaną siłę bojową. Dopiero planowe zakupy sprzętu lotniczego na zachodzie Europy oraz działalność szkół lotniczych pozwoliły na zdecydowane wzmocnienie ilościowe i jakościowe Wojsk Lotniczych. W sumie w 1920 roku w zmaganiach z bolszewikami było zaangażowanych 20 eskadr lotniczych Wojska Polskiego. W połączeniu z rozbudową ilościową lotnictwa nieprzyjacielskiego musiało to dać efekt w postaci starć pomiędzy samolotami obu stron.
Już w marcu 1920 roku został stoczony pierwszy istotny powietrzny bój pomiędzy maszynami Armii Czerwonej i Wojska Polskiego. 24 marca sierż. pil. Wiktor Daniel i kpr. obs. Mieczysław Serdecki z 3. Wielkopolskiej Eskadry Lotniczej spotkali się w powietrzu z maszyną oznaczoną czerwonymi gwiazdami. Prawdopodobnie był to przestarzały myśliwiec, którego prędkość maksymalna była niewystarczająca do skutecznego zaatakowania polskiej dwumiejscowej maszyny. Po półgodzinie starcie zakończyło się bez rezultatu.
Walki w powietrzu nadal były jednak rzadkością. O niewielkich w tym czasie szansach na napotkanie nieprzyjacielskiego samolotu najlepiej świadczy fakt, że świeżo przekształconą w jednostkę myśliwską 2. Wielkopolską Eskadrę Lotniczą (wkrótce 13. Eskadrę Myśliwską) zaangażowano też do zadań rozpoznawczych. Do końca wojny z bolszewicką Rosją wykorzystywanie eskadr myśliwskich do rozpoznania było zjawiskiem powszechnym. Ukształtowane w latach pierwszej wojny światowej granice specjalizacji poszczególnych rodzajów lotnictwa w czasie konfliktu polsko-bolszewickiego niemal całkowicie się zatarły.
Choć do wiosny 1920 roku polskie lotnictwo miało swobodę działania, to nie można jednak mówić, że cały rejon przyfrontowy był wolny od samolotów z czerwonymi gwiazdami na skrzydłach. Od początku 1920 roku Armia Czerwona koncentrowała bowiem siły na froncie przeciwpolskim, szczególnie intensywnie zasilany był Front Zachodni Michaiła Tuchaczewskiego. To właśnie ofensywa tego frontu miała w zamyśle radzieckich strategów doprowadzić do pokonania Wojska Polskiego. O ile w marcu Front Zachodni liczył 10 słabych oddziałów lotniczych, o tyle w kwietniu trafiło tam kolejne 11 oddziałów lotniczych. 4 kwietnia na lotnisku w Sławnoje rozlokował się 4. Dywizjon Myśliwski Aleksieja D. Szyrynkina, weterana lotnictwa rosyjskiego z lat pierwszej wojny światowej. Przez kolejne tygodnie to właśnie Szyrynkin i podlegli mu piloci stanowili największe zagrożenie dla polskiego lotnictwa na północnym odcinku frontu polsko-bolszewickiego.
Pełna wersja artykułu w magazynie Lotnictwo 4-5/2019