Walter Wolfrum – as Jagdgeschwader 52 w bitwach powietrznych od Kubania po Śląsk. Cz. IV – przeciwko operacji lwowsko-sandomierskiej i nad Śląskiem

Iwan Ławrinienko
W lipcu 1944 roku Walter Wolfrum wziął udział w walkach toczonych w pierwszych dniach sowieckiej operacji lwowsko-sandomierskiej. Odnotował wówczas kolejne duże sukcesy, zwłaszcza 16 lipca kiedy odniósł 10 zwycięstw powietrznych, ustanawiając życiowy rekord sukcesów uzyskanych w jednym wylocie w postaci czterech zestrzeleń. Wieczorem tego samego dnia lekkomyślnie w pojedynkę zaatakował formację myśliwców przeciwnika i sam został pokonany w walce powietrznej, odnosząc rany. Na front wrócił dopiero pół roku później, w ostatnich tygodniach wojny napotykając dużo trudniejsze warunki walk, choć latając nad Śląskiem zdołał odnieść ostatnie jedenaście zwycięstw powietrznych.
Po wygaśnięciu walk nad Rumunią, dowództwo nad dywizjonem I./JG 52 objął Hauptmann Adolf Borchers, oficer przeniesiony z Jagdgeschwader 51, który w tym czasie miał na koncie 87 zwycięstw. Grupa przeniosła się na lotnisko w pobliżu wsi Połoniczna w obwodzie lwowskim. Niektóre opracowania wskazują, że startując z tej bazy 16 czerwca Wolfrum zestrzelił dwa szturmowe Iły-2. Zwycięstwa te nie widnieją jednak na oficjalnej liście zwycięstw asa, ani w jego książce lotów i nie mogą być oficjalnie uznane. Najprawdopodobniej w dokumentach niemieckich wkradł się błąd, ponieważ z danych sowieckich wynika, że operujące w tym rejonie formacje szturmowe 2. Armii Lotniczej i 6. Armii Lotniczej tego dnia nie wykonywały lotów bojowych.
Po tygodniowym pobycie w Połonicznej jednostka odleciała z powrotem na najbardziej wysunięty na południe odcinek frontu, na lotnisko w rumuńskiej miejscowości Lipsk. W kolejnych dniach dywizjon nie odnotował sukcesów. 26 czerwca nastąpiło kolejne przebazowanie i eskadra 1./JG 52 wróciła do Połonicznej, a 3./JG 52 poleciała do Stanisławowa (obecnie Iwano-Frankowsk). Do końca czerwca piloci dywizjonu zadeklarowali zestrzelenie tylko trzech samolotów wroga.
Okres małej aktywności dywizjonu I./JG 52 zakończył się 5 lipca 1944 roku, kiedy jednostki sowieckiej 47. Armii na lewym skrzydle 1. Frontu Białoruskiego rozpoczęły operację zdobycia miasta Kowel. Z powietrza jednostki sowieckie były wspierane przez lotników 6. Armii Lotniczej. Już 6 lipca wojska radzieckie zajęły Kowel. Większy sukces piloci I./JG 52 odnieśli następnego dnia w walce z pułkami z 336. IAD. Piloci klucza sztabowego dywizjonu I./JG 52 oraz eskadry 1./JG 52 zgłosili zestrzelenie sześciu Jaków-9, z których cztery padły ofiarą Leutnanta Wolfruma, który zgłosił jedno zwycięstwo o godz. 11.14 i trzy między 17.50 a 17.55. Jednocześnie z tym pierwszym sukcesem Gefr. Heinrich von Daviero mediował zestrzelenie o 11.02, a Hptm. Adolf Borchers zgłosił swój sukces o 14.42.
Jednostki 336. IAD wykonały tego dnia 94 loty bojowe, z których prawie połowa dotyczyła eskorty Iłów-2, a pozostałe osłony swoich wojsk z powietrza i przechwytywania nieprzyjacielskich samolotów. W siedmiu walkach powietrznych piloci dywizji zgłosili zestrzelenie pięciu niemieckich myśliwców.
Niemcy dali odczuć, że są doświadczonymi pilotami. Szczególnie dostało się 163. IAP, który stracił cztery Jaki-9 wraz z pilotami. Trzy z nich należy wpisać na konto Wolfruma. Zestrzelony w walce powietrznej zginął mł. lejtnant I.M. Litwin (2+0), a lejtnant I.A. Czub, mł. lejtnant I.N. Szapowałow i mł. lejtnant A.S. Ustiugow (1+0) nie wrócili z misji bojowej. Później okazało się, że ostatni z nich został zestrzelony i zginął. Niemcy uszkodzili jeszcze dwa samoloty z 265. IAP, którymi na własnych lotniskach awaryjnie lądowali mł. lejtnant F.S. Wołodarskij (1+0) i mł. lejtnant A.I. Samsonow (2+0), a także maszynę mł. lejtnanta P.I. Sewostianowa (do końca wojny 5+0), który na uszkodzonym samolocie nie utrzymał kierunku dobiegu podczas lądowania i uderzył w nasyp, niszcząc śmigło. Godziny lotów sowieckich pilotów nie są znane. Można uznać, że Czub, Szapowałow i Ustiugow padli ofiarą Wolfruma podczas jego wieczornego lotu, w którym w ciągu sześciu minut zgłosił zestrzelenie trzech myśliwców typu Jak-9.
Operacja lwowsko-sandomierska
Walki z lotnikami 6. Armii Lotniczej były dla I./JG 52 jedynie małym wstępem do wielkiej bitwy, która rozpoczęła się tydzień później. Jak wspominał Wolfrum, wracając z nocnej zabawy, o świcie 13 lipca, przy wjeździe na lotnisko usłyszał narastający huk. Potem zobaczył Messerschmitty lecących nad jego głową, które zidentyfikował jako maszyny 1./JG 52. Przybywając na stanowisko dowodzenia dowiedział się, że 1. Front Ukraiński rozpoczął ofensywę. Nielicznym jednostkom Luftwaffe w rejonie od Lwowa po Lublin dowództwo sowieckie przeciwstawiło potężną „pięść uderzeniową” w postaci 2. Armii Lotniczej dowodzonej przez gen. S.A. Krasowskiego. W skład wzmocnionego w przeddzień ofensywy związku operacyjnego weszły dodatkowo cztery korpusy lotnicze i dwie samodzielne dywizje lotnicze. Były to m.in. jednostki znane pilotom JG 52 z ostatnich bitew pod Jassami, w tym 1. GSzAK oraz 7. IAK. Na początku operacji lwowsko-sandomierskiej, 2. Armia Lotnicza miała w składzie dziewięć korpusów lotniczych i trzy samodzielne dywizje lotnicze, w których znajdowało się około 3500 samolotów.
Jednostki 4. Floty Powietrznej Luftwaffe operujące na tym odcinku frontu znacznie ustępowały liczebnie lotnictwu radzieckiemu. Głównym przeciwnikiem dla 2. Armii Lotniczej na niebie zachodniej Ukrainy był pełny dywizjon myśliwski I./JG 52, część sił dywizjonów myśliwskich II./JG 52, II./JG 54 i III./JG 11, a także dywizjony szturmowe II./SG 10 i II./SG 77. Ze względu na trudną sytuację, Niemcy po rozpoczęciu przez przeciwnika ofensywy, przerzucili do Lwowa także dywizjon III./JG 52, a później nad tym odcinkiem frontu operowała również część pułku JG 51.
Pierwszego dnia, operacji, tj. 13 lipca lotnictwo niemieckie nie wpłynęło na działania sowieckich pilotów, odnosząc tylko kilka zwycięstw. Wolfrum nie zgłosił tego dnia żadnego zwycięstwa. Już jednak następnego dnia, 14 lipca, na niebie zachodniej Ukrainy rozgorzały bitwy powietrzne. Jednostki armii lotniczej gen. Krasowskiego wykonały 3730 lotów bojowych. Sowieccy obserwatorzy odnotowali przeloty 254 samolotów Luftwaffe. W raportach zaznaczono, że lotnictwo niemieckie operując parami myśliwców, głównie FW 190, prowadziło rozpoznanie pola walki i metodami swobodnego polowania z zaskoczenia przeciwdziałało działaniom naszych sił powietrznych. W trakcie 54 bitew powietrznych lotnicy radzieccy mieli zestrzelić 70 samolotów wroga, w tym 64 myśliwce jednosilnikowe. Według meldunków operacyjnych 2. Armii Lotniczej na własne lotniska nie wróciło 76 samolotów, przy czym ustalono, że 10 zostało zestrzelonych przez myśliwce, a dziewięć padło ofiarą artylerii przeciwlotniczej. 57 pozostałych nie wróciło z misji bojowej, przy czym część z maszyn zaginęła po walce, a część lądowała awaryjnie na własnym terytorium.
Niemcy rzucili w ten odcinek frontu wszystkie możliwe do użycia siły myśliwskie i samolotów szturmowych. Główny wysiłek obrony przez sowieckim lotnictwem spadł na braki dywizjonów I./JG 52 i IV./JG 54. Ten pierwszy dywizjon zdobył palmę pierwszeństwa zgłaszając 17 zwycięstw, a jednym z najlepszych „snajperów” tego dnia był Leutnant Wolfrum.
Jego pierwszą ofiarą była Airacobra z 7. IAK zestrzelona o godz. 10:34. W sumie 14 lipca sowiecki korpus stracił siedem maszyn tego typu. Być może niemiecki as spotkał się w powietrzu z lotnikami 69. GIAP. W godz. 10:05–11:05 nad Horochowem operowało dwanaście P-39, których zadaniem była osłona własnych wojsk z powietrza. Ze względu na słabą widoczność grupa została podzielona na trzy klucze. W rejonie wsi Pieczychwosty sowieccy piloci spotkali osiem Fw 190 i Bf 109. Jeden z kluczy wszedł do walki z czterema Focke-Wulfami, ale została zaatakowany z góry przez parę „myśliwych”. Trafiony został samolot mł. lejtnant E.N. Szewkunowa, który nie wrócił z misji bojowej. To zestrzelenie należy przypisać Wolfrumowi lub jednemu z pilotów 12./JG 54.
Kolejne zwycięstwo asa miało miejsce po południu, kiedy jego ofiarą miał paść Jak-9. Niestety nie są znane czasy większości strat jednostek wyposażonych w myśliwce tego typu z 2. Armii Lotniczej. A były tego dnia niemałe. Na 17 niemieckich zgłoszeń o zestrzelenie Jaków, prawie wszystkie zostały potwierdzone przez dokumenty sowieckie. Co najmniej 10 myśliwców tego typu zostało zniszczonych lub uszkodzonych tak poważnie, że ich piloci lądowali awaryjnie. Poza tym siedem kolejnych Jaków nie wróciło z misji bojowej, stając się ofiarami niemieckich asów. Najbardziej ucierpiała 331. IAD, której piloci towarzyszyli samolotom szturmowym dwóch dywizji: 4. SzAD i 264. SzAD. Na koniec dnia aż 12 myśliwców nie wróciło na swoje lotniska, kolejne dwa meldowano jako zestrzelone w walkach powietrznych. Niemieckie myśliwce zestrzeliły co najmniej siedem z tych maszyn. W sumie zginęło lub zaginęło sześciu pilotów, co najmniej trzech zostało rannych. Szczególnie duże straty poniósł 122. IAP, który bezpowrotnie stracił co najmniej pięć lub sześć Jaków. Z dostępnych danych nie wynika, który z sowieckich pilotów został zestrzelony przez Wolfruma, można jednak przyjąć za pewnik, że zgłoszony Jak-9 należał do jednej z dywizji lotnictwa myśliwskiego 2. Armii Lotniczej wyposażonych w te samoloty, tj. 12. GIAD, 236. IAD, 256. IAD lub 331. IAD.
Trzecie zwycięstwo Wolfrum odniósł nad myśliwcem typu Ła-5. W godz. 18:05–19:10 dziesięć maszyn tego typu ze 113. GIAP osłaniało własne wojska w rejonie wsi Taurów. Para mł. lejtnant K.G. Kozłow i mł. lejtnant P.G. Kozłow wdała się w walkę z dwoma Bf 109 na wysokości 3500 m. Piloci niemieccy okazali się doświadczonymi myśliwcami i zdołali zestrzelić Ła-5 o numerze taktycznym „46”, który próbował wykonać zwrot w lewo. Mł. lejtnant K.G. Kozłow wyskoczył ze spadochronem w pobliżu wsi Jezierna i został uznany za zaginionego. Później okazało się, że wiatr zniósł spadochroniarza dość daleko od rejonu walki, Kozłow wylądował bowiem na szosie Tarnopol–Jezierna. Z oparzeniami II i III stopnia prawej ręki, ranny odłamkiem w prawą brew, został odnaleziony przez sowiecką piechotę i przewieziony do szpitala. Sądząc po niemieckich danych, jego Ławoczkin padł ofiarą jednego z pilotów 1./JG 52, Leutnanta Wolfruma lub Leutnanta Munza, którzy zgłosili zestrzelenie Ła-5 z różnicą trzech minut, prawie w tym samym rejonie.
Pełna wersja artykułu w magazynie Lotnictwo 9/2022