Walther gładkolufowy
Wojciech Weiler, Janusz Szymkowski, Marek Kołodziej, Maciej Kowalski
Walther gładkolufowy,
czyli gdzie się podziały pola i bruzdy?
Zadzwonił kolega redakcyjny: „Wiecie co się stało z moim P99? Lufa się wygładziła! Nie jest już bruzdowana, tylko co najwyżej poligonalna – no prawie łysa po prostu! Gwint zniknął! Może mielibyście ochotę i możliwości przyjrzenia się temu z bliska?”. Pewnie, że mieliśmy – i ochotę, i jakieś tam możliwości.

Kolega przybył do Wrocławia i zaprezentował nam swój pistolet, oryginalnej niemieckiej produkcji – faktycznie, na pierwszy rzut oka pola i bruzdy w lufie niemal przestały istnieć! Łącznie oddano z niej ponad 50 tys. strzałów, ale żadne symptomy nie wskazywały na tak drastyczne zużycie, a rzecz wyszła na jaw przypadkiem – po prostu kolega po dłuższym okresie nieczyszczenia broni kiedyś zasiadł do pucowania pistoletu. No i jak zajrzał w lufę, to osłupiał… Co ciekawe, skupienie gładkolufowego P99 nie pogorszyło się zasadniczo (przynajmniej na odległość ok. 15 m) i trafienie poppera nie stanowi problemu. Żeby móc ocenić skalę zużycia, dla porównania przyjrzeliśmy się też dwóm innym lufom Waltherów. Obie były nieużywane, jedynie po fabrycznych próbach ostrzału. Jedna pochodziła z broni wyprodukowanej w fabryce niemieckiej, druga była krajowa – radomska. Wykonano je różnymi technologiami, co akuratwidać od razu, ale o tym za chwilę. Ten artykuł nie jest rozprawą naukową i nie odpowie na pytanie, dlaczego lufa kolegi aż tak bardzo się zniszczyła. Tego możemy się co najwyżej domyślać. Ale żeby wiedzieć coś więcej, należałoby przeprowadzić eksperyment w sposób określony i przede wszystkim świadomy, tutaj zaś przyglądamy się lufie o zużyciu eksploatacyjnym i dwóm nowym, jakże różnym. Nasze obserwacje traktujemy jako ciekawostkę, a co zobaczyliśmy – przedstawiamy Czytelnikom.