W cieniu fregat – okręty wsparcia

 


Grzegorz Kolański


 

 

 

W cieniu fregat

 

– okręty wsparcia

 

 

Prowadzenie operacji w rejonach odległych od macierzystych baz stawia wysokie wymagania nie tylko dla sił bojowych, ale również pomocniczych. Jednostki działające bez możliwości skorzystania z zaplecza portowego zdane są na jego pływający ekwiwalent – okręty wsparcia.

 



W przypadku każdych sił morskich, dysponujących nawet najbardziej nowoczesnymi i wielozadaniowymi okrętami bojowymi, prowadzenie długotrwałych operacji możliwe jest tylko w przypadku wykorzystania odpowiednich jednostek pomocniczych. Okręty wsparcia stanowią podstawę działalności wszystkich flot. Ich głównym zadaniem jest dostarczenie tego, co niezbędne do realizacji zadań – dotyczy to zarówno materiałów pędnych i smarów, gazów technicznych, amunicji, części zamiennych, jak i wody oraz prowiantu.

Coś więcej niż statek
Okręty wsparcia to nie tylko pomalowane na szaro jednostki o charakterze cywilnym. W porównaniu do nich swoje zadania mają realizować przy wyższych stanach morza, także w nocy, do tego rozwijając większe prędkości. Cechuje je większa autonomiczność oraz odporność na uszkodzenia. Swoje cywilne odpowiedniki przewyższają liczbą wyposażenia specjalnego. Dodatkowe urządzenia mogą obejmować infrastrukturę szpitalną, lądowisko dla śmigłowców, a także systemy elektroniki oraz uzbrojenia. Złożoność konstrukcji podkreślają też poszerzone możliwości transportowe w postaci pomieszczeń dla żołnierzy, ich uzbrojenia i sprzętu, w tym pojazdów opancerzonych. Zanim pojawiły się okręty wsparcia o cechach uniwersalnych, floty wykorzystywały równocześnie kilka podklas jednostek transportowych. Zasadnicza linia ich podziału przebiegała pomiędzy zbiornikowcami a zaopatrzeniowcami do przewozu ładunków suchych. W tej drugiej kategorii powstawały m.in. specjalizowane jednostki do przewozu amunicji. Ich konstrukcja była w pewnych rejonach bardziej skomplikowana, co wynikało z obecności niebezpiecznego ładunku w magazynach. Takie jednostki, oprócz okrętów eskorty, mogły też liczyć na dość solidne uzbrojenie pokładowe. Wyposażano je nie tylko w stacje przeładunkowe z bramownicami, ale także spore żurawie. Nawet wśród tej specjalnej podklasy zdarzały się okręty szczególne. Do takich należały np. zachodnioniemieckie transportowce min, mogące służyć jako ich pomocnicze stawiacze, typu Sachsenwald. Zbiornikowce były konstrukcjami znacznie prostszymi, często pochodzącymi w linii prostej od statków, a czasem wręcz będące używanymi statkami kupowanymi od armatorów cywilnych. Nic dziwnego, że obsadzano je załogami „niemundurowymi” pod komendą oficera marynarki. Ten styk okrętów wsparcia z rynkiem komercyjnym pozostał do dziś, a nawet się znacząco pogłębił, jednak współczesne jednostki wsparcia wciąż trudno nazywać statkami. Zimna wojna sprzyjała takiemu mnożeniu bytów, wydatki w poszczególnych krajach uzasadniano koniecznością zachowania zdolności obronnych. Nie mniej jednak już w latach 60. pojawiły się w niektórych flotach tendencje do kojarzenia kilku zadań w jednym kadłubie. Wśród pierwszych, racjonalnie liczących fundusze, byli Kanadyjczycy i Francuzi. Ich projekty – odpowiednio Protecteur (dwa okręty) i Durance (pięć jednostek dla Marine Nationale i jedna dla Royal Australian Navy), zdradzały cechy uniwersalnych i były ich pierwszymi nowoczesny mi przykładami. Od tamtej pory powstało więcej takich konstrukcji, a niektóre ze starych modernizowano do zbliżonego standardu (transportu różnych ładunków). Co ciekawe, nawet po drugiej stronie „żelaznej kurtyny” prowadzono prace na zaopatrzeniowcami uniwersalnymi. Powstała tam jednak tylko samotna Bieriezina, czyli „okręt kompleksowego zaopatrywania” proj. 1833 Piegas. Wraz ze schyłkiem konfliktu, pojawiły się kłopoty z zakupami nowych i eksploatacją licznych jednostek wsparcia, co doprowadziło do poszukiwań rozwiązań wielozadaniowych i przez to tańszych.

Nowa epoka w tej dziedzinie przyniosła inne problemy. Wraz z adaptacją rozwiązań komercyjnych obniżających cenę budowy, pojawiły się ograniczenia prawne. W budowie nowych jednostek wsparcia, tak jak w przypadku statków cywilnych, uwzględniana jest konwencja IMO (International Maritime Organisation), dotycząca zapobiegania zanieczyszczaniu morza przez jednostki pływające (MARPOL – Marine Pollution). Jednym z jej wymogów jest stosowanie konstrukcji dwuposzyciowej w przypadku zbiornikowców, co ma na celu zredukowanie szkód powodowanych przez wydostające się ze zbiornikowców przewożone materiały pędne i smary. Co prawda, nie obowiązuje ona okrętów i jednostek stanowiących własność państwa, ale idące z duchem czasu i „poprawne politycznie” siły morskie coraz częściej stosują jej zalecenia.

Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 11/2011

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter