Vickers Armstrong Wellington

 


Michał Fiszer, Jerzy Gruszczyński


 


 

Vickers Armstrong Wellington

 

(cz. III)

 

 

Poza bombowcami Wellington, nie mniej rozpowszechnione były ich warianty służące w Coastal Command (Dowództwie Obrony Wybrzeża) do poszukiwania i zwalczania okrętów podwodnych. Przed wybuchem drugiej wojny światowej brytyjskie lotnictwo obrony wybrzeża było na trzecim miejscu wśród priorytetów Królewskich Sił Powietrznych Wielkiej Brytanii (Royal Air Force), po głównej sile uderzeniowej – Bomber Command (Dowództwie Lotnictwa Bombowego) i głównej tarczy obrony macierzystych Wysp Brytyjskich – Fighter Command (Dowództwie Lotnictwa Myśliwskiego). W wojnę Coastal Command wkroczyło z dwoma nowoczesnymi typami samolotów, ogólnie mając zaledwie około dwustu maszyn, zdecydowanie zbyt mało w stosunku do potrzeb.


 
 


W chwili wybuchu drugiej wojny światowej w Coastal Command nie było ani jednego Wellingtona. Do patrolowania morskich szlaków komunikacyjnych, poszukiwania i zwalczania okrętów podwodnych na pełnym morzu oraz działań poszukiwawczo- ratowniczych dowództwo używało wielkich czterosilnikowych łodzi latających Short Sunderland i wciąż jeszcze maszyn starszych typów. Do patrolowania wód bezpośrednio okalających Wyspy Brytyjskie i zwalczania na nich za pomocą lotniczych bomb małego wagomiaru okrętów podwodnych, wykorzystywano niewielkie dwusilnikowe samoloty Avro Anson. Natomiast do zadań poszukiwania i zwalczania okrętów nawodnych za pomocą bomb dużego wagomiaru i torped, wykorzystywano głównie importowane dwusilnikowe samoloty Lockheed Hudson, w oczekiwaniu na specjalnie do tego celu opracowany Bristol Beaufort. W tym momencie brytyjskie siły morskie obawiały się głównie niemieckich okrętów nawodnych, dużych jednostek bojowych i krążowników pomocniczych, a dopiero potem zagrożenia okrętami podwodnymi. A tymczasem  zagrożenie zmaterializowało się w jeszcze innej formie – min, a zwłaszcza nowych niemieckich bezkontaktowych min magnetycznych. Do końca listopada 1939 r. Brytyjczycy stracili od min magnetycznych aż 46 statków, o łącznej nośności 179 985 ton. Admiralicja gorączkowo poszukiwała wyjścia z tego impasu, jako że miny magnetyczne były bardzo trudne do wytrałowania. Jednak Brytyjczykom się poszczęściło. 23 listopada 1939 r. niemieckie samoloty morskie przypadkowo zrzuciły dwie miny magnetyczne na płyciznę, skąd zostały wydobyte przez Brytyjczyków i szczegółowo zbadane. Analiza funkcjonowania miny pozwoliła na podjęcie prób rozwiązania problemu ich usuwania. Metodę taką opracowano w Departamencie Naukowo-Rozwojowym Admiralicji, pod kierunkiem geofizyka Sir Edwarda Bullarda. Wpadł on na pomysł, by wykorzystać pole elektromagnetyczne, wytwarzane przez specjalne kable tworzące pętle o dużej średnicy. Takie pole miało neutralizować pole magnetyczne okrętu – to była jedna z metod. Druga – polegała na wykorzystaniu sztucznie tworzonego pola elektromagnetycznego do symulowania pola magnetycznego okrętu bądź statku i detonowania w ten sposób min. Specjalne elektromagnetyczne urządzenia do detonowania min zamontowano w trałach morskich, ale pojawiła się też koncepcja, by zamontować takie urządzenie także na samolocie, który wykonując przelot na małej wysokości szybko i efektywnie „trałował” by tory wodne, szczególnie w miejscach niezbyt wygodnych dla trałowców. Firma Vickers otrzymała polecenie przygotowania jednego z bombowców Wellington pod montaż specjalnego pierścienia indukcyjnego w kształcie okręgu o średnicy 15,55 m, później nieznacznie mniejszego – 14,64 m. Ów metalowy pierścień był podwieszony pod samolotem, podczepiony w czterech miejscach – z przodu i z tyłu kadłuba, oraz pod końcami skrzydeł. Do przebudowy na samolot do niszczenia min magnetycznych wybrano egzemplarz Wellington IA o numerze seryjnym P2516, który opuścił zakłady w Weybridge jesienią 1939 r. Teoretyczne obliczenia związane z montowaniem urządzenia pod samolotem wykonał dr Claude S. Hudson z Royal Aircraft Establishment, opracowaniem zaś odmiany samolotu nazwanej Wellington DWI Mk I (Directional Wiereless Instalation – kierunkowa instalacja radiowa, co niewiele mówiło o przeznaczeniu samolotu) kierował George R. Edwards z firmy Vickers. Pierwsza maszyna była gotowa w drugiej połowie grudnia 1939 r. i natychmiast została poddana intensywnym testom, trwającym nieprzerwanie także w czasie świąt Bożego Narodzenia. Pierwszy lot na zmodernizowanym samolocie wykonał Mutt Summers 21 grudnia 1939 r. w Boscombe Down. Próby w trałowaniu min nad akwenami przybrzeżnymi zaczęły się w styczniu roku następnego. Zasilanie pierścienia indukcyjnego wymagało dodatkowego źródła energii elektrycznej na pokładzie, w postaci prądnicy prądu przemiennego firmy Maudesley o mocy 35 kW, którą napędzał zamontowany na pokładzie samolotu ośmiocylindrowy silnik widlasty firmy Ford. Z samolotu usunięto uzbrojenie z wieżyczek strzeleckich i część innego zbędnego wyposażenia, w tym na przykład celownik bombowy czy instalację otwierania drzwi bombowych. W grudniu zapadła decyzja, by na wersję Wellington DWI przebudować kolejne trzy samoloty: P2518, P2521 i P9223. W wyniku prób zmieniono nieco zasilanie całej instalacji. Zamontowano nową prądnicę General Electric o mocy 90 kW, napędzaną nie samochodowym silnikiem Forda, ale lotniczym silnikiem De Havilland Gipsy, lżejszym w stosunku do swojej mocy. Tak zmodyfikowane samoloty (czyli wszystkie poza prototypem, który także zmodernizowano po pewnym czasie) nazwano Wellington DWI Mk II. Poza czterema wymienionymi samolotami przebudowanymi przez zakłady wWeybridge, co najmniej jedenaście kolejnych wykonała firma Rollason Aircraft Services Limited z Croydon. Jeszcze w grudniu 1939 r. w Coastal Command sformowano jednostkę No 1 General Reconnaissance Unit (1. GRU) w Manston, którą dowodził mjr John H. Chaplin. Jednostka ta, dysponująca początkowo trzema Wellingtonami DWI, przystąpiła do pierwszych akcji 8 stycznia 1940 r., w rejonie Margete w hrabstwie Kent, gdzie postawiono miny na południowym torze wodnym wiodącym do ujścia Tamizy, wykorzystywanym przez jednostki wypływające z portów kanału La Manche, które kierowały się ku londyńskim nadbrzeżom, opływając na około Kent. Po kilku przelotach na wysokości 20–30 m na niewielkiej prędkości wydawało się, że cały system nie działa, jednak tuż pod koniec przeszukiwania akwenu, nagle mina magnetyczna została zdetonowana. Po tym pierwszym sukcesie, wiosną 1940 r. przeprowadzono liczne działania zmierzające do usuwania min magnetycznych u wybrzeży brytyjskich i holenderskich. 10 maja 1940 r., po niemieckim ataku na Holandię, trzy Wellingtony DWI zostały skierowane nad Ijmuiden, gdzie pomogły w przetrałowaniu przejścia, przed ewakuacją holenderskiej rodziny królewskiej. 20 maja 1940 r. 1. GRU dysponująca już pięcioma Wellingtonami DWI została skierowana do Egiptu. Dotarły tam tylko cztery samoloty, jeden bowiem rozbił się w czasie startu w Bizercie, z powodu awarii silnika. Pozostałe dotarły do bazy w Ismaili niedaleko od Kanału Sueskiego, 23 maja 1940 r. Pierwszą misję wykonano w Egipcie 11 czerwca 1940 r., sprawdzając podejścia do Aleksandrii. W następnej kolejności sprawdzono cały Kanał Sueski i podejścia do innych portów. Co ciekawe, zapotrzebowanie na niszczenie min magnetycznych na Bliskim Wschodzie wciąż istniało i 1. GRU operowała z Egiptu w 1941 r. i w 1942 r., aż do wyparcia wojsk państw Osi z Afryki Północnej. Jeden Wellington DWI służył w 162. Dywizjonie w Egipcie jeszcze na początku 1944 r.


Pełna wersja artykułu w magazynie Lotnictwo 5/2011 

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter