Whiskey on the Rocks AD 2014
Marcin Chała
17 października ub.r., na wodach Archipelagu Sztokholmskiego, postronni obserwatorzy zauważyli nieokreślony obiekt. W większości krajów zapewne przeszło by to bez echa, jednak Szwecja, podobnie jak Szkocja, ma swojego „potwora z Loch Ness”, a raczej całą ich armadę. O ile szwedzkie źródła wojskowe, z najwyższymi włącznie, były powściągliwe i ich przedstawiciele ostrożnie dobierali słowa w sprawie owego odkrycia, tak media przyjęły odmienną strategię. Zarówno lokalne, jak i międzynarodowe (w tym polskie) rozdmuchały to wydarzenie, nadając mu niespotykaną od czasu zakończenia zimnej wojny skalę i oskarżając Rosję o naruszenie integralności granicy państwowej.
17 października ub.r., na wodach Archipelagu Sztokholmskiego, postronni obserwatorzy zauważyli nieokreślony obiekt. W większości krajów zapewne przeszło by to bez echa, jednak Szwecja, podobnie jak Szkocja, ma swojego „potwora z Loch Ness”, a raczej całą ich armadę. O ile szwedzkie źródła wojskowe, z najwyższymi włącznie, były powściągliwe i ich przedstawiciele ostrożnie dobierali słowa w sprawie owego odkrycia, tak media przyjęły odmienną strategię. Zarówno lokalne, jak i międzynarodowe (w tym polskie) rozdmuchały to wydarzenie, nadając mu niespotykaną od czasu zakończenia zimnej wojny skalę i oskarżając Rosję o naruszenie integralności granicy państwowej.
Czy Szwedzi wpadli w paranoję? Okazuje się, że ostatnie dwie dekady XX w. wręcz obfitowały w podobne wydarzenia. Warto w tym miejscu wspomnieć, że Szwecja, mimo neutralności, jest jedynym krajem, który od zakończenia II wojny światowej do końca lat 80., regularnie wykorzystywała bomby głębinowe, miny morskie i systemy hydrolokacyjne nie tylko w ramach ćwiczeń, ale i na co dzień. W samych tylko latach 80. odnotowywano średnio od 17 do 36 naruszeń wód terytorialnych rocznie! Wtargnięcia na jej wody terytorialne nie były niczym nowym (podobne wydarzenia odnotowywano regularnie od końca lat 50.) i przebiegały według stałego schematu, w którym po wykryciu intruza ten czym prędzej wycofywał się z terytorium Szwecji na wody międzynarodowe, gdzie kontakt był gubiony. Niemniej w latach 1962-1979 dochodziło do 1-2 tego typu incydentów rocznie. Wraz z nastaniem ostatniej dekady zimnej wojny, ów schemat uległ znaczącej zmianie. Wykryte „obiekty” nie tylko nie uciekały, ale i podejmowały „rzuconą rękawicę”, bawiąc się z siłami nawodnymi (a czasem i podwodnymi) w „kotka i myszkę”. Zapuszczały się coraz bliżej lądu, a niekiedy penetrowały baseny portowe.
Jednym z najważniejszych wydarzeń tego okresu był pierwszy de facto prawdziwy i namacalny incydent z obcym okrętem podwodnym w roli głównej. 27 października 1981 r. na skały otaczające wysepkę Torhamnaskär, jedną z 33 w archipelagu Blekinge (Blekinge Skärgard), koło Karlskrony, wszedł radziecki okręt podwodny proj. 613 znany na Zachodzie jako typ Whiskey. Wydarzenie to nie mające wówczas precedensu w historii Szwecji, jak i innych krajów, z racji głównego „aktora”, znane jest jako incydent „Whiskey on the rocks”. Nazwa ta, co nie może dziwić, została nadana przez jedną z lokalnych gazet, i to już w dniu odkrycia intruza. Rosjanie natomiast wydarzenie to, podobnie jak i sam okręt, określają mianem „Szwedskij Komsomolec”.
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 1-2/2015