Wielka, większa i największa: Jedenastki z Chin

Wielka, większa i największa: Jedenastki z Chin

WOJCIECH WEILER

Czasy, kiedy chińskie kopie znanej broni były nic nie wartą tandetą wydają się być przeszłością. Dziś klony znad Żółtej Rzeki w niczym nie ustępują amerykańskim oryginałom, a wręcz potrafią je pod pewnymi względami przewyższać. Przed niespełna rokiem testowaliśmy M14 z Państwa Środka – teraz sprawdzamy, co warte są tamtejsze Nineteen Eleven

Państwowy koncern wielobranżowy China North Industries Corporation (Norinco) założony został w roku 1980, oczywiście za przyzwoleniem Centralnego Rządu Ludowego, czyli Rady Państwa Chińskiej Republiki Ludowej. Zajmuje się przede wszystkim produkcją związaną z obronnością, przemysłem naftowym i surowców mineralnych, ale także samochodowym, chemicznym, elektrotechnicznym, obsługą logistyczną, itp. Koncern znany jest na całym świecie ze swych systemów broni dalekiego zasięgu, przeciwlotniczej i przeciwrakietowej oraz – co nas interesuje najbardziej – z broni strzeleckiej, popularnej na cywilnym rynku także i w Polsce.

Zanim w Norinco dorobili się własnych konstrukcji strzeleckich, bez skrupułów kopiowali wszystko co tylko się dało: niemieckie Walthery PP i PPK, czeskie cezetki, belgijskie Browningi HP, amerykańskie M14 i AR15, nawet polskie PM-63 i wiele, wiele innych. A pośród nich – Jedenastkę. Legenda głosi, że Amerykanie – chcąc powstrzymać zalanie rynku broni nielegalnymi, tanimi i beznadziejnej jakości kopiami – nie tylko odstąpili Chińczykom licencję na Colty M1911A1, ale także sprzedali im stare linie produkcyjne Nineteen Eleven i dlatego Norinco robione są na oryginalnym parku maszynowym. Ponoć były to dwie linie, z czego jedna została zmodernizowana i powstają na niej dwurzędowe szkielety Norinco NP28, NP30 i NP48.

Opowieść o sprzedaży maszyn i dokumentacji produkcyjnej brzmi dość niesamowicie, ale czy całkiem nierealnie? Po tym, jak Amerykanie zlecili chińskiej firmie napisanie oprogramowania do komputera pokładowego śmigłowca szturmowego RAH-66 Comanche chyba nie ma już rzeczy niemożliwych! A Jedenastka to technologia sprzed wieku, przy tym do Norinco pasują wszystkie części z wojennych Coltów – więc kto ich tam wie, tych Jankesów? Na korzyść tej teorii przemawia też fakt, że w dobie tanich odlewów obecnych nawet w bardzo drogich wyrobach, Norinco to jedyne na świecie budżetowe M1911 wykonywane tak, jak John Moses Browning przykazał.

Z kolei historyjki o sprzedanej licencji, która rzekomo powstrzymała „nielegalnie” kopiujących Chińczyków to już opowieści z mchu i paproci. Po pierwsze: gdyby nad Żółtą Rzeką chcieli nadal kopiować, to choćby Amerykanie nie wiem jak bardzo się starali – i tak nie zastopowaliby Norinco. Prawdopodobnie po prostu była okazja sprzedać maszyny, to sprzedali i już. Nic tajnego w końcu. Po drugie: a jacyż to rzekomo „Amerykanie” mają prawa do Jedenastki tyle lat po jej skonstruowaniu, żeby dawać „licencję” do Chin? Mogli co najwyżej przekazać razem z maszynami dokumentację techniczną, ale stuletnia konstrukcja jest od dawien dawna w wolnym obrocie, o czym świadczy choćby liczba producentów tych pistoletów. A dziś TDP (Technical Data Package, czyli komplet dokumentacji technicznej) można nawet pobrać z Internetu i przecież nie potrzeba do tego żadnej licencji!

Technologia
Nineteen Eleven opracowano przed stu laty z górką jako pistolet o zamku i szkielecie frezowanym ze stalowych odkuwek. Trwałość oryginalnego projektu jest poza wszelką dyskusją i nie ma tu nad czym debatować – a najlepszym dowodem są służące do niedawna w amerykańskim wojsku SP MEU(SOC), czyli „pistolety wsparcia dla pododdziałów specjalnych Zespołów Ekspedycyjnych Piechoty Morskiej” zbudowane na szkieletach pochodzących z... drugowojennych Jedenastek!

W oryginalnej technologii szkielet jest kuty matrycowo z przedkuwki w postaci pręta i okrawany (odcięta zostaje wypływka i wykrojony otwór boczny w części chwytowej), po czym frezowany. Linie płynięcia materiału po kuciu są ułożone wzdłużnie, zgodnie z kształtem szkieletu – a więc w górnej części biegną równoległe do osi lufy i zaginają się w chwyt. Układają się więc optymalnie: im mniej jest ich poprzecinanych, tym lepsze są własności wytrzymałościowe i trwałość zmęczeniowa odkuwki. Duża prędkość odkształcania i uzyskiwany podczas kucia znaczny stopień odkształcenia plastycznego sprawiają, że umocnienie materiału jest bardzo duże: odkuwka charakteryzuje się strukturą drobnoziarnistą, włóknistym rozkładem zanieczyszczeń, a przede wszystkim podwyższonymi własnościami mechanicznymi w stosunku do materiału wyjściowego. Po kuciu stosowana jest obróbka cieplna mająca na celu poprawę właściwości oraz ujednorodnienie struktury odkuwki. Pośród najbardziej znanych Jedenastek kute i frezowane szkielety mają dziś pistolety z co najmniej średniej, a zazwyczaj wyższej półki cenowej: Colt, Kimber, S&W, Springfield, Sigarms, Taurus, większość STI, niektóre Auto Ordnance i Dan Wesson, także semi-customy jak np. Les Baer, Ed Brown, Wilson Combat, Nighthawk, Brownells, Volkmann, Guncrafter czy większość Caspianów, no i oczywiście budowane na zamówienie, niezliczone customy o cenach zmierzających ku nieskończoności i sięgających okolic gwiazd. A pośród tak zacnego towarzystwa znalazł się niepozorny produkt z Krainy Małych Żółtych Rączek! Większość dwurzędowych Norinco także ma kute szkielety, co jest ewenementem między Jedenastkami „wysokopojemnymi”(high capacity).

Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 1/2015

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter