Wielki test porównawczy „czarnych” latarek


JAROSŁAW LEWANDOWSKI, ANDRZEJ ZDZITOWIECKI,

RYSZARD PIRAMIDOWICZ, KRZYSZTOF ANDERS


 

 

 

Jaśniej słońca:

 

 

wielki test porównawczy „czarnych” latarek

 

 

 

Testujemy specjalnie dla Was dziewięć latarek popularnych typów i marek. Wszystkie mają kilka cech wspólnych: diodowe źródło światła, aluminiową obudowę, włącznik umieszczony na szczycie korpusu, zasilanie za pomocą dwóch standardowych baterii CR123A (czasami także za pomocą innych typów ogniw, ale możliwość użycia standardowych obecnie baterii 3 V uznaliśmy za warunek dopuszczający do testu). Każda latarka ma jednak inną głowicę, inną moc świetlną, inny sposób działania przełącznika trybów świecenia, inne akcesoria. No i przede wszystkim może mieć inną diodę emitera (choć jak się okazało, z tym akurat bywa różnie, bo dominują diody jednego typu i producenta). Chcemy je porównać, żeby poszukać odpowiedzi na pytanie, skąd biorą się relatywnie duże różnice w ich cenach, i czy te różnice odzwierciedlają cokolwiek poza marketingowym pozycjonowaniem marki na rynku. Bo jedna z tzw. „miejskich legend” głosi, że cena latarki pozostaje w zupełnym oderwaniu do jej realnych walorów użytkowych. Czyżby to miała być prawda? Zobaczymy.

 

 

Latarki opisujemy w kolejności alfabetycznej, szczegółowe dane techniczne zamieszczamy w tabelkach, a wyniki pomiarów laboratoryjnych na wykresach i w tabeli zbiorczej pod koniec artykułu.


Opakowanie, czyli co kupujemy
Obie latarki polskiej firmy Mactronic są zapakowane w bardzo charakterystyczne, firmowe tekturowe pudełka, oklejone czarnym marmurkowym papierem. Wewnątrz znajdziemy latarkę, ładowarkę i akumulator – a jeśli konstrukcja latarki to przewiduje, także linkę do mocowania latarki do ręki (lub zawieszenia na szyi, jeśli ktoś ma nieprzesadnie dużą głowę). Każdy model ma pudełko inaczej wyścielone: Mactronic Champion elegancki wkład z mikroporowej gąbki (także pokrywka ma gąbkową wyściółkę), a Mactronic Defender III plastikową wytłoczkę z przykrywką, czyli jak gdyby drugie wewnętrzne pudełko z plastiku w zewnętrznym, tekturowym. Do tego instrukcja obsługi po polsku, ze szczegółową tabelką z danymi technicznymi. Opakowania są może nieco zbyt duże (przynajmniej dla mniejszych latarek, które mieszkają w nich w bardzo komfortowych warunkach), ale za to ładne. No i nadają się na prezent, bez konieczności ich dodatkowego pakowania.

Nitecore SRT7 Revenger idzie zupełnie inną drogą – kupujący dostaje latarkę zapakowaną w kolorowe pudełko z dość cienkiej tektury, wypełnione polietylenową wytłoczką porządkującą zawartość. Opakowanie jest przeznaczone raczej tylko do dostarczenia produktu, za to wraz z latarką dostajemy sporo przydatnych akcesoriów: ładne etui z dość sztywnej kordury, linkę na nadgarstek, stalowy dopinany klips (którym można latarkę zaczepić o krawędź kieszeni), plastikowe „kółko graniaste”, będące oporą przydatną przy niektórych technikach trzymania latarki oraz komplet zapasowych uszczelek o-ring i zapasowy kapturek chroniący włącznik. To jedna z pełniejszych kompletacji, efekt psu je brak instrukcji obsługi w języku polskim.

Klasą samą dla siebie są opakowania firmy Olight: sztywne plastikowe kasetki są najbardziej praktyczne wśród wszystkich testowanych latarek – to po prostu docelowy zestaw do przechowywania latarki, nic dodać, nic ująć. W środku gąbkowa wyściółka, z miejscem na dodatkowe akcesoria. Kompletacja zależy od konkretnej wersji: w naszym teście latarka Olight M21-X Warrior miała w zestawie nylonowe etui, rozpraszającą nasadkę, dość długą linkę do zawieszenia latarki (tylko nie bardzo wiedzieć czemu linka ta jest srebrna i błyszcząca) i komplet części zapasowych (uszczelki o-ring oraz kapturek włącznika, z białej, lekko fosforyzującej gumy). Etui jest dość nietypowe: półsztywne, relatywnie duże (czy może lepiej: obszerne), z zewnętrznymi szlufkami z elastycznej taśmy o bliżej nieznanym przeznaczeniu – wiele wskazuje na to, że przewidziano je do przenoszenia zapasowych baterii, co jednak byłoby dość dziwnym i mało wygodnym rozwiązaniem. Druga z latarek, Olight M20 Warrior, w zestawie nie miała etui oraz nasadki rozpraszającej (srebrzysta linka i zestaw części zamiennych był obecny), za to miała dodatkowy żelowy włącznik chwilowy na elastycznym kablu oraz aluminiową podstawę do mocowania latarki na broni (poprzez szynę Picatinny), wraz z niklowanym kluczem imbusowym. Była to bowiem opcjonalna konfiguracja do zamocowania latarki na strzelbie lub karabinie – zestaw tych akcesoriów jest sprzedawany oddzielnie, w osobnym pudełku.

Opakowanie Surefire P2X Fury Tactical to druga skrajność: praktycznie jednorazowego użytku opakowanie typu blister, które żeby dobrać się do zawartości trzeba albo zniszczyć, albo delikatnie rozciąć ostrym nożem, bez gwarancji że po takim zabiegu nada się jeszcze do czegokolwiek innego niż wyrzucenie do kosza z segregowanymi odpadami typu „plastik + karton”. A wewnątrz blistra znajdziemy tyko latarkę, kilka firmowych ulotek i szczątkową instrukcję obsługi, oczywiście wyłącznie po angielsku – ma wystarczyć, bo to przecież język międzynarodowy, a nawet międzygalaktyczny (przypomnijmy sobie, że w większości hollywoodzkich filmów nawet kosmici porozumiewają się po angielsku). A, jeszcze jest naklejka i zachęta do rejestracji zakupu u producenta...

Na tym tle opakowania latarek Walthera wypadają bardzo dobrze – choć nie zawsze rodzaj pudełka współgra z cenowym pozycjonowaniem produktu. I tak najdroższy model, Walther MGL 1000X2, ma średniej jakości tekturowo-plastikowe pudełeczko (ale wielorazowego użytku), za to z bardzo bogatym akcesorium: znajdziemy tu doskonałe kordurowe etui z elastycznymi wstawkami, D-ringiem do zawieszenia oraz zapinaną na rzep szlufką, regulowaną na długość linkę z kółkiem do mocowania latarki, stalowy klips oraz komplet zapasowych uszczelek i kapturek na włącznik. Wyrób ze średniej półki, Walther Tactical XT jest zapakowany w ładne tekturowe pudełko z wkładką ze spienionego tworzywa sztucznego, a wraz z latarką dostaniemy sprytną linkę do jej mocowania, zakończoną szlufką zapinaną na rzep (można w ten sposób umocować koniec linki na odzieży, ekwipunku, bagażu itp.). Najtańszy z „umareksów”, WaltherTactical Pro, jest dostarczana w prostym tekturowym pudełku, wewnątrz którego znajdziemy tylko instrukcję obsługi oraz woreczek z bąbelkowej folii, w który zapakowano latarkę.

Podsumowując kwestię podania latarki klientowi na plus należy zapisać rodzaj opakowania stosowany przez Mactronica i Oligh ta, na minus – ten używany przez Surefire. Wśród kompletacji wyrobów wyróżniają się Nitecore, Olight i Walther MGL1000X2. Z kolei Surefire i Walther Tactical Pro proponują prostotę podniesioną do poziomu maksymalnego – prościej już nie można: klient za swoje pieniądze dostaje tylko latarkę z bateriami, nic więcej. Wszelkie inne akcesoria może sobie dokupić oddzielnie, jeśli tylko przyjdzie mu na to ochota. Pomysł dobry, pod warunkiem że rzeczywiście cena latarki będzie atrakcyjnie niska, co w przypadku Surefire nie jest takie oczywiste – ale być może w pełniejszej kompletacji cena ta byłaby jeszcze wyższa, więc w takim razie lepiej niech zostanie, jak jest.

 

Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał Specjalny 3

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter