Współczesne małe okręty podwodne
![Współczesne małe okręty podwodne](files/2020/MSiO/7-8-2020/Male%20OP%20-%20www.jpg)
Tomasz Witkiewicz
Okręty podwodne o wyporności nawodnej od 300 do 800 t znajdują się w portfolio wielu producentów. Postęp technologiczny ostatnich lat pozwolił na zaprojektowanie jednostek o małej wyporności z dużym zakresem możliwości bojowych, pozwalających na stworzenie zagrożeń na akwenach przybrzeżnych i płytkowodnych.
Na początek warto rozróżnić małe okręty podwodne od miniaturowych jednostek tej klasy. Te drugie charakteryzują się przede wszystkim wypornością nawodną do 300 t i posiadaniem „suchego przedziału” dla załogi i przewożonych żołnierzy. Tym samym generalnie wszystko, co ma wyporność nawodną powyżej 300 t, można klasyfikować jako małe okręty podwodne. Z kolei wartość maksymalna 800 t wyporności nawodnej została ustalona tak, aby oddzielić typowe jednostki pełnomorskie starych i nowych typów.
Obecnie małe okręty podwodne w praktyce zniknęły ze składów flot. Jednym z ostatnich użytkowników tak wyodrębnionej podklasy jest Polska, posiadająca dwie jednostki typu207[1]. Niemniej jednak w nie tak odległej przeszłości znajdowały się w wielu flotach, a w interesującym nas szczególnie rejonie Mórz Bałtyckiego i Północnego były ich większością. Używane przez floty Danii, Norwegii i RFN (i później Niemiec) okręty typów 205, 206 i 207 stanowiły podstawę sił podwodnych NATO w północnej i północnowschodniej Europie. Oczywiście przyczyny ich popularności nie były tylko natury operacyjno-taktycznej, wręcz przeciwnie – spory wpływ na ich powstanie miały polityka międzynarodowa[2] i ekonomia[3]. W tamtych czasach stanowiły one niejako substytut większych okrętów, na które nie mogli sobie pozwolić ich właściciele. Mimo to kilkudziesięcioletnia eksploatacja dała okazję do wykazania wielu ich zalet i udowodnienia przydatności, szczególnie na akwenach płytkich i (lub) ścieśnionych.
Nowe otwarcie
Dążenie do posiadania okrętów o coraz to większym potencjale bojowym wraz z niechęcią rządów przełomu wieków do ponoszenia kosztów posiadania licznych sił zbrojnych sprawiły jednak, że wobec niemożliwości zmiany starych okrętów na nowe w stosownej liczbie postawiono na jakość. Doprowadziło to do budowania okrętów większych, uniwersalnych, ale droższych i niemożliwych do zakupu w większej liczbie. W efekcie wiodące floty zredukowały stany ilościowe sił podwodnych, argumentując to tym, że większe potencjały jednostkowe nowych okrętów równoważą mniejszą ich liczbę. Do niedawna twierdzenie to miało w sobie dużo prawdy, jednakże obecnie, wraz z postępem technologicznym, małe i miniaturowe jednostki zyskują nowe możliwości pozwalające zadać pytanie, czy ich powrót do składu flot nie jest kwestią czasu.
Po części odpowiedź została już udzielona m.in. przez dwa państwa koreańskie. Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna rozpoczęła bowiem wprowadzanie do służby powiększonej wersji swoich największych miniaturowych okrętów typu Sang-O. Republika Korei zbudowała zaś pierwszy mały okręt, prawdopodobnie dla nieujawnionego odbiorcy zagranicznego[4]. Ponadto własny projekt jest budowany przez Iran z przeznaczeniem zarówno na wody Morza Kaspijskiego, jak i Morza Arabskiego.
Aby opisać pożądane zdolności taktyczne i możliwości operacyjne małych okrętów podwodnych, należy przedstawić zadania stawiane całej tej klasie[5] i wskazać te, których wykonanie nie będzie zbyt mocno zależne od wielkości jednostki. Do podstawowych obecnie zadań należą:
- zwalczanie jednostek nawodnych i podwodnych;
- wykonywanie uderzeń rakietowych na cele lądowe;
- prowadzenie rozpoznania, w tym również radioelektronicznego;
- stawianie min;
- wsparcie działań sił specjalnych.
W większości wymienionych zadań małe okręty mogą wykonywać je skutecznie, szczególnie na akwenach płytkowodnych i ścieśnionych (tzw. green and brown waters), gdzie ich wymiary stanowią atut, jeśli odległości od własnych baz nie są znaczące. Mowa o głębokościach 20-40 m, dzięki czemu działaniem obejmowane mogą być nowe akweny dotychczas uznawane za wolne od zagrożeń podwodnych. Możliwość operowania na takich wodach pozwala też na skracanie tras dojścia do rejonu działań bojowych. Dzięki mniejszym wymiarom są trudniejsze do wykrycia z powietrza[6] i powierzchni morza. Ponadto dzięki miniaturyzacji urządzeń i automatyzacji ich obsługi okręty tego rozmiaru mogą być obecnie wyposażone w systemy przynależne w przeszłości jednostkom znacznie większym. Tak więc możliwe jest zastosowanie napędów AIP, anten holowanych i burtowych, nowoczesnych masztów optoelektronicznych, pocisków rakietowych czy ciężkich torped o dużej sile rażenia i zasięgu. Dodatkowo możliwość wykorzystania wszelkiego rodzaju bezzałogowców pozwala na dużą autonomiczność w zakresie rozpoznania.
Co ważne w obecnych uwarunkowaniach, gdy liczebność flot drastycznie spadła w porównaniu do lat „zimnej wojny”, wady takie jak mniejsza liczba posiadanych środków ogniowych przestają mieć istotne znaczenie. Szczególnie dotyczy to zadań do niedawna priorytetowych, czyli zwalczania jednostek nawodnych i podwodnych. Posiadany przez małe okręty podwodne mniejszy zapas środków bojowych i tak jest wystarczający do walki ze spodziewaną grupą okrętów nawodnych, która raczej liczyć będzie kilka, a nie kilkanaście czy kilkadziesiąt jednostek.
Mniejsza liczba środków bojowych jest jednak istotną wadą przy planowaniu wykorzystania małych okrętów podwodnych do wykonywania uderzeń rakietowych na cele lądowe. W tej roli większe jednostki będą miały istotną przewagę zarówno z racji mnogości potencjalnych celów ataku, jak i większej liczby środków ogniowych potrzebnych do unieszkodliwienia pojedynczego celu.
W innych zadaniach – takich jak prowadzenie rozpoznania, stawianie min czy wsparcie sił specjalnych – zalety wynikające z mniejszych rozmiarów, czyli możliwość operowania na dotychczas niedostępnych akwenach, trudniejsze wykrycie środkami optycznymi i magnetycznymi, wydają się równoważyć atuty większych jednostek, takie jak większa liczba zabieranego sprzętu sił specjalnych, żołnierzy sił specjalnych czy min. Szczególnie widać to w przypadku sił specjalnych, gdzie pokusa wyposażenia operatorów w sprzęt i uzbrojenie musi być skonfrontowana z możliwościami fizycznymi pojedynczych żołnierzy, przez co limitem nie jest zdolność transportowa okrętu, a zdolność do działania żołnierzy tym sprzętem obciążonych. Argumentem trudnym do pominięcia, a przemawiającym na korzyść mniejszych jednostek jest możliwość ich wykorzystania w oparciu o mniejsze porty handlowe lub rybackie, co znacznie poszerza możliwości operacyjne.
[1] Ponadto dwa okręty typu 206A są wykorzystywane przez Kolumbię.
[2] Zakaz budowy okrętów o wyporności ponad 450 t dla powojennych Niemiec.
[3] Dla niezamożnej ówcześnie Norwegii zakup 15 okrętów typu 207 był możliwy jedynie przy małych kosztach budowy, a i tak zostały one sfinansowane w większości przez USA i NATO.
[4] Aczkolwiek możliwe jest też zamówienie tego okrętu dla własnej floty, w celu zastąpienia typu Dolgorae (wycofanych w 2016 r., jeden został w 2017 r. okrętem-muzeum) lub uzyskania statusu „wprowadzonego do linii”. Ten drugi powód byłby racjonalny ze względu na potencjalne zainteresowanie projektem takich państw, jak Tajlandia, Turcja, Wietnam, Filipiny, Tajwan, a nawet USA.
[5] Na potrzeby artykułu za klasę przyjęto okręty podwodne o napędzie niejądrowym.
[6] Szacunkowo mały okręt podwodny posiada 2-3 razy mniejszą powierzchnię widzialną z powietrza niż jednostka uznawana za dużą.
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 7-8/2020