Wymiatanie Brygady Pościgowej nad frontem – 6 września 1939

Łukasz Łydżba
Wycofująca się z Wielkopolski w pierwszych dniach września w głąb Polski Armia „Poznań” była nękana nalotami Luftwaffe. Działający na rzecz tej armii poznański III/3 Dywizjon Myśliwski nie był w stanie samodzielnie osłonić przemarszu dywizji tej armii.W związku z tym dowódca lotnictwa Armii „Poznań” prosił o wysłanie Brygady Pościgowej dla wykonania wymiatania nad oddziałami gen. Tadeusza Kutrzeby. Uzgodniono, że Brygada Pościgowa wykona dwa takie wymiatania nad Armią „Poznań”.
W południe dotarł rozkaz wykonania wymiatania w rejonie Koło–Kutno–Łowicz, aby chociaż chwilowo osłonić przemieszczającą się Armię „Poznań” przed atakami Luftwaffe. Pierwotnie planowano wykonać dwa wymiatania. Dowódca Lotnictwa Armii „Poznań” płk Stanisław Kuźmiński prosił również, żeby toruński III/4 Dywizjon Myśliwski z sąsiadującej Armii „Pomorze” przejął od poznańskiego III/3 Dywizjonu osłonę stacji kolejowej w Kutnie. Te ustalenia poczyniono w trakcie dwóch rozmów juzowych około godz. 10.00 i godz. 13.00 pomiędzy Naczelnym Dowództwem Lotnictwa a płk. Kuźmińskim. Ostatecznie z nieznanych przyczyn do Brygady Pościgowej dotarł rozkaz, żeby wykonać jedno wymiatanie.
Na odprawie przed lotem kpt. pil. Adam Kowalczyk poinstruował pilotów, że ich zadaniem jest zwalczanie samolotów Luftwaffe atakujących wycofujące się w stronę Kutna oddziały Armii „Poznań”. Do pilotów dywizjonu miał dołączyć jeden klucz ze 112. EM z III/1 Dywizjonu stacjonującego kilka kilometrów od Radzikowa w Zaborowie. Siły Brygady Pościgowej miały lecieć w dwóch formacjach, w niewielkim oddaleniu od siebie, co dawało możliwość zwalczania niemieckich bombowców na większym obszarze. Dzięki niezbyt wielkiemu oddaleniu każda z tych formacji mogła wezwać przez radio kolegów z drugiej grupy na pomoc. Dowódca dywizjonu poinformował, że w rejon wymiatania przedarły się jakieś oddziały niemieckie i w przypadku zestrzelenia lub przymusowego lądowania pilot może dostać się do niewoli. W związku z tym z mapnika należało wymazać położenie lotniska w Radzikowie. W przypadku posiadania małej ilości paliwa, niewystarczającej na powrót, lub wobec odniesionych uszkodzeń, piloci mogli próbować lądować na lotnisku polowym w Osieku Małym (8 km na płn. od Koła), gdzie do godz. 15.00 miał znajdować się jeszcze personel poznańskiego III/3 Dywizjonu Myśliwskiego. W miarę możliwości miał on pomóc warszawskim myśliwcom.
Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia nr specjalny 2/2019