Wzlot i upadek Burana
Waldemar Zwierzchlejski
Wzlot i upadek Burana
Jest początek roku 1972. Amerykanie kończą swój sztandarowy program Apollo, jeszcze tylko dwie pary astronautów odcisną swoje ślady na powierzchni Księżyca. Potem nastąpi krótki, niespełna roczny flirt ze stacją orbitalną Skylab, a w roku 1975 ostatni statek Apollo połączy się z radzieckim Sojuzem i zakończy w Stanach Zjednoczonych erę statków kosmicznych jednorazowego użytku. Za kilka lat ma się rozpocząć okres użytkowania rewolucyjnej w założeniach konstrukcji – skrzydlatego statku kosmicznego wielokrotnego użytku STS (Space Transportation System), dzięki któremu dostęp do orbity okołoziemskiej ma się stać wielokrotnie tańszy. W dodatku w przyszłości ma umożliwić wojskowym realizację programu SDI (Strategic Defense Initiative), popularnie nazywanego „Gwiezdnymi wojnami”. A co było w tym czasie słychać po drugiej stronie?
Związek Radziecki musiał przełknąć jakże gorzką pigułkę porażki swojego programu księżycowego N-1/Ł-3, pierwsze próby lotów do stacji kosmicznych Salut kończą się niepowodzeniem, a nawet tragedią, w której życie traci załoga Sojuza-11 (Gieorgij Dobrowolski, Wiktor Pacajew, Władisław Wołkow). Choć będą nadal prowadzone i z wielkim sukcesem rozwijane, już wiadomo, że nie tego potrzebuje wojsko. Ministerstwo Obrony ZSRR, słysząc co się szykuje po drugiej stronie oceanu, również zgłasza zapotrzebowanie na ciężką rakietę oraz środek, umożliwiający zwalczanie infrastruktury orbitalnej – a może i naziemnej – przeciwnika. Po co? Na wszelki wypadek…
Niszczyciele satelitów i kosmiczne myśliwce
Związek Radziecki już w połowie lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku rozpoczął studia nad automatycznymi orbitalnymi systemami likwidacji satelitów wroga oraz skrzydlatymi załogowymi statkami kosmicznymi, mogącymi pełnić szeroki wachlarz funkcji – od prostej obserwacji, poprzez zwiad optyczny, inspekcję, wyłączanie z użytku i niszczenie satelitów, aż do bombardowania obiektów naziemnych, w tym z użyciem broni nuklearnej. W tym czasie powstały m.in. takie projekty, jak Łapotok Pawła Cybina, 46 i 48 Władimira Miasiszczewa, cała gama rakietoplanów (R-2, MP-1, MP-2, AK-4) Władimira Czełomieja, czy Zwiezda Andrieja Tupolewa. Wszystkie one miały jedną wspólną cechę – były w owym czasie nierealizowalne. Projektanci i konstruktorzy stawali w pewnym momencie przed niemożliwą do przejścia barierą termiczną, powstającą podczas powrotu obiektu w gęste warstwy atmosfery. Co prawda próbowano, nieraz bardzo zajmującymi sposobami, obejść ją, jednak zazwyczaj kończyło się to wzrostem masy samolotu znacznie powyżej poziomu udźwigu jego nosiciela. Starano się podpatrywać różnymi sposobami, korzystając m.in. z wydatnej pomocy wywiadu, prace Stanów Zjednoczonych (projekty X-15, a zwłaszcza X-20 Dyna Soar), jednak i tutaj efekty były niewielkie. Jedynym projektem, który wyszedł „poza papier”, był godny osobnego artykułu Spiral autorstwa biura Artioma Mikojana. Składać się on miał z hiperdźwiękowego samolotu nosiciela, dwustopniowej rakiety nośnej oraz właściwego jednoosobowego samolotu orbitalnego z korpusem samonośnym (konstruktorem prowadzącym temat był Gleb ŁozinoŁozinskij). Każdy z tych tematów był sam w sobie olbrzymim przedsięwzięciem, więc prace nad nimi zostały podzielone nie tylko na części, ale dodatkowo w ramach każdej z nich na etapy. Ponieważ ówczesne komputery nie nadawały się jeszcze do modelowania aerotermodynamiki wielkich prędkości, większość problemów starano się rozwiązać na modelach bądź makietach – drewnianych lub metalowych, na późniejszym zaś etapie tworząc proste analogi poszczególnych części składowych. W 1966 r. wstępny projekt został zatwierdzony, natomiast w roku następnym, po zatwierdzeniu realizacji, nakazano przekazanie go do MOM, czyli Ministerstwa Ogólnej Budowy Maszyn, jak wówczas nazywano całą potężną gałąź przemysłu aerokosmicznego, związanego z CKBEM Siergieja Korolowa. Prace się jednak przeciągały, do siedmiu rakietowych lotów balistycznych różnorodnych modeli (oznaczonych jako BOR-1, BOR-2 i BOR-3), w których badano charakterystyki aerodynamiczne samolotu, doszło dopiero w latach 1969-1974. O ile rozwój samolotu kosmicznego wolno, bo wolno, ale postępował, to skonstruowanie samolotu hiperdźwiękowego okazało się problemem nie do przejścia, zwłaszcza, że o prawo do jego realizacji walczyły między sobą nie tylko różne biura projektowokonstrukcyjne, ale też ministerstwa cywilne i wojskowe. Na taką ewentualność braku na czas nosiciela postanowiono, że do czasu, gdy się go uda zbudować, jego rolę będzie pełnić rakieta nośna Sojuz. Już od 1966 r. przygotowywano do wykonywania lotów orbitalnych kosmonautów. Jednak do pierwszych lotów atmosferycznych analogu pod nazwą 105.11 doszło dopiero dziesięć lat później. Dwuletni cykl badań i cały program został zakończony jesienią 1978 r., kiedy okazało się, że mały, wielozadaniowy samolot kosmiczny nie jest już tym, czego oczekuje wojsko. Wojsko potrzebowało teraz wielkiego promu kosmicznego, odpowiednika amerykańskiego STS.
Pełna wersja artykułu w magazynie Lotnictwo 12/2011