YUKIKAZE – szczęśliwy okręt


Grzegorz Nowak


 

 

 

YUKIKAZE – szczęśliwy okręt

 

 

 

Spośród wszystkich japońskich niszczycieli biorących udział w II wojnie światowej, jeden okazał się jednostką najszczęśliwszą i najbardziej żywotną spośród wszystkich niemal 170 okrętów tej klasy służących w Cesarskiej Flocie. Yukikaze, bo o nim mowa, nie tylko przetrwał konflikt, ale dane mu było pełnić dalszą służbę przez kolejne ćwierć wieku od jego zakończenia, choć już nie pod banderą Kraju Wschodzącego Słońca.

 

 

Niszczyciel Yukikaze należał do typu Kagero, serii 19 okrętów uważanych po dziś dzień za wyjątkowo udane jednostki w swojej klasie. Zaprojektowane z wykorzystaniem wszelkich nowinek technicznych oraz na bazie wcześniejszych doświadczeń z dużymi niszczycielami floty typu Fubuki, okazały się w praktyce okrętami nie tylko silnie uzbrojonymi, ale i niezwykle wytrzymałymi. W latach II wojny światowej odegrały bardzo ważną rolę w operacjach Cesarskiej Floty na Pacyfiku od pierwszych do ostatnich dni zmagań wojennych, a wiele z jednostek tej serii doznawało w czasie działań bojowych tak wielu poważnych uszkodzeń, że ich przetrwanie zakrawało niekiedy na cud, jak choćby Shiranui, który przeżył mimo faktu, że cała część dziobowa niszczyciela wraz z nadbudówką, aż po pierwszy komin, została zniszczona i w praktyce okręt powinien był zatonąć. Jego ocalenie świadczy o doskonale przemyślanej konstrukcji wewnętrznej kadłuba.


Udana linia
Projekt Kagero wywodził się bezpośrednio od okrętów wcześniejszego typu Asashio, rzecz jasna z uwzględnieniem opinii dowódców pełniących na nich służbę oraz usunięciem wszelkich dostrzeżonych w czasie eksploatacji tych jednostek usterek. Warto wspomnieć o tym, że zarówno niszczyciele typów Asashio, jak i Kagero opracowano już bez uwzględniania jakichkolwiek ograniczeń traktatowych, kiedy japońscy konstruktorzy niczym nie skrępowani mogli projektować znacznie większe niszczyciele floty od ostatnich, zdecydowanie za małych i niedozbrojonych okrętów typów Hatsuharu, czy Shiratsuyu.

Nadrzędnym założeniem projektu niszczycieli typu Asashio, a później oczywiście udoskonalonego Kagero, była potrzeba utworzenia silnych flotylli tych okrętów składających się z nowoczesnych, dobrze uzbrojonych jednostek, nie tylko w artylerię, ale i w najgroźniejszą japońską broń, czyli wyrzutnie torped kal. 610 mm. Wzorem wyjściowym były bardzo cenione przez japońskie dowództwo, choć nie wolne od wad, niszczyciele starszego typu Fubuki. Projektując Asashio, a następnie Kagero, już na początku postawiono sobie za cel zachowanie ich wartości bojowej i jednoczesne wyeliminowanie wad, a przede wszystkim problemów, jakie miały okręty typu Fubuki ze statecznością. Choć typ Asashio okazał się pewnym przełomem w budownictwie niszczycieli i był bez wątpienia lepszym projektem od Fubuki, to dopiero przy Kagero udało się Japończykom stworzyć typ znakomitego okrętu w swojej klasie. Był to tak udany projekt, że następna seria, zaliczana do typu Yugumo, była niemal kopią poprzedników, z wprowadzeniem nieznacznych, wymuszonych postępem technicznym udoskonaleń.

Już w 1935 r. zaplanowano budowę 6 okrętów nowego typu, ale 2 lata później liczbę tę zwiększono do 15 jednostek w ramach Morskiego Programu Rozbudowy Floty z 1937. Cztery ostatnie znalazły się w programie z 1939 r. Niektóre publikacje podają, że typ Kagero składał się z 18 niszczycieli, jednak ostatnia, 19. jednostka – Akigumo – także należała do tej serii, a nie jak błędnie podawały starsze opracowania zachodnie, do następnego typu Yugumo.


Konstrukcja Yukikaze
Przy niemal takich samych wymiarach i kształtach kadłuba oraz układzie rozmieszczenia nadbudówek i uzbrojenia udało się usunąć wiele usterek, jakie trapiły okręty typu Asashio. Na pierwszy rzut oka wygląd zewnętrzny obu typów był niemal identyczny, jednakże różnice zewnętrzne istniały. Prosta rufa na Asashio została nieco zmodyfikowana poprzez lekkie wychylenie wodnicy i uzyskanie niewielkiego skosu w rzucie z boku. Miało to duży wpływ na poprawę warunków obsługi zrzutni bomb głębinowych, bowiem w czasie marszu z dużą prędkością wzburzone wody kilwateru oddalone były bardziej od pokładu rufowego, niż na Asashio. Inną istotną dla wyglądu okrętów różnicą było przeniesienie dwóch pojemników na torpedy zapasowe z okolic drugiego komina (na Asashio) nieco do przodu, po obu stronach pierwszego. Dzięki temu rozwiązaniu pojemniki usytuowane w tym miejscu sprawiały, że załadunek torped zapasowych do pierwszej wyrzutni mógł odbywać się w jeszcze krótszym czasie. Niewielkim modyfikacjom uległy nadbudówki dziobowa i rufowa wobec okrętów poprzedniego typu, jednak nadal pozostawały one minimalnych rozmiarów, co miało duży wpływ na stateczność silnie uzbrojonych niszczycieli typu Kagero.

 

Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 5-6/2014

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter