Zanim zmotoryzowano 10. Brygadę Kawalerii. Część II

Zanim zmotoryzowano 10. Brygadę Kawalerii. Część II

Jędrzej Korbal

W październiku 1936 roku rtm. Franciszek Szystowski wraz z podlegającą mu komisją odbył podróż po czołowych zakładach europejskich produkujących sprzęt motorowy na rzecz wojsk państw zachodnich. Poza Włochami czy Szwajcarią odwiedził oczywiście Francję, gdzie zapoznał się z wyrobami przedsiębiorstw takich jak Laffly czy Somua, które aktywnie pracowały wówczas nad sprzętem dla rozwijanych jednostek pancerno-motorowych, w tym zmotoryzowanej piechoty/kawalerii.

Będąc pod dużym wrażeniem prezentowanych wyrobów, po powrocie do kraju oficer odnotował w jednym z meldunków: W razie decyzji przystąpienia do motoryzacji kawalerii, należałoby wykorzystać okazję i posłać komisję techniczno-taktyczną dla zbadania kwestii motoryzacji kawalerii na miejscu. Należałoby przede wszystkim dokładnie zaznajomić się ze sprzętem, sposobami transportu szeregowych, km, radio itp. Dane organizacyjne posiada nasz Attache Wojskowy i miał je przekazać do naszego Oddziału II-go. Pisząc te słowa rtm. Szystowski nie spodziewał się, że już niebawem i to jako major WP i oficjalny reprezentant Dowództwa Broni Pancernych (DowBrPanc.) powróci nad Sekwanę. Powodem kolejnego wyjazdu był dwutygodniowy staż, w dniach 822 lutego 1937 roku, w 4. Pułku Kirasjerów w Reims oraz 4. Pułku Dragonów z Verdun. Obie jednostki wchodziły w skład 1. Dywizji Lekkiej Zmechanizowanej (DLM), w Polsce określanej mianem „panc.-mot.”. Tymczasem we Francji coraz wyraźniej dojrzewały nowe koncepcje dotyczące jednostek zmotoryzowanych. Pomimo armii opartej w dużej mierze na defensywnej taktyce i fundamentalnym założeniu obrony na linii umocnień stałych, część oficerów francuskich nie rezygnowała z koncepcji manewru. Nad Sekwaną zdawano sobie sprawę, że wprowadzanie do armii nowocześniejszych i szybszych pojazdów, czy tworzenie całych wielkich jednostek broni pancernej wymaga odpowiednio dynamicznego przerzutu towarzyszącej im siły żywej. W toku studiów ustalono, że pułki pancerne, które swoim ogniem szybko zniszczą nieprzyjaciela w terenie, skutecznie przejmą go, lecz nie utrzymają. Brak wsparcia własnej piechoty narażał je na dodatkowe straty, a jedynym rozwiązaniem było dodanie czołgom zmotoryzowanych oddziałów strzelców, mogących bezpośrednio wspierać ich działanie na polu bitwy.

16 kwietnia 1937 roku dowódca Broni Pancernych płk Józef Koczwara przekazał, m.in. do GISZ, dokument pod nazwą Sprawozdanie z stage`u we Francji mjr. Szystowskiego (L.dz. 652/V/Studia.Tjn.37), zaznaczając w piśmie przewodnim, że: […] Ze względu na to, że sprawozdanie zawiera dane organizacyjne, które w zasadzie są tajne, nie mogą one być rozpowszechniane w drodze publikacji wzgl. podawane do wiadomości podczas wykładów itp. Sporządzona przez przywołanego oficera charakterystyka wizytowanej Lekkiej Dywizji Zmechanizowanej (Division Légère Mécanique, DLM) była, jak na krótki okres pobytu za granicą dość dokładna. W omówieniu stwierdzał on, że w skład wielkiej jednostki wchodzą dwie dwupułkowe brygady oraz pułk artylerii zmotoryzowanej. Jednostki takie jak zmotoryzowana jednostka saperów, łączności czy lotnictwa towarzyszącego miały być przydzielane dopiero na mocy etatów wojennych. Pierwsza brygada dywizji składała się z pułku pancernego oraz pułku dragonów, natomiast w drugiej poza pułkiem dalekiego rozpoznania, znajdować się miał drugi, dwubatalionowy pułk „dragons portés” na wozach terenowych. Stan ten nie utrzymał się jednak zbyt długo, gdyż wyjeżdżając już z Francji pod koniec lutego 1937 roku mjr Szystowski zanotował, że wszedł w życie nowy dokument, stanowiący że: […] w II brygadzie pancernej na wypadek wojny nie powstaje 2-gi pułk dragonów portes (wożony na lekkich samochodach ciężarowych), a dodaje się tylko 3-ci baon (bez AMR`ów). Zgodnie z pierwotnymi założeniami, najbardziej interesująca nas jednostka, czyli pułk kawalerii zmotoryzowanej, miał dopiero w trakcie mobilizacji otrzymać wspomniany, trzeci „szosowy” baon, wykorzystujący sprzęt ciężarowy pochodzący z rekwizycji. Informacje uzyskane przez autora sprawozdania pozwoliły mu również na ogólną ocenę liczebności pułku dragonów. W trybie wojennym miał on składać się z około 3000 ludzi i posiadać po szwadronie szybkobieżnych, sześciotonowych czołgów rozpoznawczych typu AMR na batalion (trzeci baon bez czołgów oraz szwadronu motocyklistów z rkm). Najciekawszy jest jednak opis pułku dragonów, czyli jednostki mającej się stać w niedalekiej przyszłości punktem odniesienia do tworzonych w Polsce jednostek kawalerii zmotoryzowanej. Mjr Szystowski informował w sprawozdaniu, że w trakcie pokoju pułk składał się z dwóch dyonów (de facto batalionów) i szwadronu sztabowego. W skład każdego dyonu wchodziły dwa szwadrony strzeleckie po 34 plutony (jeden z nich mógł być plutonem ckm, wtedy cały szwadron miał charakter mieszany). Dodatkowo w dyonie znajdował się jeden szwadron ckm i broni towarzyszącej (moździerze kalibru 60 lub 81 mm). Ponadto w dyonie znajdował się oczywiście szwadron czołgów rozpoznawczych AMR oraz szwadron motocyklistów, których głównym zadaniem było prowadzenie rozpoznania przed oddziałami piechoty transportowanymi na samochodach.

Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia nr specjalny 6/2019

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter