Zapomniany front wschodni
Jacek Czarnecki
Zapomniany front wschodni
Od czasów Ksiąg narodu i pielgrzymstwa polskiego Mickiewicza o tę wojnę powszechną, która miała przynieść wolność ludom modliły się pokolenia Polaków. W końcu nadeszła w roku 1914 i rzeczywiście przyniosła Polsce wolność. Ale czy cena, jaką przyszło za to zapłacić, była tego warta?
To, że I wojna światowa nie wybuchła 1 sierpnia 1914 roku, to dla nas dziś nie nowina. Tę symboliczną datę ustalono na Zachodzie, żeby łatwo ją było zapamiętać. Wojna, wtedy jeszcze tylko europejska, trwała już wówczas prawie tydzień. Wielka Wojna pamiętana jest przede wszystkim przez pryzmat frontu zachodniego, z którego pochodzi 85% zachowanej ikonografii (a dziś historia bez obrazka nie istnieje). To że, na Zachodzie wojna kojarzy się z Flandrią i Szampanią to w końcu naturalne – tam zginęła większość poległych Francuzów, An gli - ków i Niemców. Ale co gorsza także w Polsce nikt nie chce pamiętać, że pod Przasnyszem, Bolimowem czy Gorlicami ta wojna tak że zbierała swoje krwawe żniwo.
W Wielkiej Wojnie walczyło około trzech milionów Polaków, z czego pół miliona poległo. To szacunki międzywojenne, oparte o wyliczenia według granic Rzeczpospolitej z 1923 roku, więc nie obejmu ją one wielu tysięcy mówiących po polsku Ślązaków, Kaszubów, Warmiaków i Ma zu rów. Niejednokrotnie Polacy w mundurach wrogich armii walczyli przeciwko sobie – na wszystkich trzech najważniejszych europejskich frontach tej wojny: wschodnim, zachodnim i włoskim. A co z cierpiącą zawsze przy takich okazjach ludnością cywilną? Przecież ta wojna przez rok z okładem przetaczała się przez wioski i miasta dzisiejszej Polski, a potem przez kolejne trzy, do rewolucji bolszewickiej i pokoju brzeskiego, na naszych Kresach Wschodnich!
Dziś na świecie pamięta się tylko dwie „polskie” bitwy tej wojny: Tannenberg i Przemyśl. Lecz to były przecież wydarzenia na flankach frontu, a umyka cały środek, w którym też toczyły się walki, padły setki tysięcy zabitych i rannych. Wojnę europejską zaczęli Austriacy, wypowiadając ją Serbii, za którą ujęła się Rosja, pociągając wystąpienie Niemiec, co z kolei sprowokowało Francję. Niemcy 2 sierpnia wkroczyli do neutralnego Luksemburga, a dzień później wszczęli wojnę światową, wkraczając do również neutralnej Belgii i zajmując po kolei mniej lub bardziej zaciekle bronione twierdze szli na Paryż. Belgom na pomoc pospieszyli do tej pory siedzący na uboczu Brytyjczycy, ale Niemcy parli do przodu wygrywając kolejne bitwy.
W tym samym czasie na Wschodzie stan wojny z Rosją trwa już od końca lipca, ale z początku nic się nie działo – zgodnie z planem Schlieffena / Moltkego, który przewidywał błyskawiczną rozprawę z Francją w czasie trwania obliczanej na sześć tygodni rosyjskiej mobilizacji i dopiero wówczas strategiczny zwrot na wschód. Rosjanie jednak zmobilizowali się znacznie szybciej, zaskakując przeciwnika. 5 sierpnia ambasador Francji w Petersburgu, Maurice Paléologue, jak sam pisał we wspomnieniach, błaga cara o szybką ofensywę. Jego prośby zostały wysłuchane.
Pierwsze bitwy w Prusach Wschodnich Wojska rosyjskie, zmobilizowane pośpiesznie, bez odpowiednich rezerw ludzkich i sprzętowych, już 17 sierpnia w Prusach Wschodnich starły się z wojskami niemieckimi pod Stołupianami (dziś Niestierow w obwodzie kaliningradzkim). I ponoszą klęskę – tracąc 5000 zabitych i 3000 jeńców. Niemcy po tym dość przypadkowym sukcesie wycofują się pod Gumbinnen, gdzie rosyjska 1. Armia gen. Paula von Rennenkampfa (estońskiego Niemca) tym razem pokonuje 8. Armię von Prittwitza. Rennenkampf, zamiast zdobyć Prusy i Po wi śle, czy choćby otoczyć Króle wiec spoczął na laurach. Ber lin wykorzystał jego błąd, zastępując w tym czasie nieudolnego Prittwitza ściągniętym z emerytury generałem Paulem von Hindenburgiem i nakazując przegrupowanie.
Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał Specjalny 4