Zatonięcie fregaty Andaman

Zatonięcie fregaty Andaman

Krzysztof Kubiak

W październiku 1962 roku wybuchła krótka, trwająca około miesiąca, graniczna wojna indyjsko-chińska. W jej trakcie Hindusi, niedostatecznie zaopatrzeni i fatalnie dowodzeni ponieśli bezprzykładną porażkę. Wojska Pekinu zajęły sporne obszary Aksai-chin (część Wyżyny Tybetańskiej leżąca na wschód od gór Karakorum) na zachodzie oraz Arunachal Pradesh na wschodzie łamiąc bezlitośnie słaby i niekoordynowany opór przeciwnika. Zatrzymanie ofensywy było w takiej sytuacji wyłącznie wynikiem politycznych kalkulacji Chin i w żaden sposób nie było związane z sytuacją wojskową.

Państwa zachodnie, głównie Stany Zjednoczone i Wielka Brytania, przerażone wizją „żółtej fali” wlewającej się na równiny Dekanu przeorientowały wówczas politykę prowadzoną względem realizujących politykę „niezaangażowania” (nie uczestniczenia w blokach wojskowych, w Waszyngtonie i Londynie uważano, że jest to forma neutralności sprzyjająca Sowietom) i wsparły Nowe Delhi dostawami broni. Indie zaczęły wówczas żywić nadzieję, że umożliwi to zmodernizowanie własnych arsenałów, zaniedbywanych od chwili uzyskania niepodległości.

Indyjski zwrot ku Sowietom

Szybko jednak okazało się, że oczekiwania Indii są zasadniczo rozbieżne z intencjami amerykańskim, które zakładały przekazanie nie do końca pożądanemu „ćwierć-aliantowi” przede wszystkim lekkiego uzbrojenia przydatnego piechocie górskiej. Hindusi liczyli zaś na zaawansowane technicznie systemy uzbrojenia, w tym stacje radiolokacyjne i myśliwce. Zmianę postawy Waszyngtonu mogłoby przynieść dopiero podpisanie z Indiami umowy o wzajemnej obronie, co jednak dla Nowego Delhi, konsekwentnie trwającego przy polityce „niezaangażowania”, było warunkiem absolutnie niemożliwym do zaakceptowania.

Ze złudzeniami związanymi z możliwymi dostawami amerykańskiego uzbrojenia najszybciej pożegnała się marynarka wojenna. Delegacji, która w maju 1964 roku odwiedziła Stany Zjednoczone, nie pozostawiono w tej materii żadnych wątpliwości. Indie wróciły więc do rozmów
z Brytyjczykami. Mimo, że wobec konieczności szybkiego wzmocnienia wojsk lądowych i lotnictwa siły morskie znów znalazły się na odległym miejscu listy rządowych priorytetów, to jednak marynarka zdołała przekonać polityków o konieczności rozwoju potencjału morskiego. Forsując powyższy zamysł posługiwano się dwoma argumentami – faktem pozyskiwania nowych okrętów przez Pakistan oraz dynamicznej rozbudowy floty Indonezji.

Druga z wymienionych kwestii wymaga nieco szerszego naświetlenia. Już od kilku bowiem lat kierowana przez nacjonalistycznego prezydenta Sukarno (jak większość Jawajczyków używał on jednego miana, będącego zarówno imieniem, jak i nazwiskiem) artykułowała coraz wyraźniej swe rozbuchane ambicje terytorialne. Dżakarta prowadziła więc skrytą agresję przeciwko malezyjskim prowincjom na Borneo (co uwikłało Indonezję w konflikt z Wielką Brytanią), w kręgu jej zainteresowania znalazł się Timor Wschodni (portugalski) i zachodnia część Nowej Gwinei (holenderska). W bombastycznych przemówieniach prezydent Sukarno zapowiadał, że Ocean Indyjski rychło stanie się „Oceanem Indonezyjskim”. W Indiach, których militarną słabość w całej rozciągłości obnażyła wojna z Chinami owych słów nie można było lekceważyć, choćby z tego powodu, że Indonezja miała środki by swe pretensje poprzeć siłą zbrojną. Na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku kraj ten stał się bowiem beneficjantem jednego
z największych sowieckich morskich programów pomocowych. Marynarka archipelagowego państwa otrzymała krążownik projektu 68 bis (typ Svierdłow), 12 okrętów podwodnych projektu 613 (typ Whiskey), 14 niszczycieli projektu 30bis (typ Skoryj), dziewięć dozorowców projektu
50 (typ Riga), dziewięć ścigaczy rakietowych projektu 183R (typ Komar) i kilkadziesiąt innych okrętów, a poza tym samoloty bombowe Ił-28 i czołgi pływające PT-76. Już to wystarczyło, by Indie poczuły się zaniepokojone, mimo, że Suharto, podobnie jak Nehru, był jednym z liderów ruchu niezaangażowanych. Indie odpowiedziały na zbrojenia indonezyjskie wzmocnieniem obecności militarnej na Andamanach i Nikobarach. Napięcie utrzymywało się do 1965 roku, kiedy to Sukarno odsunięty został od władzy przez generała Suharto.

W 1963 roku na forum indyjskiego parlamentu po raz pierwszy pojawiła się kwestia pozyskania przez Indie okrętów podwodnych. Minister obrony, Yashwantrao Balwantrao Chavan, zwrócił się w tej sprawie do Brytyjczyków, podnosząc jednocześnie kwestię zakupu, na dogodnych warunkach, trzech niszczycieli typu Daring oraz dostaw fregat, które zastąpić miałyby niszczyciele eskortowe typu Hunt. Odpowiedzi przekazane przez stronę brytyjską były dalekie od oczekiwań interlokutora. W kwestii okrętów podwodnych Admiralicja i gabinet przejawiały daleko idącą wstrzemięźliwość, zgadzając się rozpatrzyć – co najwyżej – ewentualność transferu jednostki budowy wojennej typu T lub A przeznaczonej do szkolenia sił ZOP. Marynarka indyjska liczyła tymczasem, że przedmiotem rozmów i uzgodnień będą nowoczesne, znajdujące się w fazie projektowania, jednostki typu Oberon, ewentualnie zbudowane już w okresie powojennym okręty typu Porpoise (ale tych najnowocześniejszych wówczas okrętów w kampanii redukowana Royal Navy nie zamierzała się pozbywać). Hindusi byli skłonni zaakceptować okręt typu T tylko pod warunkiem, że jego przejęcie będzie powiązane z podpisaniem umowy na dostawę Oberonów, a uzasadnieniem dla pozyskania starej jednostki będzie szkolenie w oparciu o nią załóg. Brytyjczycy nie zaakceptowali takiego rozwiązania. Zamiast niszczycieli Daring zbudowanych w latach 1949‑1952 Albion zaoferował Indiom jednostki typu Battle budowy wojennej. Hindusi uważali, całkiem zasadnie, że jednostki tego typu nie będą stanowiły znaczącego postępu w porównaniu z posiadanymi niszczycielami typu R i propozycję odrzucili

Wobec nader ograniczonych rezultatów rozmów z Brytyjczykami Indie zwróciły wzrok ku Związkowi Sowieckiemu, który prowadził wobec „największej demokracji świata” politykę nie do końca konsekwentną, ale wyrażał wolę sprzedaży broni na dogodnych zasadach, bez wstępnych warunków politycznych. 26 sierpnia 1964 roku do Moskwy udała się więc rządowa delegacja indyjska kierowana przez ministra obrony Chavana, w skład której wchodzili również sekretarz ds. produkcji obronnej H. C. Sarin oraz szef sztabu wojsk lądowych (a zarazem przewodniczący komitetu szefów sztabów) generał J. N. Chaudhuri. Hindusi zostali przyjęci serdecznie, potraktowano ich z dużą otwartością. W Leningradzie zorganizowano dla gości całodzienne wyjście na morze okrętem podwodnym projektu 641 (typ Foxtrot, będący jednym z elementów sowieckiej oferty) połączone z zanurzeniem. Następnie zaprezentowano im rozmaite typy uzbrojenia, w tym czołgi pływające PT-76, którym za kilka lat przyjdzie odegrać kluczową rolę podczas indyjskiego „blitzkriegu” w Pakistanie Wschodnim. Co ważne – Sowieci proponowali sprzęt w cenach znacznie niższych niż Brytyjczycy, spłaty gotowi byli rozłożyć na 15 lat przy oprocentowaniu 2% rocznie. Indie zyskały więc bardzo interesującą alternatywę dla dotychczasowego kierunku pozyskiwania uzbrojenia, choć większość oficerów zdawała sobie sprawę z faktu, że skorzystanie z nowej oferty będzie znacznie droższe, z uwagi na konieczność przebudowy całego systemu wsparcia logistycznego, obsług okrętów i remontów.

Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 3-4/2017

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter