Zatopienie St. Lo – debiutancki sukces kamikaze
![Zatopienie St. Lo – debiutancki sukces kamikaze](files/2019/TWH/SP-6-2019/7.jpg)
Wojciech Holicki
Jednym z czterech okrętów, jakie US Navy straciła 25 października 1944 roku w bitwie z japońskimi jednostkami koło wyspy Samar, był lotniskowiec eskortowy Gambier Bay. Krótko po tym, jak Japończycy wycofali się z walki, bliźniaczy St. Lo zatonął w rezultacie ataku samolotu, którego pilot nie zamierzał wrócić do bazy. Oba lotniskowce były jednostkami typu Casablanca, które na Pacyfiku z czasem zaczęto określać „trumnami Kaisera”.
Lądowanie na Leyte sprawiło, że Japończycy rozpoczęli operację sił głównych ich floty, mających stoczyć walną bitwę z eskadrami US Navy (w Tokio liczono zwłaszcza na zniszczenie lotniskowców). Dla zdezorientowania wroga okręty zostały podzielone na cztery zespoły, z których trzy miały dotrzeć do Zatoki Leyte osobnymi trasami. Czwarty zespół, w skład którego wchodziły lotniskowce, pełniące rolę przynęty (japońskie samoloty i ich piloci od dawna już nie dorównywali amerykańskim). Najsilniejszym był dowodzony przez wiceadmirała Takeo Kuritę, należały do niego superpancerniki Musashi i Yamato, pancerniki Kongō, Haruna i Nagato, 10 krążowników ciężkich, 2 krążowniki lekkie i 15 niszczycieli. Po wyruszeniu liczba krążowników ciężkich szybko spadła do siedmiu, a 24 października pokonującą Morze Sibuyan eskadrę zaatakowały samoloty z sześciu lotniskowców, co przyniosło zatopienie Musashi, uszkodzenie krążownika ciężkiego Myōkō (musiał zawrócić) oraz trafienia bombami w Yamato i inne pancerniki, które nie obniżyły mocniej ich zdolności bojowej. Wkrótce potem dowodzący siłami US Navy adm. William Halsey rzucił co się dało ku wspomnianej przynęcie, pozostawiając w spokoju zespół Kurity. A ten po zmroku zawrócił swoje okręty i rano 25 października, pokonawszy niezauważenie cieśninę San Bernardino, zmierzały one ku Zatoce Leyte wzdłuż wschodnich brzegów wyspy Samar.
„Trójka” była najbardziej wysuniętym na północ z trzech zespołów Task Group 77.4. O świcie tego dnia znajdowała się około 60 Mm na wschód od Samar, pierwsze samoloty zaczęły startować na rutynowe patrole POP o 05.00. St. Lo, płynący w czubie formacji, za czołowym niszczycielem Hoel (DD-533), wypuścił w powietrze 6 Avengerów pół godziny później. O 06.47 chor. William Brooks, pilot jednego z nich, zameldował zauważenie zespołu Kurity, podając, że składa się z czterech pancerników, czterech krążowników ciężkich i dwóch lekkich oraz 10–12 niszczycieli, a znajduje się w namiarze 330°, najwyżej 30 Mm od lotniskowców. Kontradmirał Sprague, nie mogąc uwierzyć, że Japończycy dotarli tak daleko, zażądał potwierdzenia identyfikacji. Usłyszawszy o największej fladze ze wschodzącym słońcem na największym pancerniku, jaki Brooks w życiu widział, ogłosił alarm bojowy, rozkazując wykonać zwrot na południe, podnieść prędkość do maksymalnej i wysłać w powietrze każdy samolot zdolny do startu. Ponieważ widzialność była akurat lepsza (nad morzem wisiały niskie chmury, z których przelotnie padało), zaraz potem za rufą St. Lo ujrzano maszty okrętów przeciwnika. Avengery z okrętu kmdra McKenny (trzy pozostałe pilotowali por. van Brunt oraz podporucznicy MacBride i Fields) jako pierwsze zaatakowały japońskie okręty. Nieszkodliwie, bo z powodu rodzaju zadania niosły tylko po 3 bomby głębinowe.
Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia nr specjalny 6/2019