Zatopienie_Tirpitza
Konrad Lesisz
Do skutku...
Zatopienie Tirpitza
Rok 1941, jak i poprzedni, był bardzo trudny dla brytyjskiej floty. Na Atlantyku Home Fleet dwoiła się i troiła, chcąc zapobiec rajdom niemieckich pancerników i krążowników ciężkich, które wciąż dezorganizowały szlaki żeglugowe pomiędzy Wyspami a Stanami Zjednoczonymi i rozległymi posiadłościami Imperium. Co prawda wyeliminowano Grafa Spee i Bismarcka, ale pozostałe okręty ciągle stanowiły poważne zagrożenie dla atlantyckich konwojów.
Gdy powiódła się operacja Kriegsmarine przeprowadzenia z Brestu przez kanał La Manche Gneisenaua, Scharnhorsta i Prinza Eugena do głównej bazy niemieckiej floty w Wilhelmshaven, brytyjska Admiralicja, przełknąwszy tę ambicjonalną porażkę, miała nowy i niezmiernie trudny problem do rozwiązania – jak zapobiec prawdopodobnym wypadom, liczniejszych teraz, niemieckich pancerników i krążowników na konwoje do Murmańska? Jak je unieszkodliwić przy pomocy zbyt szczupłych w tamtym rejonie sił? Ten problem wzrósł jeszcze, kiedy do Trondheim w środkowej Norwegii, w styczniu 1942 roku, przybył największy niemiecki okręt liniowy, pancernik Tirpitz1. Stamtąd mógł skuteczniej dezorganizować aliancką żeglugę, bo zagrożenie konwojów arktycznych2 – z powodu nie tak wielkiej odległości tej bazy od ich tras – ogromnie wzrosło. Brytyjczycy już wcześniej boleśnie odczuli wypady poprzez Morze Północne innych niemieckich okrętów, takich właśnie jak Gneisenau, Scharnhorst czy Admiral Hipper, które w latach 1939-1941 ze zmiennym szczęściem atakowały alianckie statki, nie korzystając wtedy jeszcze z baz w Norwegii. Przebazowanie niedawno zbudowanego Tirpitza z Bałtyku na Morze Norweskie dramatycznie pogarszało bezpieczeństwo tamtejszych szlaków. Toteż dowództwo Home Fleet nie zamierzało czekać na niekorzystny dla niego rozwój wypadków i zdecydowało uderzyć na pancernik oraz towarzyszące mu okręty wcześniej.
Ciąg dalszy w numerze