Zatrzymana w pół drogi - przeciwlotnicza Loara

Mariusz Cielma
Dalekowzroczne spojrzenie, które na początku lat 90. stało za uruchomieniem rządowego programu w obszarze nowych technologii dla wojsk obrony przeciwlotniczej, odbiło swoje piętno na wszystkich dekadach III Rzeczypospolitej. To właśnie z ówczesnej decyzji, podtrzymywanej przez blisko 10 lat, obecnie Siły Zbrojne RP mogą korzystać z licznych rozwiązań krajowych. Rdzeniem tamtych decyzji był plan opracowania i wdrożenia do wojska artyleryjsko-rakietowych systemów krótkiego zasięgu, dobrze znanych pod kryptonimem Loara.
Dalekowzroczny projekt
W 1994 roku uruchomiono Strategiczny Program Rządowy Nowoczesne technologie dla potrzeb rozwoju systemu obrony przeciwlotniczej wojsk i obiektów na który pierwotnie przeznaczono 200 mln PLN (poziom finansowania przez Komitet Badań Naukowych prowadzony faktycznie od 1996 roku, stanowiący gros środków na zadania). Program ten składał się z trzech części związanych z opracowaniem przeciwlotniczego zestawu artyleryjskiego (PZA Loara), przeciwlotniczego zestawu rakietowego (PZR Loara) oraz przenośnego rakietowego zestawu przeciwlotniczego (Grom). Inwestycja miała przyczynić się do opracowania, opanowania i wdrożenia wielu krytycznych technologii, dla wojskowego użytkownika zapewnić zaś narodowe zdolności w obszarze najniższego piętra systemu obrony przeciwlotniczej. Z perspektywy blisko trzech dekad wiadomo, że tylko Grom zakończył się pełnym wdrożeniem i rozwinięciem. Nie mniejsze zainteresowanie wciąż jednak wzbudza Loara, która w praktyce zmaterializowała się w prototypach i egzemplarzu wdrożeniowym, ale do dziś odciska swoje piętno w licznych krajowych rozwiązaniach.
Artyleryjsko-rakietowa Loara przewidziana została do zwalczania na bardzo małych, małych i średnich wysokościach środków napadu powietrznego, w tym tak zaawansowanych jak powietrzne bezzałogwce (BSP), rakiety i pociski manewrujące - poruszających się z maksymalną prędkością do 500 m/s. Szukając rozwiązań uniwersalnych, zakładano także możliwość użycia zestawu przeciwko celom lądowym i morskim. W wymaganiach oczekiwano zestawu (rozumianego jako wóz artyleryjski i wóz rakietowy) zdolnego do realizacji zadań w trakcie ruchu, autonomicznego (z własnymi środkami rozpoznania, identyfikacji, śledzenia i zwalczania), o wielokanałowym systemie kierowania ogniem. Pierwotnie zakładano, że Loara pojawi się w wojsku na początku XXI wieku zastępując nie tylko użytkowane wówczas samobieżne zestawy artyleryjskie ZSU-23-4 Szyłka, ale i wozy rakietowe OSA AK/AKM, a według części zamierzeń, nawet i 2K12 Kub. Dlatego liczba planowanych do nabycia środków ogniowych miała być bardzo duża, sięgająca 250 wozów. Przewidywano, że podstawowy bateryjny pododdział ogniowy tworzyć będzie para wozów artyleryjskich i podobna liczba rakietowych.
Do wykonania zadania wytypowano grupę podmiotów polskiego przemysłu reprezentujących różne badawczo-produkcyjne specjalności. Integratorem całego systemu było Centrum Naukowo-Produkcyjne Elektroniki Profesjonalnej Radwar, ale istotny udział brał w nim Bumar-Łabędy, OBRUM Gliwice, Huta Stalowa Wola, Przemysłowe Centrum Optyki, Ośrodek Badawczo-Rozwojowy Maszyn Ziemnych i Transportowych czy tarnowski Ośrodek Badawczo-Rozwojowy Sprzętu Mechanicznego.
Pod względem koncepcyjnym, za najpopularniejszego koncepcyjnego protoplastę uznać należy opracowany w końcu lat 60. i dostarczany od 1973 roku zachodnioniemiecki (z mocnym dodatkiem holenderskim) przeciwlotniczy zestaw Flakpanzer Gepard oparty o podwozie czołgu Leopard 1 i moduł wieżowy uzbrojony w dwie armaty szybkostrzelne kal. 35 mm, radar wstępnego wykrywania oraz radar śledzący. Tylko dla Bundeswehry powstało ich aż 420 egzemplarzy. Podobnie zbudowanych rozwiązań na rynku było więcej, wymieńmy choćby japoński Typ 87 (z modułem wieżowym na podwoziu czołgu Typ 74).
Tyle koncepcja, bezpośrednich nawiązań należy raczej szukać na innym kontynencie. W latach 90. pojawił się południowoafrykański zestaw przeciwlotniczy ZA-35 z wieżą montowaną na transporterze opancerzonym Rooikat, podwoziu haubicy G6 czy, co najważniejsze, czołgu T-72. Wieża ta, opracowana przez ówczesną firmę Kentron, uzbrojona była w mocowane po jej bokach dwa automatyczne działka Vector GA kal. 35 mm. Z przodu modułu wieżowego znalazła się platforma z systemem optoelektronicznym, w którego skład wchodziła kamera telewizyjna, kamera podczerwona i dalmierz laserowy. Na wieży zamontowano podnoszony na wysokość 5 m radar wstępnego wykrywania ESR-110 (pasmo L) wykrywający obiekt powietrzny klasy samolot z odległości 12 km. Pracowano także nad odmianą rakietową zestawu nazwaną ZA-HVM, a uzbrojoną w 8 pocisków SAHV-3 naprowadzanych radiokomendowo lub na podczerwień. Z racji innych wymogów zestawu rakietowego, otrzymał on radar śledzący pracujący w pasmie Ka i wydajniejszy radar wstępnego wykrywania. Jak nic komplet, wpisujący się w polskie koncepcje PZA/PZR Loara. Rozwiązanie z RPA nie było znane tylko dzięki prowadzonym analizom zagranicznego rynku, firma Kentron w pierwszej połowie lat 90. prowadziła swoje działania marketingowe w Polsce, będąc obecnym na naszych salonach obronnych. Zresztą nie tylko, proponowała bowiem własne armaty kal. 35 mm i rakiety dla uruchomionego już wówczas programu Loara.
W ramach polskiego projektu dosyć szybko dokonano wyboru uzbrojenia artyleryjskiego, decydując się na zakup licencji na szwajcarskie armaty automatyczne Oerlikon KDA kal. 35 mm zasilane nabojami 35x228 mm. W procesie wyboru prawdopodobnie jej najpoważniejszym konkurentem była szwedzka armata Bofors L/70 kal. 40 mm.
Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 2/2020