Z wizytą u Zeissa w Wetzlar
LESZEK ERENFEICHT
Z wizytą u Zeissa w Wetzlar
Siedzibą oddziału optyki sportowej (lornetki i celowniki) Zeissa jest heskie Wetzlar, miasto stare – ba, wręcz starożytne, biorąc pod uwagę pozostałości rzymskiego obozu warownego i stanowiska archeologiczne o wiele starszej kultury ceramiki pasmowej rytej, pochodzącej z neolitu.
Dziś jednak Wetzlar słynie nie z wykopalisk, ale z przemysłu precyzyjnego. Krótki objazd po mieście sprawia wrażenie nieomal wizyty na branżowych targach optycznych, bo w oczy zewsząd biją reklamy miejscowych firm: Zeissa, Leiki, Minoxa, Beforta (producenta podzespołów optycznych), Satisloha (produkującego maszyny do obróbki szkła optycznego), Corssysa (sprzęt pomiarowy, bez którego nie było by jak mierzyć postępów obróbki szkła – a z naszą branżą związanego przez grupę Kistler, producenta czujników ciśnienia do pomiaru broni i amunicji), ale i setek mniejszych, czy większych firm optycznych i pomocniczych. Celowniki do broni produkuje z tego całego bractwa głównie dwóch potentatów: Leica i oczywiście Zeiss. Wizytę w świecącym dziś błękitnymi kurtynami szklanymi zakładzie oprowadzający grupę dealerów i dziennikarzy z Polski dr Wolfgang Frey zaczął od wykładu, w którym przedstawił dzieje firmy – a że to historia fascynująca, pozwolę ją sobie przypomnieć.
Pierwsze stulecie firmy
W roku 1846 młody rzemieślnik z Weimaru, Carl Friedrich Zeiss (1816-1888), kosztem pożyczonych od rodziny i swego byłego pracodawcy 100 talarów założył w Jenie, przy Neu - gasse 7, warsztat mechaniki precyzyjnej o specjalności przyrządów optycznych, któremu sądzone było położyć podwaliny pod całą współczesną gałąź przemysłu. Po roku oprawiania lup i okularów, na zamówienie profesora medycyny zaprojektował i zbudował swój pierwszy jednosoczewkowy mikroskop laboratoryjny. Zamawiający był bardzo zadowolony ze stosunku ceny do jakości i wkrótce posypały się kolejne zamówienia. Zeiss (wówczas jeszcze piszący się „Zeiß”) zbudował niebawem pierwszy mikroskop złożony, wielosoczewkowy, pozwalający osiągnąć większe wartości powiększenia i ten wynalazek okazał się prawdziwą żyłą złota. Po 20 latach miał już 20 pracowników i sprzedawał właśnie tysięczny mikroskop. Zeiss wykraczał jednak wizją daleko poza prowincjonalny warsztat mechaniczny i mimo odniesionego sukcesu zdawał sobie sprawę, że w rozwoju przyrządów optycznych osiągnął już wszystko, do cze go mógł dojść praktyką. Żeby zrobić kolejny krok potrzebował zaplecza teoretycznego. Wykazał przy tym zmysł praktyczny i skoro już miał przyjąć do spółki jajogłowca, to postawił na „pryszczatych”: jego zdaniem bowiem, jeśli naukowiec do trzydziest ki nie został profesorem, to nie należało się już wiele po nim spodziewać. Zgodnie z tą zasadą na partnera biznesowego wybrał sobie wunderkinda, zaledwie 26-letniego profesora fizyki Ernsta Karla Abbego (1840-1905) – i trafił w dziesiątkę. Abbe, prowadząc badania za pieniądze Zeis sa, w 1872 roku odkrył „warunek Abbego na sinus kąta”, formułę określającą związek aber racji lustra lub soczewki z wytwarzanym przez nie obrazem, co otworzyło drogę do przełomu w optyce. Zanim do tego jednak doszło, obaj panowie natrafili na kolejną ścianę. Szkło używane na soczewki i pryzmaty nie pozwalało zrealizować teoretycznego potencjału tworzonych przez nich przyrządów optycznych. Kolejnym współpracownikiem stał się więc w 1881 roku następny „pryszczaty” naukowiec, Otto Schott (1851-1933), profesor chemii, specjalista od szkła. Drogą wieloletnich eksperymentów stworzył on zupełnie nowy typ szkła, pozwalający nareszcie skorzystać z możliwości, jakie dawała formuła Abbego. W roku 1886 Zeiss, który zatrudniał wtedy już 250 pracowników i właśnie sprzedał dziesięciotysięczny mikroskop, sfinansował Schottowi jego własną hutę szkła. Rok później powstał z nie - go pierwszy mikroskop apochromatyczny, nie zniekształcający kolorów, który był przełomem w badaniach biologicznych. W 1888 roku Zeiss zmarł, zaś Abbe wykazał się wielkim talentem nie tylko naukowym, ale i biznesowym, zakładając i kierując Fundacją Carla Zeissa – notowanym na giełdzie koncernem, do którego należały zakłady Carl Zeiss i huta Schotta. Przez cały okres swego istnienia Fundacja, pod wodzą Abbego, a potem jego następców, podbijała rynek drogą wykupywania słabszych konkurentów. Dwa takie nabytki, zakłady Rudolfa Winkla w Getyndze, kupione w 1911 roku i wetzlarska fabryka Moritza Hensoldta, przejęta w roku 1928, po II wojnie światowej pozwoliły firmie przetrwać najgorsze czasy i zachować ciągłość funkcjonowania, mimo utraty wschodnich Niemiec z główną siedzibą firm i zarządu Fundacji. Za rów no Fundacja, jak i obie firmy istnieją do dziś i mają się dobrze, pomimo burzliwej historii Niemiec w XX wieku – a zwłaszcza udziału w niej Zeissa, który w czasie obu wojen światowych dostarczał niemieckiej armii mnóstwo optyki celowniczej i obserwacyjnej.
Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 1-2/2012